-Ron!- Wrzasnął Moody tak że aż wszyscy podskoczyliśmy na siedzeniach.- Jakie znasz zaklęcie niewybaczalne?
Chłopak wyglądał tak jakby zaraz miał się rozpłakać. Z resztą inni też nie wyglądali najlepiej.
-Czy mu się w głowie poprzewracało?- Spytała mnie szeptem Luna. Zamrugałam oczami nie pewna tego co widziałam. Czy normalny nauczyciel pyta się czternastolatków o zaklęcia niewybaczalne? I czy w ogóle nawet na ostatnim roku mówią o takich rzeczach?
-Tata mi chyba o jakimś wspominał...- Wyjąkał w końcu Ron.- ...Imperius czy jakoś tak.
-Ah tak.- Mruknął mężczyzna.- Pewnego czasu przysporzyło wiele kłopotów Ministerstwu.
Podszedł do pudełka stojącego na biurku i wyciągnął z niego średnich rozmiarów pająka. Teraz twarz Rona zrobiła się zielona.
-Imperio.- Co? Czy? Na Merlina! Spojrzałam na zwierze które wykonywało wolę czarodzieja. Pająk przeskakiwał z jednego ucznia na drugiego. Był też na młodym Weasleyu który prawie wybiegł z klasy. Trafił też na ryj Malfoya. Normalnie bym się się śmiała ale teraz miałam blokadę. Z twarzy ślizgona, pajęczak przeniósł się na moją dłoń.
-Pomóż mi.- Usłyszałam ciche skomlenie zwierzęcia w swojej głowie. Przerażona spojrzałam w jego oczy.
-Nie musisz tego robić.- Pomyślałam. Pająk widocznie rozluźnił się po tych słowach. Poruszył nogą stawiając krok. Odetchnęłam z ulgą i przeniosłam wzrok na nauczyciela. Zaciskał różdżkę patrząc z nienawiścią to na mnie to na zwierzę.
-Imperio.- Szepnął tak że tylko ja z moim nadnaturalnym słuchem go usłyszałam. Pająk w jednej chwili znalazł się w jego ręce.- Longbottom! Następne!
Gryfon podskoczył na krześle słysząc swoje nazwisko. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech.
-Cruciatus.- Jęknął chłopak. Zmarszczyłam brwi. Longbottom. To nazwisko mi coś mówiło. Zaraz czy to nie jego rodzice działali w Zakonie? I zostali torturowani przez Bellatrix... Cruciatusem.
-Crucio!- Biedne zwierzątko zaczęło zwijać się z bólu. Moje oczy wyglądały jak dwa spodki. Czy ten kolo jest normalny?
-Niech pan przestanie!- Hermiona podniosła się z krzesła. Oko Moodiego przeniosło się błyskawicznie na mnie.
-Rosier!- Zagrzmiał tak że poczułam prąd w swoim ciele.- Ostatnie!
Wzięłam głęboki oddech. Raz się żyje. Wstałam cały czas patrząc mu w oczy. Orzeł na mojej piersi zaświecił jak żywy. Czuję że Rowena maczała w tym palce.
-Avada Kedavra.- Odparłam spokojnie i podniosłam lekko podbródek. Wszyscy znajdujący się w sali rzucili mi przerażone spojrzenie. Alastor uśmiechnął się zwycięsko i wycelował różdżką w swoją ofiarę.
-Avada Kedavra.- Pająk upadł bez życia. Na mojej twarzy nie było nic. Wieczna obojętność.
Jeszcze za to zapłaci.
------------------------------------------------------------------------------------
-Po prostu go zabił?- Spytał wciąż nie dowierzający Cedric.
-Mam ci to zademonstrować?- Przekręciłam oczami. Czasami naprawdę nie wytrzymałam z nim.
-Lepiej nie.- Pokręcił głową i podniósł ręce w geście poddania się. Zaśmiałam się lekko.
-Nie gadajmy już o tym.- Westchnęłam, słysząc w głowie proszący głos zwierzęcia.- Cho na uczcie stwierdziła że zgłasza się do Turnieju.
-To nie słyszałaś?- Zmarszczyłam zdegustowana brwi widząc jak chłopak ochlapał się kakao które pił.
-A o czym miałam słyszeć?- Wzięłam jakiś ręcznik i wytarłam lekko wielką brązową plamę na jego piersi.
-Do Turnieju można się zgłaszać tylko od ukończenia 17 roku życia.- Zatrzymałam rękę w połowie wycierania.
-Nie mówisz poważnie.- Szepnęłam.
-Dumbledore to wczoraj ogłosił.- Jak mogłam wypuścić najważniejszą informację? Stałam jak skonfundowana dopóki puchon wyciągnął ręcznika z mojej ręki i przyciągnął bliżej siebie.
-Teraz ta szmata się nie zgłosi.- Rzuciłam ukrywając swoją radość że Harry nic nie odwali.
-Właśnie...- Zaczął nie pewnie.-...ja chciałem się do niego zgłosić.
Poczułam jakbym dostała mocny kop w twarz.
-Żartujesz?- Prychnęłam rozluźnić atmosferę. Mina bruneta była poważna.- Czyli nie żartujesz.
Odeszłam od niego dwa kroki i przeczesałam dłonią włosy.
-Ludzie w tym umierają.- Powiedziałam starając się panować nad swoim głosem.- I ty tam się pchasz na własne życzenie?
-Wiedziałem że nie zrozumiesz.- Odparł łapiąc się za kark.
-Masz rację nie rozumiem!- Krzyknęłam zdenerwowana.- Chcesz popełnić samobójstwo czy co?
-Postaw się w mojej sytuacji!- On też się zdenerwował. Zmarszczyłam brwi.
-O co ci chodzi?- Wzięłam głęboki oddech. To się skończy źle.
-To ja jestem facetem w tym związku okej?- Wskazał palcem na siebie.- Powinienem cię chronić i być zawsze tym silniejszym okej? A nie ty zawsze ratujesz nie tylko siebie ale także i mnie z każdej opresji!
Zatkało mnie. Dosłownie. Stałam i nie wiedziałam co powiedzieć. Z jego wypowiedzi wynikało że przy mnie czuje się mało męski. W pewnym monecie zachciało mi się śmiać z absurdu tego stwierdzenia ale nie chciałam dodatkowo zaostrzać sytuacji.
-Chcesz to zrobić po to żeby mi coś udowodnić czy sobie?- Spytałam w końcu.
-Może nie chce być całe życie kojarzony z Silver Potter?- Odpowiedział pytaniem. Ałć. Trochę zabolało.
-Po prostu wyjdź.- Pokręciłam głową.- Nie mam już sił na takie rzeczy.
Cedric pokiwał lekko głową i wyszedł. Skierowałam swoje kroki do łazienki. Potrzebowałam czegoś co zmyje resztki naszej ostrej konwersacji. Z przerażeniem stwierdziłam że moje oczy świecą się na niebiesko...
CZYTASZ
Born To Die ||Zakończone||
FanfictionYou think, you know the story, But only know how it's ends, To get to the heart of the story, You have to go back to the beginning... Silver Potter nie ma łatwego życia. Wszyscy (w tym jej brat) myślą że nie żyje. Jako jedyna dziewczyna uczy sie w D...