7

795 87 88
                                    

10 minut do zakończeniu lekcji stoję przed drzwiami do niedużej, ale dość popularnej kawiarni. Sweet Cafe.

I nie wiem, co bardziej przyciąga tu mieszkających w okolicy ludzie. Nazwa, produkty, jakie mają na sprzedaż, czy miła obsługa, do której grzechem jest się nie uśmiechnąć, podczas odbierania zamówienia.

Wita mnie zapach świeżych wypieków, między innymi ciasta czekoladowego, które uwielbia Cole, od kilku lat kupujemy mu na zamówienia właśnie to ciasto, i to chyba jest najlepszy prezent, jaki może dostać.

Dostrzegam blondynkę z rozpuszczonymi włosami, dłubiąca słomką w do połowy wypitym mlecznym shaku, których nie wolno jej pić z miną przybitego psa.

— Który to?— Pytam, siadając naprzeciwko, przy małym, okrągłym stoliku kawowym.

— Chyba trzeci — Odpowiada smętnie.

Chyba? Babo, czy ty się dobrze czujesz? Jesteś głupia czy głupia?

— Nie tolerujesz laktozy— Przypominam—Oddaj to.

Zabieram od niech zimny puchar i upijam łyka z szklanej słomki. Fuj, tofii. O wiele lepsze są czekoladowe, albo owocowe! Dlaczego wzięła akurat tofii? Przecież to jest bez żadnego smaku, i wygląda nieapetycznie. Czekoladowy, mimo koloru, przyjemniej ładnie pachnie i cudownie smakuje. Tofi jest paskudne

— Wszytko mi jedno — Dodaje — Co jest ze mną nie tak, co? — Przynosi na mnie poważny wzrok, czekając na odpowiedź.

— Poważnie mam wymieniać? —Śmieję się, na co ta jedynie uderza mnie z buta w łydkę, a raczej w jej przód — Auć, to bolało.

— Ja się pytam poważnie — Oburza się, krzyżując ręce w obrażalskim geście. Chyba musi mieć okres, bo nie wiem jak inaczej wyjaśnić jej zachowanie.

— Może zacznijmy od tego, że umawiasz się na randki z gościnami z internetu — A potem oni nie przychodzą i jedyne co robisz potem to cały dzień płaczesz w moim pokoju, albo w poduszkę, albo w moje ramię.

— No bo to nie fair! — Piszczy, zabierając leżący na stole shake, po czym upija dużego łyka.

— Nie pij tego — Rozkazuję surowo, po raz kolejny zabierając jej napój.

Trzymam go w dłoniach, by nie mogła zabrać go po raz kolejny.

— Każdemu takie randki wychodzą, tylko ja jestem jakaś ułomna i trafiam na takich, co albo mnie wystawiają, albo w ogóle nie istnieją — Krzyżuje ręce, jednak chwilę później wyciąga dłonie po szklany pucharek — Daj to, muszę gdzieś przelać moje smutki.

— Od tego jest alkohol — Śmieję się — Mówiłem Ci już, szukasz miłości na siłę i tak to się kończy, upijam kolejnego, drugiego łyka napoju.

Dalej mi nie smakuje. Najlepszy jest czekoladowy. Albo jagodowy. Tofii smakuje jak stare skarpety znalezione pod łóżkiem. Właśnie, muszę w końcu posprzątać w pokoju. Ups.

— To mi kup, ja już nie mam kasy —wzdycha.

— Zbieraj się. Idziemy gdzieś.

— Gdzie? — Ciekawi się — Zabierzesz mnie na zakupy? — W jej głowie słyszę nutkę radości, a jej humor od razu się poprawia.

— Aż tak bardzo głupi nie jestem — Wybucham śmiechem — Idziemy na fast foody albo do pizzerii, a jak nie będzie dzieci, to wyskoczymy sobie do basenu z piłkami.

— Brzmi super — Uśmiecha się.

Umawianie się przez internet jest moim zdaniem głupie. Nigdy nie wiadomo, kto siedzi po drugiej stronie. Czy osoba, z którą się pisze naprawdę ma 20 lat, czy 40 i tylko szuka takich głupich dziewczyn jak Harumi, którzy łudzą się, że uda im się kogoś tam znaleźć.

𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz