Wakacyjny Plan #8

128 18 6
                                    

Seth od dwóch dni chodził z kamienną twarzą, coraz bardziej odczuwając znak, który Simon wypalił mu na nadgarstku w zeszłym roku. Był bardzo drażliwy, w skutek czego najmniejszy niespodziewany odgłos przyprawiał go o ciarki. Jeszcze nigdy dotąd nie odczuwał takiego strachu przed stanięciem twarzą w twarz ze swoim wrogiem. Prawdę mówiąc on nie był jego wrogiem, lecz bardziej koszmarem, który ponownie rozpoczął atak na jego biedne ciało, z resztą jak i duszę. Jego obecność tutaj, na pewno nie była przypadkiem. Czyżby chciał dokończyć to co zaczął? I kolejne pytanie brzmi: W jaki sposób?

Nastolatek siedział sam w jadalni przy stole, z talerzem pełnym resztek po jego wcześniej zjedzonym śniadaniu. Był pogrążony w myślach, czemu blondynowi aż tak zależy, aby zrobić mu taką wielką krzywdę. Być może było to jego szczęście do problemów, czy osiągnięcia stanu bez cielesności (śmierci).

- Co tak siedzisz? - zagadnął Eric, siadając obok niego i wpatrując się w jego zamyśloną twarz.

- Ach... Nic. Można powiedzieć, że rozmyślam.

- Tak szybko chcesz go rzucić? - zaśmiał się, ukazując swoje białe uzębienie.

- Kogo? - zapytał rozkojarzony.

- Jude'a rzecz jasna.

- No co ty! Oszalałeś? W życiu! - zaprzeczył, prędko wracając do rzeczywistego świata.

- Nie dobijaj mnie. Ile można?

- Całą wieczność... - powiedział pół szeptem.

- Dobra, nie ważne. Masz. - oznajmił, wręczając młodszemu zawiniętą kartkę.

- Co to?

- Przeczytaj, a dowiesz się wszystkiego. - objasnił, po czym wstał w krzesła i wyszedł.

Seth błyskawicznie rozwinął papier, na którym odnalazł dane lokalizacji. Pod napisem było ostrzeżenie, iż jest to na plaży i nie musi iść przez dżunglę.

- Co ty kombinujesz... - powiedział sam do siebie, chwilę później ruszając w wyznaczone miejsce.

Po drodze jeszcze zahaczył o pokój, biorąc z niego torebkę z potrzebnymi przedmiotami, przy okazji powiadamiając Jaspeh'a o swoim wyjściu.

Szedł na plażę w totalnym skwarze jakie dawało dzisiejsze, mocno grzejące słońce. Niebo było zupełnie czyste, bez żadnego białego obłoczku. Powietrze było niewyczuwalnie wilgotne, co na zdrowy umysł wydwawałoby się niepokojąco dziwne. Przez Eric'a czuł w duszy jeszcze większe ciepło. Był całkowicie pochłonięty zamyśleniami dotyczącymi zamiarów chłopaka, który w tak spontaniczny sposób zaplanował spotkanie na plaży. Nawet nie zwracał uwagi na tęsknotę za szatynem, muszącym wracać do swojego obozu. Teraz w jego głowie był tylko Xford.

- Jestem. - zawiadomił, dochodząc w wyznaczone miejsce, w jednym momencie przystając przy pobliskim, tropikalnym drzewie. - Po co mnie ściągnąłeś?

- Nie udawaj, że cie to nie obchodzi. Zbyt dobrze się znam, Santer. - było to prawdą. Bardzo dobrze znał bruneta. Miał bowiem dar poznawania ludzi. Nawet przez nie długie rozmowy, był w stanie prześwietlić kogoś na wylot.

- Nie mówię że nie.

- Dobra, nie mam zamiaru owijać bawełne. Chciałem... Po prostu, się w tobie zakochałem! - wyznał, a serce bruneta przyspieszyło.

- Ale Eric... Przecież wiesz...

- Wiem i będę walczył. Nie zrazisz mnie.

- Zdajesz sobie sprawę ile będzie Cię kosztowało?

- Tak. Ale i tak nie przestanę.

- Eric... - westchnął. - Ja kocham Jude'a i nic nie jest w stanie tego zmienić. - rzekł, choć doskonale wiedział jak minimalistyczne są różnice miedzy nimi. Oboje są niczym ideałami Seth'a, lecz serce bierze pierwsze lepsze.

- Pamiętaj, że zawsze będę na ciebie czekał. - zapowiedział, po czym pocałował go w policzek. - Część. - powiedział i skierował się ku hotelowi.

- Pa...

Nastolatek obrócił się w stronę zachodzącego słońca, w duszy rozpaczając dlaczego musi ciągle kogoś ranić.

- Czemu? - szepnął do siebie. - Czemu jestem taki podły?

Nagle usłyszał bardzo dziwny dźwięk. Był on podobny do tykającego zegara, tylko że o wiele szybszym tempie. Podszedł do drzewa, zza którego dochodził odgłos. Kiedy odważył się to dotknąć ujrzał ciemność...

✔Plan "A" (Inazuma Eleven)  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz