1.20

319 18 0
                                    

-Ona... niebezpieczna... księżyca.- Pojedyncze słowa przelatywały przez mój mózg w ekspresowym tempie. Słyszałam także jakieś szmery które z każdą minuta się nasilały. Czułam ból w kilku miejscach na ciele. I tykającą bombę w sercu.

-To jeszcze dziecko!- Krzyknął ktoś nagle. Zrozumiałam każde słowo. Dreszcz przeszedł przez każdą cząstkę mnie.

-Przecież wiesz co oznacza 8 faza dla kitsune!- Odezwał się kolejny głos.

-Muszę porozmawiać z Dumbledorem w tej sprawie.- Odparł ten pierwszy.

-Bo on jest świętym tak że nie możemy sobie bez niego dać rady!- Rozpoznałam ten głos. To była ta kobyła która wczoraj celowała we mnie tym gównianym łukiem. Doigra się. Tylko muszę otworzyć oczy.  Próbowałam zmusić się do jakiejkolwiek reakcji. Po chwili zacisnęłam rękę. W końcu udało mi się otworzyć oczy. Znajdowałam się na jakiejś polanie. Było tam kilka legowisk ale nic poza tym. Był już dzień czyli jakoś przeżyłam pełnie. Jednak coś było nie tak. Czułam się dziwnie. Bardzo dziwnie. Widziałam każdą mrówkę która poruszała się pod moimi stopami. Słyszałam z jakim łoskotem liść opada na ziemię. I poczułam coś. Coś strasznie śmierdzącego. 

-Ty!- Odwróciłam się w stronę tego smrodu. Skrzyżowałam wzrok z tą końską kupą gówna.

-Lucrezia uspokój się.- Inny centaur stanął pomiędzy nami.- Jak się czujesz?

-Dobrze.- Odparłam na pytanie pół konia.- Gdzie ja jestem?

-Głupie pytanie.- Mruknęła Arashi.

-Jesteśmy w naszym obozie.- Odezwał się jakiś inny centaur.- Jak się nazywasz?

-Silver.- Powiedziałam powoli wstając z legowiska.

-Musimy porozmawiać.- Syknęła ta nędzna podróba kobiety. Kiwnęłam sarkastycznie głową.

-Silver jak zapewne wiesz jesteś kitsune.- Zaczął ten który spytał mnie o samopoczucie. Przytaknęłam.- Kiedy tacy czarodzieje jak ty wchodzą w 8 faze księżyca staja się potężniejsi.

Uniosłam brwi. Teraz już wiem o co chodzi z tymi wyczulonymi zmysłami.

-Istnieje coś takiego jak rodzaje lisów.- Odezwał się ten drugi męski pół koń.

-Rodzaje?- Spytałem nie rozumiejąc. Centaur sięgnął po coś z torby która leżała niedaleko.

-Istnieje 13 typów kitsune.- Mruknęła ta kobyła.- Niebiańskie, Duchowe, Czasowe, Oceaniczne, Rzeczne, Muzyczne, Górskie, Ziemskie, Leśne, Wietrzne, Ogniste i Grzmotne 

-Jest ich 12.- Stwierdziłam patrząc na zwitek papieru.

-O 13 lepiej nie wspominać.- Odparła z westchnięciem.

-Kontynuując.-Przerwał ten pierwszy pół mężczyzna.- Ta faza księżyca wypadła wczoraj.

-Domyśliłam się.- Warknęłam cicho.

-Ile masz lat?- Zagadnął najlepiej nastawiony centaur.

-Prawie 14.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Wyglądasz na starszą.- Mruknęła ,,kobieta,,.

-Możecie mi nie przerywać?- Ups ktoś się zdenerwował.- Po tej fazie nie dość że twoje umiejętności się bardziej wyostrzyły ale także możesz odkryć swój rodzaj.

-Tak po prostu?- Nie chciało mi się zbytnio w to wierzyć.

-Wystarczy już.- Odezwała się ta sucz.- Dumbledore już idzie.

Jak na komendę na polanie pojawił się dyrektor.

-Firenzo.- Skłonił głowę ku centaurom.- Silver tutaj jesteś. Dziękuję za zajęcie się nią i przepraszam jeżeli sprawiła kłopot.

Czarodziej załapał mnie szybko za rękę. Nie zdążyłam wykonać żadnego ruchu. Poczułam tylko jak papirus znajduje się w mojej ręce...

---------------------------------------------------------------------------------------------------

-Przepraszam no...- Powiedziałam widząc wściekłą minę Snapea.- Nie chciałam żeby tak się stało.

-To już i tak nie ważne.- Odezwał się stojący przy oknie Drops.- Może to i lepiej że się dowiedział. W końcu jesteście rodzeństwem...

Severus zniknął w jednej chwili. Oglądnęłam się na drzwi. W nich stał mój młodszy o kilka minut brat. Westchnęłam.

-Witaj Harry.- Wykrzyknął radośnie mężczyzna.- Chyba macie sobie coś do wyjaśnienia.

Uśmiechnęłam się smutno i wyszłam z pomieszczenia.

-Więc...- Zaczęłam kiedy byliśmy już sami na korytarzu.

-Więc...- Odparł takim samym tonem.

-Ej.- Dałam mu lekkiego kuksańca.- Jestem starsza masz się do mnie zwracać z szacunkiem.

-Jeszcze czego?- Zapytał śmiejąc się. Po chwili na mojej twarzy także zakwitł duży uśmiech.

-Nie chciałam żeby tak wyszło.- Odparłam już na poważnie.- Wiem że pewnie nie chcesz ze mną mieć nic wspólnego ale...

Gryfon podszedł do mnie i mocno przytulił. Bardzo mocno jak na chłopaka jego budowy.

-Zawsze będziesz moją siostrą.- Powiedział ze łzami w oczach.- Mamy tylko siebie. Jeżeli będziemy jeszcze wątpić w siebie nawzajem to już nie mamy powodu do życia.

W tamtej chwili po moich policzkach toczył się ocean łez. Pierwszy raz od wielu lat poczułam co to naprawdę rodzina...

-Na Godryka tylko nie płacz.- Zaśmiał się wycierając swoje łzy. Uśmiechnęłam się kolejny raz tego dnia.

Resztę czasu spędziliśmy na wyjaśnianiu kilku tajemniczych spraw. I wspominaniu innych rzeczy. Nie obyło się bez przypomnienia kto jest tym starszym. Wracałam do wieży szczęśliwa i bardzo zmęczona. Bardzo bardzo zmęczona.

-Silver!- Usłyszałam jakieś wołanie z końca korytarza. Odwróciłam się. O Roweno! Zapomniałam o nim.

-Cedric.- Powiedziałam odwracając się.- Ja...

-Nie musisz.- Przerwał mi i podbiegł do mnie.- To nie jest już ważne.

Znowu wpił się w moje usta. Boże wtedy to były jakieś fajerwerki. Teraz to był prawdziwy prąd który przechodził przez całe moje ciało.

-Ałć.- Mruknął puchon.- Kopiesz.

-Skąd wiedziałeś?- Spytałam patrząc w jego oczy.

-Lupin mi powiedział.- Uśmiechnęłam się i jeszcze raz wpiłam się w jego usta.

Pierwszy raz od jakiegoś czasu wszytko było na swoim miejscu. Pierwszy raz od jakiegoś czasu czułam się kochana i potrzebna. Pierwszy raz od jakiegoś czasu poczułam nadzieję. A za niedługo to wszytko miało się rozpaść jak domek z kart...

Born To Die ||Zakończone||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz