2.06

251 10 0
                                    

Ból.

Cmentarz. 

-,,Kocham cię,,

Zielone światło. 

Pior...

-Silver obudź się!- Usłyszałam jakiś głos nad uchem. Jak porażona piorunem otworzyłam oczy. I poczułam ból w okolicy pośladków.

-Co do cholery.- Mruknęłam przecierając zaspane oczy. 

-Witaj kochanie.- Zaśmiał mi się nad uchem jakiś męski głos. Spojrzałam na górę. Na jednym z siedzeń siedział mój jakże uroczy chłopak Cedric. 

-Bardzo śmieszne.- Warknęłam powoli wstając. Rozmasowałam sobie kark. Czułam się jakbym spała na kamieniach. 

-Wszystko w porządku?- Spytał puchon widząc moją niemrawą minę. Czułam się strasznie dziwnie. Nagle przez moje całe ciało przeszedł dreszcz. Aż poleciałam trochę do tyłu. Przytrzymałam się małego stolika przy oknie. Kolejny dreszcz przeszedł prze mnie i stało się coś czego się nie spodziewałam. Poczułam jak moja dusza wychodzi z ciała. Dosłownie. Było to podobne do nagłego szarpnięcia i uwolnienia się od ciężaru. Wszystko trwało dosłownie chwilę. Poczułam jak moje stopy dotykają czegoś na kształt podłogi. Otworzyłam ostrożnie oczy. Byłam nadal w pociągu. Nie no raczej ,,pociągu,,. Wszystko było szare i gdzieniegdzie skute lodem. Przeczuwałam że musiało być tam zimno. Ale ja byłam duchem. Nie czułam niczego. 

-Silver Potter.- Odezwał się głos który już znałam. Odwróciłam się już pewna co do tego dziwnego spotkania.

-Rowena?- Spytałam widząc piękną kobietę. Była taka jak ją zapamiętałam. Srebrne włosy tego samego koloru oczy. Na sobie miała oczywiście bardzo wystawną niebieską suknię. Średniowieczną. 

-Dorosłaś.- Stwierdziła przyglądając się mi. 

-Czego ode mnie chcesz?- Założyłam ręce na piersiach. Już widzę miny Cedrica i Luny. 

-Myślałam że nigdy nie pojmiesz co znaczy imię twojej lisicy.- Lekko zaśmiała się.- Ale to nie moja sprawa. Ja mam tylko ostrzeżenie.

-Wiesz co pisze na tej kartce.- Powiedziałam z wyrzutem.

-Czas nam się kończy.- Lód w pomieszczeniu zaczął zamarzać.- Mam za mało mocy...

-Streszczaj się.- Warknęłam czując dreszcz.

-W Hogwarcie...- I znowu znalazłam się w moim ciele...

Otworzyłam oczy. Miałam przed sobą twarz mojego chłopaka. Leżałam mu na kolanach. Świetnie...

-Boże Silver!- Krzyknął mnie przytulając. Przez moje ciało przeszło tysiące fajerwerków. 

-Nic mi się nie stało.- Mruknęłam odpychając go lekko od siebie. Rozglądnęłam się po przedziale. Nikogo oprócz nas tam nie było.- Gdzie jest Luna?

-Wyszła po wodę.- Puchon zmarszczył brwi.- Silver co się dzieje?

-Wszytko w porządku.- Odparłam tylko ale blizna zaczęła mnie piec. Skrzywiłam się ledwo zauważalnie ale chłopak i tak to zauważył. 

-Widzę przecież że coś jest nie tak.- Czemu musiałam trafić na takiego upartego?!

-Jest strasznie seksowny.- Wtrąciła się Arashi.

-Zamknij się.- Szepnęłam zaciskając pięści. Byłam zdenerwowana.

-Silver możesz mi przecież powiedzieć...- Przekręciłam oczami. Krew we mnie zawrzała. Chciałam mu powiedzieć ale to nie było takie proste przyznać się że miałam widzenie z jednym z założycieli Hogwartu.

Born To Die ||Zakończone||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz