Rozdział 6. Wypad I Początek Planu.

268 39 12
                                    

Jechałem w umówione miejsce. To była szansa, żeby go wyczuć. Siebie nie muszę, bo wiem, że się w nim podkochuje. W sumie to za mało powiedziane.

Po dotarciu na miejsce, Jude już na mnie czekał. Zszedłem z roweru i podszedłem.

- Cześć. - rzekł, robiąc swój firmowy uśmiech.

- Hej. - odpowiedziałem. Serce momentalnie przyspieszyło, a nogi wręcz szalały. Pamiętam jak kiedyś w szkole było coś o opaniwywaniu emocji. Teraz żałuję, iż nie słuchałem. Musiałem prędko wymyślić własny sposób, inaczej ten wypad zmieni się w katastrofę.

- To dokąd jedziemy? - spytałem, by przerwać ciszę.

- Przejechalibyśmy się do lasu (dop. autora: tylko grzecznie tam xD), a potem gdzieś do jakiegoś parku.

- Dobrze. - nie dobrze! Nie cierpię lasu. Kleszcze, pająki i inne owady. Ugh, okropieństwo...

Wzięliśmy rowery i ruszyliśmy w drogę. Chłopak co jakiś czas się popisywał. Widać było jego zadowolenie, już nie wspominając o jego uśmiechu, sięgającemu od ucha, do ucha. Potrafił przez długie minuty szczerzyć zęby i robił wszystko, żebym to widział. To była jedna z wielu rzeczy, które sprawiają, iż mi na nim tak bardzo zależy. Te jego poczucie humoru, troskliwość. Znalazł na mnie sposób. Obym ja znalazł na niego...

Obudziłem się jak wjeżdżaliśmy do lasu. Urwałem kontakt umysłowy z wyobraźnią i zacząłem się zastanawiać co robić.

- Nie mam siły! Kiedy postój? - marudziłem.

- Jeszcze kawałek. Masz słabą kondycję, ale jak na taki kawałek drogi, to byłeś wytrwały.

- Dzięki. - mruknęłam ironicznie.

- No co?

- Nie no nic, nic.

- Powiedz.

- Nie.

- Bo?

- Bo nic się nie dzieje. - nu nunu Jude.

- Nie skazuj mnie na męki. Chcę wiedzieć.

- Przykro mi, ale muszę pana powiadomić, iż będzie Pan przeżywał męki.

- O nie. Tak się nie będziemy bawić.

- Słucham?!

Zatrzymał się, a ja zaraz za nim. Zostawiliśmy rowery, a ja w między czasie, rozmyślałem jaki kit mu wcisnąć.

- Zaraz z tobą skończę. - rzekł.

- Co?! - zacząłem uciekać. Wiadome było, że w końcu mnie złapie, ale warto zyskać na czasie.

- Nie uciekniesz mi! - wołał, śmiejąc się.

Biegłem ile sił w nogach. W pewnym momencie, przestałem go słyszeć. Wbiegłem w jakieś krzaki i liście, klnąc w myślach jego, wraz z całym robactwem. Nagle się zatrzymałem, widząc przez sobą urwisko na około sto pięćdziesiąt metrów.

- A nie mówiłem? - spytał chłopak, stając przede mną.

- J-jak? Czemu? Skąd wiedziałeś?

- Znam ten teren. Można powiedzieć, że znam tu każdy centymetr.

- I co teraz ze mną zrobisz?

- Zmusze cię do rozmowy.

- Powodzenia. - przewróciłem oczami.

- Wiesz, to ty stoisz na przepaści.

- Nie zepchniesz mnie. - powiedziałem wystraszony.

- Czemu nie?

-... - auć. Widzę, że nie jestem dla niego ważny. Muszę to skończyć. Koniec wypadu.

Wyminąłem go i poszedłem w stronę rowerów. Słyszałem jak idzie za mną. Nie odwróciłem się ani razu. Wbił mi nóż w plecy.

- Seth... - wolał, jakby nie zrobił nic złego. - No weź! O co chodzi?

Bez słowa wziąłem rower i ruszyłem w stronę domu. Jak dobrze połączy fakty, to domyśli się, że coś do niego czuje...

(następny dzień)

Przyszedłem do szkoły. Napisałem wczoraj Jude'owi, że miałem gorszy dzień. Nie odpisał nic, prócz "OK". Przechodząc obok niego zauważyłem, iż nawet na mnie nie spojrzał. Nic. Dobiło mnie to jeszcze bardziej. Podjąłem decyzję, że trzeba zrobić plan. Muszę z niego wycisnąć prawdę. Poprostu muszę...

Akira

✔Plan "A" (Inazuma Eleven)  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz