Siadam przy stole w kuchni, chcąc powiedzieć mamie, że istnieje w ogóle ktoś taki, jak Kai Smith i razem z nim tworzę duet-Greenflame.
—Mamo—Zaczynam, podczas gdy kobieta spokojnie myje brudne naczynia i sztuczce.
Ile razy jej nie powiem, że od takich rzeczy mamy zmywarkę, to ona odpowie, że ludzi zmywać i ją to uspokaja.
—Słucham—Odpowiada jedynie, a jej usta formują się w nieduży, ale szczerzy uśmiech.
Przecież to nic takiego, nie jest to jakieś wielkie wyznanie, więc dlaczego stresuje się tym, jak jakimś ważnym sprawdzianem?
—Jest taki chłopak—Zaczynam powoli, a tym samym momencie kubek, który trzymała kobieta, uznał, że fajnie będzie zaprzyjaźnić się z podłogą—Pozbieram.
Kucam, chcąc pozbierać porozrzucaną, popękaną porcelanę, jednak kobieta również zaczyna zbierać kubek, z którego uwielbia pić kawę. Najwyraźniej już się z niego nic nie napije.
—Zdziwiłam się—Tłumaczy, wyrzucając wszystko do kosza—I co z tym chłopakiem?—Podnosi na mnie wzrok, wyczekując dalszych informacji—Może go zaprosisz?
—Nie, źle mnie zrozumiałaś—Tym razem to ja przerywam, otrzepując odruchowo ręce, a później orientuje się, że nawet nie skończyłem mówić—Po prostu Dareth wkopał mnie w duet.
—To tak można?
—To Dareth—Wzruszam ramionami—Ale następnym razem będę czytał każdą umowę sto razy—Wzdycham, uśmiechając się skrępowany, po czym zabieram plecak, nie chcąc już o tym rozmawiać.
Wciąż jestem zły na Daretha i na Kaia, ale jednocześnie na siebie i Nelsona.
—Lloyd—Jęczy blondynka, opierając się zdesperowaną głową o moje ramię, kiedy tylko zamykam drzwi wyjściowe.—Autobus przyjechał za szybko i nie zdążyłam.
—Wsiadaj—Śmieje się, wbijając dziewczynie płaski klucz do stacyjki samochodu w brzuch.
—Gdybyś nie był gejem, to bym się w tobie chyba zakochała—Podbiega radośnie do pojazdu, a mnie bierze na zwrócenie wczorajszej kolacji, bo śniadania oczywiście nie zjadłem. Wolałem pospać te dodatkowe kilka minut.
Odpalam silnik, spoglądając na godzinę w radiu.
—Spóźnimy się—Zauważam.
—To wszytko wina tego, że jest tylko jeden autobus rano. Błagam, kto daje jeden autobus na godzinę i to jeszcze w mieście!—Oburza się blondynka, krzyżując ręce, poprawiając się na fotelu w tym samym czasie.
—Dlatego ja jeżdżę autem—Odpowiadam jedynie, odwracając głowę, by wycofać z podjazdu na terenie domu.
—To i tak nie zmienia faktu, że powinno być więcej autobusów. Nie chcę dostać odsiadki—Nęczy, przyglądając się swojemu zegarkowi.
—Niektóre odsiadki są nawet fajne.
Kogo ja okłamuję, chyba chce to sobie wmówić sam sobie, bo Rumi doskonale wie, jak wyglądają odsiadki, chodź chyba nigdy w żadnej nie była.
—Uznam, że tego nie słyszałam. Ludzie z odsiadki nie dostają się do collegu i nie zostają lekarzami—Prycha jedynie, i chodź mój wzrok skierowany jest na drodze i małym korku to wiem, że zapewne przewraca właśnie oczami.
—Nie przeszkadza mi to.
Nie chce studiować, nie chce być lekarzem, więc mogę siedzieć w odsiadkach miliony razy. Głównie za spóźnianie się.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...