Hogwart zawsze był w moim poczuciu niezwykły. I pomimo tego że byłam już tu dużo razy zawsze robił na mnie takie same wrażenie. Wzięłam głęboki oddech rozkoszując się chwilą i poprawiłam bandaż na moim nadgarstku który zasłaniał bliznę taką samą jaką miał mój brat- Harry.
-Silver holibka jak ja cię dawno nie widziałem.- Usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się z wielkim bananem na twarzy. Przede mną stał nie kto inny jak gajowy Hogwartu Hagrid.
-Przez te 2 lata nic się nie zmieniłeś.- Rzuciłam widząc starego przyjaciela. Z Hagridem poznałam się przez przypadek kiedy jeszcze Dumbledore nie zadecydował gdzie będę się uczyć.
-Ty za to bardzo wydoroślałaś.- Odparł puszczając mu oczko.
-Czy ja wiem.- Mruknęłam do siebie podchodząc bliżej przyjaciela.
-Pirszoroczni pirszoroczni!- Zaczął nawoływać olbrzym i po chwili już wszyscy siedzieli w łódkach które poprowadziły nas pod same bramy Hogwartu.
-To wszyscy.- Krzyknął do kobiety stojącej na podeście. Ona tylko kiwnęła głową i kazała iść za nami. Więc to pewnie słynna McSzczota wychowawczyni Gryfonów. Słyszałam o niej pewne historie ale nigdy nie spotkałam jej oficjalnie. Kiedy stanęliśmy przed wrotami do jak myślałam Wielkiej Sali nagle odwróciła się do nas.
-Pierwszoroczni wejdą kiedy otworzę wam drzwi.- Zaczęła swój wywód na temat domów jak mają się zachowywać i takiego typu wprowadzające teksty. Nie chciało mi się tego zbytnio słuchać więc oparłam się o najbliższą kolumnę i rozglądnęłam się po korytarzu. Nie znajdowało się tam nic takiego ale to miejsce zaczęła mi przypominać dom. Dom którego nigdy nie miałam.
-Za moich czasów było lepiej.- Usłyszałam głos z tyłu odwróciłam się w tamtą stronę. Korytarzem szedł dosyć stary mężczyzna zgarbiony i niezbyt przystojny.- Brak wychowania i szacunku.
-Ty.- Usłyszałam głos nauczycielki z tyłu głowy. Powoli odwróciłam się by się jej przyjrzeć. Na pierwszy rzut oka wydawała się być surowa i bezuczuciowa ale w jej oczach zobaczyłam że wcale taka nie jest. To tylko maska ukazywana uczniom.
-Tak?- Zapytałam podchodząc do niej bliżej. Opiekunka gryfonów spojrzała na mnie z pobłażaniem.
-Gdzie masz szatę?- Odparła skanując mnie wzrokiem. Przyglądnęłam się swojemu strojowi zwykłe czarne spodnie czarna kurtka bluzka i buty. Nie widziałam w tym nic nienadzwyczajnego. Dopóki nie skapnęłam się że nie założyłam szaty.
-No super.- Mruknęłam pod nosem. W oczach Minerwy zauważyłam rozbawienie ale także nutkę zdenerwowania i melancholii.
-No cóż nie mamy czasu na to żebyś się przebrała.- Odpowiedziała rzeczowym tonem a wtedy zauważyłam że dzieci wyszły już na przydział. Westchnęłam i pokiwałam głową. -No idź już idź.
Zostałam brutalnie wypchnięta za drzwi.
Żebym tylko się do Gryffindoru nie dostała.
Cała sala patrzyła na mnie jak na kosmitę. Wzięłam głęboki wdech i pewnie rozglądnęłam się po sali. Była ogromna. Niestety nie miałam czasu dalej nad tym myśleć. Postawiłam krok i uśmiechnęłam się pod nosem. Co jak co ale moja lisia część uwielbiała być w centrum uwagi. Cały czas się uśmiechając ruszyłam do stołka. Moje brązowe włosy falowały przy każdym kroku. Dzięki codziennym ćwiczeniom w Durmstrangu zachowałam szczupłą sylwetkę więc nie dziwię się ze stołu jak mniemam ślizgonów poleciało kilka gwizdów. Kątem oka zobaczyłam jednak że Snape posłał im zabójcze spojrzenie więc szybko ustały. Stołek co prawda był zbyt mały jak na mnie więc nie spodziewałam się że będę wyglądać jakoś wspaniale. Ale i tak najgorszą rzeczą z tego wszystkiego okazała się ta stara czapka.
-Nie jestem stara panno Potter.- Wysyczała w moją stronę. Tak tysiąc lat nie za dużo.
-Wyszczekana po tatusiu.- Wymruczała.- Huflepuff odpada to nie dom dla ciebie. Gryffindor- jesteś podobna do rodziców ale nie wiem czy twój lis będzie się tam dobrze czuł. Inteligentna sprytna i niebezpieczna ale nie samolubna. Trudny wybór. Trudny.
-Decyduj się.- Mruknęłam pod nosem. Siedziałam tam już chyba 15 minut i zaczęło robić mi się nie wygodnie.
-Albusie!- Zagrzmiała czapka na całą salę i już drugi raz tego dnia wszyscy spojrzeli na mnie jak na kosmitę.- Pozwól na chwilę.
Dyrektor nawet na mnie nie patrząc poderwał się ze swojego miejsca zabrał czapkę z mojej głowy i zniknął w pomieszczeniu obok. Wszyscy zdawali się zainteresowani moją osobą a ja popatrzyłam się na Severusa. Pomimo iż zachował kamienną twarz wyczytałam z jego wzroku że nie wie za bardzo o co chodzi. Siedziałam kolejne 15 minut na tym stołku i teraz to już kompletnie zaczęłam się męczyć. Po długiej chwili Drops wrócił z tą głupia czapką w ręku. Podał ją Minerwie.
-Silver porozmawiajmy po uczcie.- Szepnął i od razu odszedł w stronę stołu nauczycielskiego. W tym samym czasie nauczycielka założyła mi od nowa Tiarę.
-Jesteś gotowa?- Zapytała po 3 sekundach.
-Od urodzenia.- Odparłam z przekąsem.
-RAVENCLAW!
CZYTASZ
Born To Die ||Zakończone||
FanficYou think, you know the story, But only know how it's ends, To get to the heart of the story, You have to go back to the beginning... Silver Potter nie ma łatwego życia. Wszyscy (w tym jej brat) myślą że nie żyje. Jako jedyna dziewczyna uczy sie w D...