26

572 68 59
                                    

-Nie.

-Daj spokój, jaki ty jesteś nudny, co ci szkodzi przyjść. To tylko zawody.-zauważa Jay, krzyżując ręce obrażony-I to jeszcze moje. Nie chcesz zobaczyć, jak znów zajmuje pierwsze miejsce w 'wyścigu wrotek'.

-Mam inne zajęcia, niż siedzinie na trybunach.-prycham.

-Niby jakie?-pyta ciekawski.

Na przykład 5 piosenek do maja?

-Nie mogę ci powiedzieć. Po prostu inne. -jęczę-Są to sprawy, o których nie mogę powiedzieć.

-Zmuszasz mnie do użycia broni ostatecznej.-warczy-Kai! Chodź tu!!

Ja pierdole.

-Jay, nie.-wołam w między czasie.

Jest dobrze, Kai zachowuje się jakby sytuacja z piątkowej nocy nie miała miejsca. Może nic nie pamięta, chociaż w to wątpię.

-Co tam?-pyta, siadając na ławkę naprzeciwko nas.

-Powiedz mu, żeby przyszedł w czwartek na zawody.-jęczy rudzielec.

-Przyjdź na zawody w czwartek.-powtarza obojętnie, chowając ręce do rozpiętej bluzy dresowej.

-Nie.-mówię wciąż uparcie.

Błagam, wszystko jest lepsze niż siedzenie i oglądanie, jak Jay zajmuje znów pierwsze miejsce w wyścigu na wrotkach. Chyba nawet lekcja historii jest lepsza, niż to.

Te wyścigi trwają godzinę, może nie. Cały rok trucia, by siedzieć przez godzinę i obstawiać winik.

-Sorry Jay, ale mam już inne zajęcie.

-Na mnie nie patrz, nie przyjdę, bo mam pracę.- broni się szatyn, czym kłamie, bo zwolnił się z azjatyckiej restauracji, bo wiedziałem o tym jaki jedna z pierwszych osób.

-Świetni jesteście przyjaciele.-mamrocze z sarkazmem, na co macham leniwie ręką, a Kai wraca na swoje miejsce gdzie rozmawia z Harrym z naszej klasy.

Odwracam głowę w jego stronę i przyglądam mu się, nie zwracając uwagi na głupie komentarze Jaya.

-Umów się z nim, po prostu. Jak się nie zgodzi to i tak zostały dwa miesiące szkoły, potem nie musisz się z nim przyjaźnić.

Zdaje się, że powiedział to trochę za głośno, niż powinien, bo szatyn znów spogląda na nas. Zrywam się, by uderzyć Jaya w ramię.

-Debilu!-krzyczę, na co Cole siedzący za nami wybucha śmiechem, spoglądam kątem oka na chłopaka, który spogląda na nas rozbawiony. Chowam twarz w dłoniach-Nie ma mnie.

-Patrzy się, patrzy się. I wciąż się patrzy. Widzisz, masz branie-mruczy Jay, na co mam ochotę go uderzyć.

-Zamknij się.-mamrocze jedynie, czekając z litością na dzwonek zaczynający ostatnią lekcje. Jeszcze chyba nigdy nie chciałem, żeby tak szybko się lekcja skończyła.

 Jeszcze chyba nigdy nie chciałem, żeby tak szybko się lekcja skończyła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz