2.07

239 12 0
                                    

-Ron!- Wrzasnął Moody tak że aż wszyscy podskoczyliśmy na siedzeniach.- Jakie znasz zaklęcie niewybaczalne?

Chłopak wyglądał tak jakby zaraz miał się rozpłakać. Z resztą inni też nie wyglądali najlepiej. 

-Czy mu się w głowie poprzewracało?- Spytała mnie szeptem Luna. Zamrugałam oczami nie pewna tego co widziałam. Czy normalny nauczyciel pyta się czternastolatków o zaklęcia niewybaczalne? I czy w ogóle nawet na ostatnim roku mówią o takich rzeczach?

-Tata mi chyba o jakimś wspominał...- Wyjąkał w końcu Ron.- ...Imperius czy jakoś tak.

-Ah tak.- Mruknął mężczyzna.- Pewnego czasu przysporzyło wiele kłopotów Ministerstwu.

Podszedł do pudełka stojącego na biurku i wyciągnął z niego średnich rozmiarów pająka. Teraz twarz Rona zrobiła się zielona. 

-Imperio.- Co? Czy? Na Merlina! Spojrzałam na zwierze które wykonywało wolę czarodzieja. Pająk przeskakiwał z jednego ucznia na drugiego. Był też na młodym Weasleyu który prawie wybiegł z klasy. Trafił też na ryj Malfoya. Normalnie bym się się śmiała ale teraz miałam blokadę. Z twarzy ślizgona, pajęczak przeniósł się na moją dłoń.

-Pomóż mi.- Usłyszałam ciche skomlenie zwierzęcia w swojej głowie. Przerażona spojrzałam w jego oczy.

-Nie musisz tego robić.- Pomyślałam. Pająk widocznie rozluźnił się po tych słowach. Poruszył nogą stawiając krok. Odetchnęłam z ulgą i przeniosłam wzrok na nauczyciela. Zaciskał różdżkę patrząc z nienawiścią to na mnie to na zwierzę. 

-Imperio.- Szepnął tak że tylko ja z moim nadnaturalnym słuchem go usłyszałam. Pająk w jednej chwili znalazł się w jego ręce.- Longbottom! Następne!

Gryfon podskoczył na krześle słysząc swoje nazwisko. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech. 

-Cruciatus.- Jęknął chłopak. Zmarszczyłam brwi. Longbottom. To nazwisko mi coś mówiło. Zaraz czy to nie jego rodzice działali w Zakonie? I zostali torturowani przez Bellatrix... Cruciatusem. 

-Crucio!- Biedne zwierzątko zaczęło zwijać się z bólu. Moje oczy wyglądały jak dwa spodki. Czy ten kolo jest normalny?

-Niech pan przestanie!- Hermiona podniosła się z krzesła. Oko Moodiego przeniosło się błyskawicznie na mnie.

-Rosier!- Zagrzmiał tak że poczułam prąd w swoim ciele.- Ostatnie!

Wzięłam głęboki oddech. Raz się żyje. Wstałam cały czas patrząc mu w oczy. Orzeł na mojej piersi zaświecił jak żywy. Czuję że Rowena maczała w tym palce.

-Avada Kedavra.- Odparłam spokojnie i podniosłam lekko podbródek. Wszyscy znajdujący się w sali rzucili mi przerażone spojrzenie. Alastor uśmiechnął się zwycięsko i wycelował różdżką w swoją ofiarę.

-Avada Kedavra.- Pająk upadł bez życia. Na mojej twarzy nie było nic. Wieczna obojętność.

Jeszcze za to zapłaci.

------------------------------------------------------------------------------------

-Po prostu go zabił?- Spytał wciąż nie dowierzający Cedric.

-Mam ci to zademonstrować?- Przekręciłam oczami. Czasami naprawdę nie wytrzymałam z nim.

-Lepiej nie.- Pokręcił głową i podniósł ręce w geście poddania się. Zaśmiałam się lekko. 

-Nie gadajmy już o tym.- Westchnęłam, słysząc w głowie proszący głos zwierzęcia.- Cho na uczcie stwierdziła że zgłasza się do Turnieju.

-To nie słyszałaś?- Zmarszczyłam zdegustowana brwi widząc jak chłopak ochlapał się kakao które pił.

-A o czym miałam słyszeć?- Wzięłam jakiś ręcznik i wytarłam lekko wielką brązową plamę na jego piersi.

-Do Turnieju można się zgłaszać tylko od ukończenia 17 roku życia.- Zatrzymałam rękę w połowie wycierania. 

-Nie mówisz poważnie.- Szepnęłam.

-Dumbledore to wczoraj ogłosił.- Jak mogłam wypuścić najważniejszą informację? Stałam jak skonfundowana dopóki puchon wyciągnął ręcznika z mojej ręki i przyciągnął bliżej siebie.

-Teraz ta szmata się nie zgłosi.- Rzuciłam ukrywając swoją radość że Harry nic nie odwali. 

-Właśnie...- Zaczął nie pewnie.-...ja chciałem się do niego zgłosić.

Poczułam jakbym dostała mocny kop w twarz. 

-Żartujesz?- Prychnęłam rozluźnić atmosferę. Mina bruneta była poważna.- Czyli nie żartujesz.

Odeszłam od niego dwa kroki i przeczesałam dłonią włosy.

-Ludzie w tym umierają.- Powiedziałam starając się panować nad swoim głosem.- I ty tam się pchasz na własne życzenie?

-Wiedziałem że nie zrozumiesz.- Odparł łapiąc się za kark.

-Masz rację nie rozumiem!- Krzyknęłam zdenerwowana.- Chcesz popełnić samobójstwo czy co?

-Postaw się w mojej sytuacji!- On też się zdenerwował. Zmarszczyłam brwi.

-O co ci chodzi?- Wzięłam głęboki oddech. To się skończy źle.

-To ja jestem facetem w tym związku okej?- Wskazał palcem na siebie.- Powinienem cię chronić i być zawsze tym silniejszym okej? A nie ty zawsze ratujesz nie tylko siebie ale także i mnie z każdej opresji!

Zatkało mnie. Dosłownie. Stałam i nie wiedziałam co powiedzieć. Z jego wypowiedzi wynikało że przy mnie czuje się mało męski. W pewnym monecie zachciało mi się śmiać z absurdu tego stwierdzenia ale nie chciałam dodatkowo zaostrzać sytuacji. 

-Chcesz to zrobić po to żeby mi coś udowodnić czy sobie?- Spytałam w końcu.

-Może nie chce być całe życie kojarzony z Silver Potter?- Odpowiedział pytaniem. Ałć. Trochę zabolało.

-Po prostu wyjdź.- Pokręciłam głową.- Nie mam już sił na takie rzeczy.

Cedric pokiwał lekko głową i wyszedł. Skierowałam swoje kroki do łazienki. Potrzebowałam czegoś co zmyje resztki naszej ostrej konwersacji. Z przerażeniem stwierdziłam że moje oczy świecą się na niebiesko...

Born To Die ||Zakończone||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz