O mało nie wywracam się na zakręcie, jednak udaje mi się utrzymać straconą wcześniej równowagę, spowodowaną nagłym zakrętem. Wchodzę do sali. Oczywiście stało się to, co dzieje się prawie codziennie. Zaspałem, a przynajmniej taka jest oficjalna wersja, a tak naprawdę były korki spowodowane stłuczką na miejsce, ale jej nikt mi nie usprawiedliwi, a zaspanie już tak.
—Przepraszam za spóźnienie—Jęczę, łapiąc się za biodro, zamykając za sobą drzwi. Biorąc kilka wdechów, kieruje się w stronę ławki, gdzie siedzi już Zane.
Nauczyciel nie komentuje mojego spóźnienia, a jedynie zapisuje go w dzienniku. Tym lepiej, niedostane dzisiaj odsiadki, chyba, że będzie mi kazał zostać po lekcji i wtedy wystawi mi odpowiedni papier, który wręczy ze szczerym uśmiechem.
Wypisując odsiadki, taki nauczyciel musi się czuć, jak policjant wypisujący mandaty. Ciekawe jakie to uczucie, wiedząc, że jednym podpisem zjebali dzień i obowiązkowe jest zostanie w szkole, po lekcjach.
Siadam, a moja zmęczona głowa opada na ławkę, nie jestem w stanie nawet wyciągnąć podręcznika z plecaka.
—Zaspałeś?—Pyta się retorycznie Cole, odwracając ciało do tylnej ławki, podobnie jak jego rudowłosy towarzysz.
—Zaspałem—Powtarzam, kłamiąc przy okazji, chcąc w sumie położyć się w swoim łóżku i zasnąć.
Przez pierwszą część nocy starałem się zrozumieć matematykę, która w ogóle nie wchodzi mi do głowy. O wiele bardziej wolę przedmioty humanistyczne niż ścisłe. Postanowiłem to w końcu rzucić w cholerę, a dokładniej przez okno, i pójść spać. Jednak mój mózg, jak i mózg wielu osób, wolał przed drugą część nocy rozmyślać nad wszystkim, tylko nie nad tym, by jakoś zasnąć.
—Ej, szefie—Czuję delikatne wybicie w długopis, na co odwracam się nagle, powstrzymując się od cichego krzyknięcia, wywoływanego nagłym gestem.
—Nie rób tak—Rozkazuje, posyłając mu mordercze spojrzenie—I nie nazywaj mnie tak.
Spoglądam szybko na jego twarz bez emocji i z powrotem odwracam się w stronę ławki. Widzę, jak Zane patrzy na mnie wymownym wzrokiem.
—Co?—Pytam cicho, jedynie przeczesując ręką włosy.
—Dlaczego nazwał cię 'szefem'?—Pyta, robiąc we wskazanym i znaczącym słowie cudzysłów.
Wiem, co sobie w tym momencie myśli i sam wziął to za dość dziwne, w sumie to uważam, że to zaskakujące, jednak nie mam pomysłu, czym mogę mu odpowiedzieć, by nie być już tak nazywanym.
—A bo ja wiem. Bo jest dziwakiem—Odpowiadam jedynie, retorycznie. Zane przenosi wzrok do tablicy, a ja znów odwracam się do chłopaka—Nie nazywaj mnie tak—Szepczę głośno, na co szatyn pokazuje mi szybki tak zwaną 'okejke', czego już nie komentuje, tylko staram się skupić na lekcji.
—Idziemy do parku trampolin. Wybierasz się z nimi?—Pyta po dłuższej ciszy Jay, przepisując notatkę ze włączonej wcześniej prezentacji.
—Co? Um, nie wiem—Odpowiadam jedynie—A kiedy?
—W piątek, po lekcjach.
Przeczę jedynie głową w odpowiedzi
—No weź—Jęczy Cole, dołączając się do rozmowy—Mój ojciec jako nagrodę pocieszenia zdobył 10 wizyt w parku i kazał mi je wykorzystać, ale mają tylko jeden termin.
—To trzy wykorzystaj, a resztę sprzedaj, ktoś na pewno je kupi—Polecam zobojętniały. Ludzie przecież uwielbiają takie miejsca, gdzie mogą wyżyć się emocjonalnie za pomocą skakania na trampolinach.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...