2.16

215 10 0
                                    

-I to by było na tyle.- Zakończyłam moją opowieść. Cedric siedział przede mną na łóżku. Moja opowieść była tak nieprawdopodobna że prędzej uwierzyłby w to że Sev umył włosy. Jednak on nie patrzył na mnie jak a idiotkę. 

-Wow.- Szepnął po chwili.

-No.- Odparłam lekko się śmiejąc. 

-I ty jeszcze po takim czymś trzymasz się na nogach?- Powiedział nagle.- Mogłaś mi przecież powiedzieć.

-Dużo się działo.- Machnęłam ręką.- Teraz jest dobrze. 

No może nie do końca było ale przemilczmy ten fakt. Potem jeszcze przez dłuższą chwilę gadałam z chłopakiem. 

-Nadal nie mogę w to uwierzyć że tak długo trzymałaś to w sobie.- Pokręcił nagle głową. 

-Przestań.- Fuknęłam.- Przeżyłam. Jak zawsze.

-No właśnie o to chodzi.- Brunet wstał z łóżka i szybko skierował się do okna.- Nie o to chodzi w życiu Silver. 

-Nie chcę się kłócić.- Westchnęłam podchodząc do niego. Przez chwilę zapatrzyłam się na słońce chowające się za horyzontem. Myślałam o wszystkich sprawach. Nawet o wizjach w gabinecie dyrektora czy o Rowenie. Na mój mózg było tego za dużo. Jednak od czego ma się w sobie drugie oblicze?

-Arashi.- Szepnęłam.- Jesteś tam?

W końcu dawno się nie odzywała. 

-Silver twoje oczy...- Przerwał moje rozmyślania mój chłopak. Chwyciłam za lusterko stojące na na szafce. Moje oczy świeciły się na niebiesko. Spojrzałam niepewnie na bruneta.

-Przepraszam.- Mruknęłam zasłaniając je jakoś. 

-Nie.- Cedric mocno przytrzymał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Poczułam na całym ciele te same iskry co zawsze.- Są piękne. 

-Jestem gotowa.- Powiedziałam nagle patrząc w te jego magiczne brązowe oczy.- Jestem gotowa bo nie jestem w tym sama. Mam ciebie, Lunę, Severusa i... o Roweno!

Szybko odsunęłam się od puchona. Zapomniałam totalnie o Harrym. Co ze mnie za siostra? Na Godryka ale to spieprzyłam. Brawo Silver. Nie ma co. 

-Ej przerwałaś taką romantyczną chwilę.- Diggory widocznie posmutniał.

-Wrócę.- Przyłożyłam mu palec do ust.- Tylko najpierw coś zrobię.

Uśmiechnęłam się słodko i w nadnaturalnym tempie ruszyłam pod Wieżę Gryffindoru.

------------------------------------------

-Nie jesteś gryfonką.- Mruczała coś pod nosem Gruba Dama.- Nie mogę cię wpuścić.

-Przyszłam do bra... Harrego.- Poprawiłam się szybko niewinnie zagryzając wargę.

-Ach tak.- Westchnęła. Przybrałam na twarz słodki uśmiech. Gruba dama jęknęła i otworzyła przejście.- ŻEBYM TEGO NIE ŻAŁOWAŁA!

-Nie będzie pani.- Odparłam i szybko weszłam. W pokoju wspólnym byli wszyscy gryfoni. 

-O kogo my tu mamy.- Odezwał się jakiś znany mi głos.- Kolejna przyszła. 

Zmarszczyłam brwi. To był głos Rona. Odwróciłam się w jego stronę.

-Czego tu szukasz?- Zapytał cały czerwony ze złości. 

-Na pewno nie ciebie.- Odparłam skanując go wzrokiem.- Gdzie jest Harry?

-Ten kłamca?- Prychnął.- Pewnie zaraz się tu zjawi. Swoich ciągnie do siebie. 

-Czy on nas właśnie obraził?- Oho Arashi się trochę uniosła. 

-Słuchaj rudy.- Warknęłam łapiąc go za koszulkę.- Nie obchodzisz mnie ty ani to co sobie myślisz. Szukam Harrego, a nie twojej nic nie znaczącej opinii. Więc gdzie on jest?

-Na... na.. ggórze.- Wyjąkał jeszcze bardziej czerwony.- Pokój numer 5.

-Dobry chłopczyk.- Uśmiechnęłam się słodko. Zdecydowanie za dużo czasu z Cho. Zdecydowanie. 

-Harry jesteś?- Zapukałam w drzwi.- Harry ja... schrzaniłam wiem. Przepraszam.

Drzwi lekko zaczęły się otwierać. 

-Harry.-Szarpnęłam za nie tak że zobaczyłam go całego.- Wybaczysz mi. 

Nie odpowiedział nic. Jedynie mocno się do mnie przytulił. Poczułam się jak starsza siostra. Prawdziwa starsza siostra. 

-Nie wrzuciłem tego nazwiska do kartki.- Powiedział.

-Ja też nie.- Westchnęłam.

-Oni mnie nienawidzą.- Kontynuował.- Nawet Ron. Została mi tylko Hermiona.

Wtedy uświadomiłam sobie jak to musiało być mu ciężko. Ja umiałam się obronić. Ale on? Przecież wyglądał jak wygłodzone dziecko. Bez obrazy bracie. Ale i tak nie mógł nic zrobić. Przynajmniej Hermiona miała mózg. 

-Mnie też.- Próbowałam go jakoś pocieszyć. Jedyne co mogłam zrobić.

-Nasze życie jest do kitu.- Stwierdził kładąc się na łóżku. 

-To tylko zła chwila.- Odparłam spokojnie.- Nie złe życie. 

-Jesteśmy Potterami.- Prychnął.- Odkąd się urodziliśmy, Voldemort chce nas zabić. Ja myślę... nie ja wiem że coś z tym Turniejem jest nie tak. 

-Musimy czekać.- Przygryzłam lekko wargę.

-Na co?- Spytał ironicznie.- Na gwiazdkę z nieba? 

-Na moment w którym skończymy tą całą szopkę.- Syknęłam.- Na razie stój na uboczu i ucz się. To jedyne co możesz na razie robić. 

-A ty?- Odparł już spokojniejszy.- Czym ty się zajmiesz?

-Mam kilka spraw do załatwienia.- Mruknęłam tajemniczo.- Graj swoją rolę Harry to wszystko co musisz na razie robić.

-A ty jaką rolę zagrasz?

-Ja będę reżyserem tylko na początek muszę wyeliminować konkurencję. 

Nawet nie wiedziałam że to będzie takie trudne. I że będę musiała przejść tak wiele żeby stać się tym kim chcę być...

----------------------------------------

Dni mijały. Na dosyć spokojnej atmosferze zleciał nam cały październik i listopad. Był dokładnie 24 listopada. Dzień 1 zadania. Dowiedziałam się już wcześniej o co chodzi z tym zadaniem. Miałam zabić smoka. To było prostsze niż zrobienie bułki z masłem. Dlatego Rowena podczas naszego spotkania powiedziała imię Dracona. Jego imię po łacinie znaczy smok. Tylko że dowiedziałam się tego od Harrego. No ale cóż. Próbowałam rozpracować kilka rzeczy. Jak na przykład wizje i moją lisią naturę. Nie udało się ale to jeszcze nie koniec. Moja przygoda dopiero się zaczęła. To właśnie tego dnia zaczął się początek końca. Ten dzień zmienił wszystko i pociągnął za sobą wiele różnych spraw. To właśnie tym dniu zaczęła się moja przygoda. W dniu pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego...

Born To Die ||Zakończone||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz