Seth obudził się wczesnym rankiem, przypominając sobie jednocześnie zdarzenia, z poprzedniego dnia.
Z tego co słyszał, wszyscy już byli gotowi do wyjazdu na mecz. Nastolatek zdając sobie sprawę, że zaspał, prędko wstał z łóżka, wpierw pakując torbę sportową z paralizatorami, bronią z środkiem nasennym i różnymi czujnikami. Dopiero potem zaczął się ubierać i ogarniać swoją niechlujnie sklejoną potem twarz. W nawyk wpadło mu nakładanie "ala podkładu" i smarowanie ciągle suchych warg truskawkową waleziną. Była to u niego nieodłączna rutyna, bez której czuł się nieswojo. Zdarzało mu się również używać różu do policzków, ale tylko wtedy kiedy miał wiele czasu i wychodził gdzieś, gdzie powinien prezentować się jak najlepiej. Dodatkowo dermatolog nie oszczędzał jego czasu na przygotowywanie się do jakiegokolwiwk wyjścia. Albowiem miał problemy skórne, przez co musiał bardzo szczególnie dbać o nawilżenie, jak i odżywienie, lub ochronę bariery skórnej. Dlatego potrzebował trzy razy więcej czasu na "kosmetyczne" sprawy, w porównaniu do innych. Niemniej jednak nie uważał się za "dziwaka". Znał siebie jak nikt inny i uważał, iż po prostu taki jest. Właśnie tyle czasu potrzebuje. Dlatego czuł się z tym normalnie. A to wszystko sprawiało, że wyglądał jeszcze delikatniej, niż zazwyczaj.Gotowy wyszedł z pokoju, zamykając go szczelnie na klucz. Kiedy szedł korytarzem zaczepił go pewnien chłopak, o jeszcze niższym wzroście niż on, oraz o rzadko spotykanym irokezie.
- Miałem ci przekazać księżniczko, żebyś się pospieszył. To nie spa. - powiedział, wrednie się uśmiechając. Bruneta to zamurowało. Przecież to był Caleb. Ten sam, który zlecił jego porwanie. Jego zachowanie zupełnie zbiło z tropu Santera.
- Caleb...
- No ja. Nie poznajesz mnie?
- Takiej krzywej mordy nie da się zapomnieć. I tego pyskatego głosu dziecka też.
- Ej, zluzuj gacie! Wiem, nie powiniem cie porywać. Sorry. Ale mógłbyś ze mnie zejść.
- Sam się uczepiłeś! I te "sorry" możesz sobie wsadzić.
- Wow, wolnego. Jude pozwala ci tak mówić.
- Pieprz się. - powiedział, wymijając go, celowo trącając ramieniem.
- Pieprz mnie. - rzucił, na co brunet nie odwracając się pokazał mu środkowy palec. - Palec... - ugryzł się w język, widząc czym by to poskutkowało.
- O, Seth! Jesteś wreszcie. - powiedział Jude.
- Tu jest Caleb. - warknął.
- Wiem. - szepnął strateg.
- Jakim cudem?
- Później ci wyjaśnię. - rzekł, po czym poszli do Inazuma Karawan.
Kiedy drużyna Raimon się przebierała, Seth poszedł sprawdzić stadion, wraz z jego najgłębszymi zakamarkami. Włączył na zegarku video rozmowę z Tery, która w organizacji, razem z Vanesą robiła za hacker'a. Zdobywała mu wszyściusieńkie informację, jak i łamała wszystkie hasła, jakie miał tylko na drodze. Stanowili wspólnie świetny team, który był praktycznie nie zniszczalny.
- Tery, plan budowy stadionu Lwów Pustyni na cito. - zarządał.
- Robi się szefie. - powiedziała, po chwili wysyłając mu plan na telefon.
- Gotowe. Czego szukamy? - zapytała.- Jakiś tajnych pomieszczeń, piwnic, czy czegoś w tym stylu.
- A ukryty strych z całym zarządzaniem może być?
- Mhym. Będzie panel kontrolny, prawda?
- Zgadza się.
- To będziesz mi jeszcze potrzebna.
CZYTASZ
✔Plan "A" (Inazuma Eleven)
Fanfiction(okładki będą zmieniane do tego, która część książki jest obecnie pisana) Seth jest to spokojny i bardzo wrażliwy nastolatek. Gdy pewnego razu poznaje nową gwiazdę drużyny Raimona jego życie zmienia się w totalny huragan...