Jak chce być na stadionie na czas muszę już wyjść z domu.
Moja mama nie puści mnie teraz na zewnątrz. Nawet, jakby dowiedziała się, z kim się spotkam. Najlepiej byłoby poczekać aż rodzice zasnął.
Ale nie mam tyle czasu!
Więc muszę uciec. Może nikt mnie nie usłyszy i dożyje jutrzejszego dnia.
Na palcach kieruje się do wyjścia, biorąc wcześniej tylko telefon do kieszeni spodni.
Stoję już w przedpokoju. Zakładam buty, narzucam kurtkę, i zostaje mi jedynie zamknąć drzwi jak najciszej się da.
Jak wrócę to pewnie będą już spać o mnie nie usłyszą.
Czuje zimno, kiedy wychodzę na dwór. Nie mogę się doczekać lata, kiedy nie będą potrzebne bluzy i kurtki.
-Kurwa.-mamrocze, kiedy mija ponad pół godziny od wiadomości, a nie jestem jeszcze pod umówionym miejscem. Jestem pewien, że Kai już tam jest i tylko czeka na mnie zdenerwowany.
Albo nie czeka i robi sobie po prostu żarty.
Z radością wyrwałem się z domu, że nawet nie pomyślałem, że to może być po prostu głupi żart. Może jest jednak zły za piątek, więc szuka teraz sposobu na zemszczenia się. Z drugiej strony Kai się nie mści, zauważyłbym po tylu miesiącach znajomości.
-Hej, hej. Zwolnij.-śmieje się chłopak, łapiąc za moje ramię-Obudziłem cię, że nie reagujesz?
-Co? Um, nie. Nie spałem.-odpowiadam jedynie, chcąc wybuchnąć śmiechem i radością jednocześnie. Kai ma na sobie bluzę, którą dostał ode mnie na święta-Spóźniłem się?
-W sumie to nie. Miałeś stadion, a mnie tam jeszcze nie było.-śmieje się, na co przekręcam głowę. Rzeczywiście, stadion jest już za nami.
-Oh.-wydaje z siebie zdziwiony-Zamyślony byłem.
-Domyśliłem się-na jego twarzy pojawia się szczerzy, rozbawiony uśmiech, który widzę, dzięki temu, że stoimy centralnie pod latarnią nocną.
-To gdzie idziemy?-pytam w końcu, kiedy chłopak postawia pierwszy krok w przód. Wzrusza ramionami na moje pytanie.
-To są uroki szwendania.-wyjawia w końcu.-Nie masz konkretnego celu.
Nadal cieszę się, że zaprosił mnie na 'szwendanie się po mieście'.
-A zaprosiłeś mnie bo?-ciekawie się w końcu, kiedy moją wewnątrzną ciekawość nie daje mi spokoju.
-Pomyślałem, że będzie fajnie.-wzrusza ramionami. Poruszamy się jedną z głównych ulic Ninjago City, która mimo później pory jest wypełniona ludźmi, co nie jest niczym niezwykłym. Wielu ludzi prowadzi też przecież tryb nocny.
-I nie masz jakiegoś specjalnego powodu?-wypytuje, mając gdzieś jakąś nadzieję.
-Chyba nie.-myśli głośno-Po prostu lubię chodzić w nocy po mieście.
-Czy jest jeszcze coś o czym nie wiem?-śmieje się-Dzisiaj dowiedziałem się, że jesteś molem książkowym i nie opuszczasz lekcji.
-To wszystko kłamstwa.-oburza się, chowając ręce do kieszeni.
-To ile z tego co o tobie wiem jest prawdą?-mamrocze cicho, kopiąc przy okazji mały kamień leżący na chodniku.
-Co?-pyta, przenosząc na mnie wzrok. Czuję, jak wierci mnie spojrzeniem,
-Nic. Myślę głośno. Jest późno, i nie myślę dobrze.-kłamie.
-Jak chcesz to możesz wracać do domu. Odprowadzę cię.-proponuję obojętnie, podczas gdy mi z każdą sekundą zaczyna bić coraz szybciej serce.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...