28

633 68 44
                                    

-Lloyd! Chodź tutaj!-krzyczy moja mama, chyba nie zbyt zadowolona.

-Idę, nie musisz na mnie krzyczeć!-odpowiadam, wychodząc z łazienki. Ostatni raz przeczesuje ręką włosy.

Odkładam plecak niemal że przy wyjściu, po czym siadam przy stole w kuchni.

-Dzisiaj wyjątkowo chce się nie spóźnić, więc mów o co chodzi.-pośpieszam.

-Gdzie byłeś?-pyta poważnym głosem-Nie możesz sobie od tak wychodzić z domu, nawet jak jesteś dorosły! W nocy jest niebezpiecznie, zawsze może coś Ci się stać, pomyślałeś o tym może chociaż przez moment.

Nie. Za bardzo byłem podekscytowany spotkaniem z Kaiem.

-Tata ci powiedział?-oburzam się, przenosząc wzrok na siedzącego naprzeciwko mężczyznę-Tato!

-Nie patrz na mnie mnie. Sam się wkopałeś.-prycha jedynie.

Podnoszę zaskoczony brwi do góry, nie widząc o czym mówi ojciec.

-Mogłeś chociaż zamknąć drzwi do pokoju i zgasić światło jak już zachciało ci się uciekać z domu.-prycha kobieta, na co przewracam oczami.

-Nie jestem dzieckiem-przypominam-I nie uciekałem, to po prostu była ważna sprawa.

Nie ważne, czy mam 10, 16, 20 albo jak będę miał 30. Dla mojej mamy chyba do końca życia zostanę noworodkiem, które nie poradzi sobie w życiu.

-Daj mu spokój, bo ty nie wymykałaś się z domu?-mężczyzna krzyżuje dumnie ręce, puszczając do mnie oko.

Co?

Spoglądam zdziwiony na swoją mamę, która teraz lustruje wzrokiem swojego męża, który wzrusza jedynie ramionami. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, jak moja mama, jako młoda dziewczyna wymykała się od dziadków z domu. I gdzie niby miała by chodzić. Dziadkowie mieszkają na wsi, kompletne zadupie, że nawet nie jestem pewien, czy jakikolwiek autobus tam dojeżdża.

-To co innego.-odpowiada kobieta.

Czyli jednak się wymagała. Misako Garmadon, pisarka, w swojej młodości wymykała się z domu w środku nocy.

-Wy sobie rozmawiajcie, a ja jadę, szkoła czeka. Na razie.-rzucam kierując się do wyjścia, zabierając wcześniej plecak.

-Zakochał się, co na to poradzisz? Po prostu jesteś za bardzo opiekuńcza.-słyszę jeszcze.

Mam ochotę coś odkrzyknąć, ale powstrzymuje się, bo zapewne wywołało to małą kłótnie, przez co spóźniłbym się do szkoły, a tego dzisiaj nie chce.

Może nie szkoła mnie ciągnie, a Kai Smith, z tą myślą zamykam drzwi za sobą i z uśmiechem, jednak cała radość zamienia się w prażanie, kiedy Harumi naskakuje na mnie nagle, jeszcze bardziej zadowolona niż ja.

-Nigdy, w życiu, przenigdy nie uwierzysz co się stało!-krzyczy radośnie, niemal że piskiem.

-Moje ucho.-mamrocze-Morro ściął włosy?

-Nie, ale jestem na etapie przekonywania go.-uśmiecha się-To co chce ci powiedzieć jest o wiele, wiele lepsze.

Widzę aż płomyki radości, które świecą się w jej oczach.

-To o co chodzi?-pytam w końcu.

-Mój ojciec jest reżyserem, nie?-upewnia się, czy pamiętam, kiwam jedynie głową, wchodząc do samochodu, podobnie jak blondyna-No, to odezwała się do niego wczoraj wytwórnia z Nowego Jorku.

Kamienienie, tuż przez przekręceniem kluczyka w stacyjce.

-Co?-pytam, przełykając ślinę głośniej niż zazwyczaj. Czuję rosnącą gule w gardle, która z każdą kolejną sekundą robi się coraz większą.

𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz