9

761 76 47
                                    

Widzę, jak osoba stoi nad klifem, z glową spuszczoną w dół, jakby wypatrywała tam czegoś.

Znam tę osobę.

Green powoli odsuwa się od niebezpiecznego miejsca, pozbywają się przy okazji zielonej, rozpiętej bluzy. Pojedyncze blond kosmyki wylatują z zielonego kapelusza z czarnym paskiem. Nakrycie jak zawsze zakrywa oczy. Nie wiem, czy są zielone, niebieskie czy brązowe. Nie zastanawiałem się nad tym. Chciałem, by nie miał oczu, w końcu to awatar. Jeśli nie chce, kapelusz nie rusza się nic a nic.

Rzuca zieloną bluzę na ziemię pokrytą suchym błotem. Nigdzie nie ma ani trochę zieleni. Drzewa lub trawa muszą być gdzieś daleko.

Jego wyraz twarzy jest inny. Nie śpiewa z uśmiechem. Z obojętną miną wygląda, jakby przyglądał się klifowi znad kapelusza. Naciąga biały podkoszulek na czarne jeansy, po czym odsuwa prawą nogę, uginając lekko nogi.

Bierze jeden, ale głęboki wdech, po czym rzuca się do biegu prosto w przepaść.

Budzę się nagle, a w tym samym czasie telefon wydaje z siebie charakterystyczny dźwięk.

Kto śmie mi przerywać sen? W sobotę!

Nie spoglądając nawet kto to, od razu odbieram.

- Co kurwa? - Warczę, spoglądając na zegar ścienny. Nie ma nawet dziewiątej. Ciekawe czy obudziłem się przez telefon, czy mój dziwny sen.

- Może tak trochę grzecznie - Prycha Nelson, a mogę jedynie wyobrazić sobie, jak przewraca właśnie oczami z niezbyt zadowoloną miną.

- Czego chcesz? Mam nadzieję, że jest jakiś sensowny powód mojej pobudki - Wzdycham.

- Poważnie? Ty dalej śpisz? - Dziwi się - Dobra, nieważne. Raily jest w studiu, z tego co wiem chciałeś się spotkać...

- Nie zrobisz mnie znów w chuja - Przerywam mu - Ma być o czternastej, dzwoniłem, pytałem.

- Najwyraźniej plany się zmieniłem, bo jest teraz tu, a mówi, że potem nie ma czasu, więc zakazała mi cię odwołać - Wyjaśnia obojętnie.

- Poważnie? - Dziwię się.

Wczoraj myślałem, że w sobotę nie robi nic konkretnego. Może jest na mnie zła, że odwołałem wczoraj spotkanie, na które sam nalegałam. Jeśli tak, to dziewczyna nie odezwie się do mnie przed kilka dni.

Przecież to nie moja wina, że mój ojciec tego dnia uznał, że potrzebuję pomocy swojego jedynego syna w jakim głupim sprzątaniu i liczeniu przedmiotów, a później zrobieniu zamówienia, bo mój ojciec prawie w ogóle nie rozumie, jak posługiwać się internetem.

Siadam przy laptopie, rzucając do telefonu jedynie szybkie pożegnanie. Mam jeszcze dużo czasu.

Najpierw wpisuje w portal społecznościowy 'Kai Smith', pojawia się kilka, o ile nie kilkanaście, osób o takich danych, ale ten, którego szukam znajduje się, na początku listy. Wnioskuję tak po wspólnych znajomych, bo nie ma zdjęcia profilowego, ale Jay jest w znajomych.

Zjeżdżam trochę w dół, gdzie może być jakakolwiek możliwa wzmianka o Kaiu, jednak nie ma nic, więc przenoszę się na wyszukiwarkę internetową, wysyłając do kolegi zaproszenie do znajomych.

Pierwsze do pojawia mi się przeglądarce to sponsorowana reklama z aktorem Smith'em Alanem, omijam stroje szerokim łukiem.

''Tragiczny wypadek na przedmieściach Seltry City. [Zobacz zdjęcia] ''.

Klikam, a link przenosi mnie na popularny internetowy serwis informacyjny. Przelatuje szybko po artykule, by zobaczyć, jak bardzo długi jest. Kusi mnie, by od razu włączyć i wyświetlić galerie z kilkunastoma zdjęciami, jednak najpierw przelatuje szybko wzrokiem po artykule.

𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz