Rozdział 21.

195 35 5
                                    

Gdy tylko pogotowie przyjechało na miejsce, zabrało Seth'a do szpitala. Każdy zastanawiał się, czy nastolatek przeżyje.
Cała rodzina, wraz z Jude'em i Rachel, czekali na korytarzu, mając przerażające myśli. Anabell płakała razem z Irene (matką), podczas gdy Drew (ojciec) chodził niespokojny w te i we wte. Strateg stał przed drzwiami. Cały blady, przerażony. Wyglądał jakby wyzioną ducha. Na pewno nie było mu łatwo, tym bardziej że na własne oczy widział płonącego przyjaciela.

- Co się tam dzieje? - spytał zamyślony, bez życia w głosie.

Nikt nawet na zwrócił na niego uwagi. Każdy był zajęty rozmyślaniem, czy stracą członka rodziny.

Po chwili z sali wyszedł lekarz. Wszyscy wstali na równe nogi, przystając obok Sharp'a.

- Chciałbym porozmawiać z rodziną Seth'a. - oznajmił doktor.

- Proszę mówić. Każdy się niecierpliwi. - powiedział Drew, dając sygnał by mówił.

- Więc tak... Nic nie zagraża jego życiu. Co dziwne ma na ciele tylko kilka małych oparzeń. Miał dużo szczęścia. Jedynym problemem jest nadgarstek. Został bardzo przypalony i niestety zostanie mu duża blizna. Ktoś celowo wypalił mu jakiś znak.

- Jaki znak?! - zapytała nerwowo Ana.

- To był trójkąt z kółkiem i czymś jeszcze...

- Insygnia Śmierci! Z Harre'go Potter'a! Jakiej to jest wielkości?

- Około dwa i pół centymetra. I przypuszczam, że będzie miał to na stałe. Ale jego stan jest dobry i za dwa dni będzie mógł wyjść do domu.

- Całe szczęście... - powiedziała Irene.

- No i mogą państwo do niego wejść. Najlepiej by było, jakby to były maksymalnie trzy osoby. - oznajmił lekarz.

Zaczęli po sobie spoglądać. Jude patrzył jak po chwili zaczynają dyskusje. Nie była ona bardzo długa, lecz efekt był nie ziemski.

- Wejdzie Irene, moja córka i Jude. - wyjawił Drew, sprawiając iż Sharp stał się jednocześnie szczęśliwy jak i przygnębiony. Nie miał pojęcia jak wygląda brunet, tym samym nie chcąc go sobą przestraszyć. Zauważył bowiem jego nieśmiałość przy swojej osobie, wynikającą z głupiej kłótni.

Kiedy nadeszła jego kolej, zawahał się wyciągając rękę do drzwi. Zerknął na siostrę chłopaka, którą dała mu znać, żeby wszedł. Nabrał powietrza, a już po chwili stał przy łóżku bruneta. Tamten spojrzał na niego, lekko zaczerwienionymi oczami.

- Jak się czujesz? - zapytał, nie wiedząc od czego zacząć.

- W porządku. Dzięki za ratunek. - rzekł, posyłając mu uśmiech.

- Ratunek? Chyba powinieneś mnie zabić za to, że cie nie uchroniłem. Przepraszam...

- Przestań Jude... To musiało się stać. Jeszcze by tobie coś zrobili.

- A tak właściwie... to co się tam stało? - po tym pytaniu, Seth posmutniał. Przypomniał mu się Simon. To, co mu robił... To było straszne.

- On... chciał mnie... - nie dokończył. Nie chciał wypowiadać tego słowa. Zbyt bardzo to go przerastało.
W szatynie coś wybuchło. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś chciałby zrobić takie świństwo, młodszej, bezbronnej osobie.

- To potworne... - powiedział ze zniesmaczoną miną. - Ale najważniejsze, że żyjesz.

- Mhym. - mruknął młodszy.

(Time Skip)

4 dni do wyprowadzki.

Seth

Wyszedłem ze szpitala. Cały gang ZGP został złapany, prócz dwóch uciekinierów. Moi drodzy rodzice postanowili przyspieszyć naszą wyprowadzke, w efekcie czego jutro opuszczam Japonię. ZGD nie została rozwiązana, a nawet zyskała nagrodę za specjalne zasługi dla szkoły. Teraz wszyscy mogli skupić się na Strefie Footballu, a ja mogłem uporządkować swoje nowe życie. Z bratem, który mnie zdradził, siostrą, dzięki której jestem jaki jestem i rodzicami, znającymi mnie na wylot. Owa Insygnia, zostanie na moim ręku do śmierci, ale nie traktuje tego jak klątwę. Tylko znak pokazujący, co mnie już w życiu spotkało. Nie mam najmniejszego zamiaru ukrywać tego pod przepaską, czy czymś podobnym.

✔Plan "A" (Inazuma Eleven)  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz