2.23

180 6 0
                                    

-Jesteś pewna że chcesz to zrobić?- Zapytała ostrożnie Luna patrząc nie przekonanym wzrokiem na jezioro.

Dobra przyznaję to był głupi pomysł.

Cholernie głupi pomysł.

Jednak nie miałam niczego większego w tym momencie pod ręką. Nie liczyć małej wanny w naszej łazience która lata młodości miała już za sobą. 

-Wiem że to jest idiotyczne.- Mruknęłam patrząc na morską toń.- Ale on mówił prawdę. 

-To Malfoy.- Krukonka pokręciła głową.- Myślałam że go znasz najlepiej. Jest kłamcą, manipulantem, gardzi wszystkimi a w szczególności twoim bratem. Mało argumentów żeby tego nie robić?

-Wiem że mówił prawdę.- Powtórzyłam jak mantrę.- Czuję to.

-Zrobisz co chcesz.- Westchnęła w końcu.- Ale przemyśl to jeszcze. 

-Nie ma się nad czym rozwodzić.- Zamaszystym ruchem wzięłam jajo, a Luna wypowiedziała zaklęcie które ochroniło mnie przed wodą.

-Jeszcze dodatkowo łamiemy prawo.- Blondynka przekręciła ironicznie oczami. Puściłam jej oczko i pewnie wskoczyłam do wody. Miałam kilka minut zanim braknie mi powietrza. Przycisnęłam jajo mocno a moja nagroda się otworzyła. 

-Szukaj nas tam tylko, gdzie słyszysz nasz głos,

Nad wodą nie śpiewamy, taki nasz już los,
A kiedy będziesz szukał zaśpiewamy tak:
To my mamy to, czego tobie tak brak.
Aby to odzyskać, masz tylko godzinę,
Której nie przedłużysz choćby i o krztynę.
Po godzinie nadzieję przyjdzie ci porzucić,
A to, czego tak szukasz, nigdy już nie wróci.

Z jajka wydobył się przepiękny głos który zaczął śpiewać. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Malfoy mówił prawdę.

Może nie był taki najgorszy.

Albo tylko tak udawał.

Albo skorzystał na tym.

Albo ktoś go zaczarował.

W mojej głowie pojawiły się tysiące myśli i scenariuszy. Nie byłam w stanie zatrzymać tego potoku domysłów. Jednak na ziemie sprowadził mnie brak powietrza.  Szybko wynurzyłam się. 

-MAM TO!- Krzyknęłam szybko patrząc na Lunę która stała blada jak ściana. Spojrzałam na nią a potem rozglądnęłam się na boki. I wtedy to zobaczyłam. W stronę jeziora pędził rozwścieczony Snape.

-Do gabinetu!- Krzyknął tak że aż w środku coś mi się przekręciło. Wyszłam z wody i niechętnie ciągnęłam za sobą jajo.

-CZY TY ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ Z TEGO CO TY ROBISZ?- Krzyknął od razu po wejściu do lochów.

-Wykonywałam zadanie Turnieju.- Wkurzyłam się.- Do którego ty i Drops mnie zmusiliście.

-Nie było innego wyjścia.- Westchnął czarnowłosy.

-Było.- Szepnęłam.- Szkoda że to zaszło już tak daleko. A mogłabym siedzieć spokojnie w swoim dormitorium i zająć się ważniejszymi sprawami. Jednak nie zawsze jak coś się dzieje to ja muszę tam być.

Zamaszyście podniosłam się z krzesła na którym siedziałam. Wyszłam od razu kierując się do wieży Ravenclawu. Nadal byłam cała mokra ale nie wzięłam ze sobą różdżki. Westchnęłam patrząc na całe zmoczone ubranie.

-Rosier?- Usłyszałam zimny głos nad uchem który sprawił że przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Potrząsnęłam głową ignorując to uczucie.

Born To Die ||Zakończone||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz