Został niecały tydzień.
Jest poniedziek, w piątek wracamy do Ninjago City.
Nie sądziłem, że będę się tak cieszył z powrotu do domu.
Słysze budzik już po raz drugi. I kolejny raz włączam 'drzemka'. Śniadanie przecież poczeka, nie ucieknie.
-Lloyd?-słyszę po jakimś czasie, a dodatkowo czuje dźgnięcie w ramię, na co jedynie macham ręką, chcąc odtrącić cokolwiek to było.
Poprawiam się do wygodniej pozycji, słysząc kroki, które zaraz zanikają. To nie moja wina, że lubię spać.
-Wstaniesz?-słyszę ponownie, tym razem nie słysząc zbliżających się kroków. Co on jest? Jakiś ninja?
-Hmm.-mruczę jedynie, chcąc coś odpowiedzieć.
-Dalej masz zamiar spać?
-Yhym.-nie jestem jeszcze na tyle pobudzony, by sklepać ze sobą chociażby dwa słowa. Potrzebuje tak jeszcze z dziesięciu minut.
-Wstawaj.-rzuca, klepiąc mnie dodatkowo po policzku.
Naprawdę nie polecam siedzieć do późna i pisać z osobą z innej strefy czasowej.
-Zara...-rzucam pod nosem, poprawiając się do jeszcze wygodniejszej pozycji.
-'Zara' to mówiłeś pięć minut temu.-wzdycha.
-To daj jeszcze Pięć.-proszę obojętnie, powoli trąc oko, by jakoś się obudzić i pierwsze, co widzę to zaopatrzony na moje leżące ciało Kai. Podoba mi się taki widok, mogę się tak budzić częściej.
Mimo wszystko budzę się jednak szybciej niż 'zara', a to wszytko przez wylaną na mnie niespodziewanie wodę z szklanki prosto na moją twarz, jednak materac, jak i poduszka również są mokre.
-Serio? Przecież wstałbym w końcu.
-Wiem, ale bardzo chciałem to zrobić.-wzrusza ramionami, na co wzdycham cicho.
Gdyby chciał okazywać mi czułość tak bardzo, jak chce mnie oblewać na przebudzenie to moje życie byłoby naprawdę lepsze.
-Masz szczęście, że to tylko woda.
-Czyli mam rozumieć, że chciałeś oblać mnie jakiś sokiem, tak?-krzyżuje niezadowolony ręce
-Woda szybko wyschnie, idź się zbieraj, nie zamierzam na ciebie czekać.
Niezadowolony wstaje w końcu z wilgotnego łóżka i pierwsze co robię, to od razu muszę iść do łazienki za potrzebną.
W pewnym sensie poranek stał się strasznie monotonny. Czasami budzi mnie budzik, a czasami robi to Kai, idę na śniadanie, na którym chłopak idzie zawsze szybciej, bo ja nie jestem aż tak rannym ptaszkiem. Później wracam do pokoju, gdzie przebieram się w kostium. Kai czasami na mnie czeka, a czasami sam zjeżdża windą na dół i czeka przed wejściem. Co jakiś czas zdarza się, że taksówka nie będzie stać tam gdzie zawsze, albo nie będzie korków, ale to są dość wyjątkowe sytuację. Bo tu zawsze są korki i to tak duże, że lepiej i szybciej będzie dostać się gdzieś na piechotę. I to ile kilometrów zrobiłem w ciągu ostatnich kilkunastu dni to nie zrobiłem chyba jeszcze nigdy w swoim życiu, bo do większości miejsc jakich odwiedzamy idziemy na nogach, nawet jak jest to godzina w jedną stronę. I zgadzam się na takie długie spacery tylko ze względu na Kaia. On chyba nie za bardzo lubi jeździć samochodem lub jakąkolwiek komunikacją miejską.
Raz udało mi się go namówić na podziemne metro, bo powiedziałem, że nie będę szedł do Central Parku na nogach, bo to strasznie daleko. Zoo tam różni się od tego w filmie 'Madagaskar' czy serialu 'pingwiny z Madagaskaru', więc w pewnym sensie jestem zawiedziony.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...