Rozdział 8. Może... Jutro?

243 38 9
                                    

Byłem już w szkole. W kieszeni miałem wcześniej przygotowany Plan "A". Zakradłem się po cichu do MOJEJ szatni, a następnie rozpocząłem poszukiwania worka Jude'a. Strasznym utrudnieniem był brak okien. Nasza szatnia była kompletnie pozbawiona światła. Kolejną przeszkodą został brak czasu. Miałem zaledwie dwie minuty.
Po chwili jednak, przypomniałem sobie, że Jude zazwyczaj siada na przeciw swego miejsca. Ten człowiek nigdy nie usiądzie dokładnie na swoim miejscu, tylko pielgrzymuje po tej szatni, jak opętany. Z tego powodu nie znałem lokalizacji jego obuwia.
Całe szczęście, że jako jedyny miał na worku pingwina. Podsumowując: na styk udało mi się odnaleźć worek, a następnie włożyć do worka plan "A". Teraz trzeba było tylko czekać na efekt...
Dosłownie parę sekund później przyszedł Axel, jak zawsze z kwaśną miną. Czasami zastanawiałem się czy to sprawa jego nie wysypiania, lub porannej nienawiści do świata. Kolejno schodzili się ludzie, aż w końcu moje serce przyspieszyło, kiedy przyszła moja ofiara.

- Hej chłopaki i Silvio. - rzekł odkładając plecak.

- Cześć! - odpowiedzieli chórem.

Dredowaty sięgnął po swój worek, siadając oczywiście w innym miejscu. Kiedy sięgnął dłonią buta, serce zabiło mi mocniej. Byłem pewien, że zaraz poznam prawdę. Tego uczucia nie dało się opisać. Strach, radość... Wszystko jednocześnie. Komplet uzupełniła nadzieja.

Jednak wszystko szlak trafił, gdy wkładając stopę, nie natknął się na moją, skromną niespodziankę. W myślach widziałem płonącą szatnie. Moje serce eksplodowało. Miałem ochotę zdemolować wszystko co stało mi na drodze. Gdzie ta kartka?!

Ostatecznie wszystko upadło. Moje starania legły w gruzach. Nie mam pojęcia jak do tego doszło. Przecież włożyłem to do worka! Co tu jest grane?! To jakaś farsa...

Sfrustrowany wyszedłem szatni, mając złość wymalowaną na twarzy. Poszedłem pod klasę, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Dręczyło mnie pytanie "dlaczego?" Jak to się mogło stać? Czemu, jak chce rozszyfrować czyjeś serce, nic mi nie wychodzi? Życie to droga cierpień, smutku i niepowodzeń. Teraz tylko czekam aż stanie się jeszcze coś gorszego...

Po lekcjach, do reszty znużony obecnymi zdarzeniami, spacerowałem nieopodal szkoły. Przychodziły do mnie różne myśli na temat tego, co ja robię, oraz do czego dąże. Nawet parę razy zrezygnowałem z dalszych starań, lecz koniec z końców plan nie został zmieniony. Czas gonił mnie jak nigdy dotąd, a ja akurat wtedy musiałem się zakochać. Nie chodzi tu o jego ciało, nastoletnie fantazję, czy zdobywanie doświadczeń. Rodzice wychowywali mnie, ucząc iż miłość i stan zakochania jest błogim czasem, który należy wykorzystać w jak najlepszy sposób, a także dołożyć wszelkich starań, by owe uczucie zakwitło nie tylko w głowie, ale też w realu, pamiętając, żeby nikogo do niczego nie zmuszać, bo o wiele lepsze jest cierpienie po nie doszłej, nieodwzajemnionej miłości, niż związek, oparty na fałszywym uczuciu, którego nigdy nie było. Oczywiście omineli kwestie orientacji, lecz w moim odczuciu nie miało to żadnego znaczenia, tak jak brak znaczenia wycierania mopowi podłogi ciepłą, czy zimną wodą. Wszytko to było dla mnie twardym fundamentem, w drodze do szczęśliwej miłości.

Moje rozterki przerwał odgłos, zbliżających się kroków. Postanowiłem się nie odwracać, tylko kontynuować przechadzkę. Ogromne zło, mam na myśli ciekawość, nie pozwoliła mi oderwać uwagi od osoby zdreptającej za mną. Zwolniłem, dając szansę, ażeby człowieczek mnie minął, ale ta chwila nie nastawała. Wzbudziło to u mnie pulsującą irytację, powodując zaczerwienienie twarzy. W pewnej chwili nie wytrzymałem, w efekcie czego odwróciłem się i wykrzyczałem:

- Czemu za mną leziesz?! - na co Axel, jak się okazało idący za mną, zamarł w bezruchu. - Mam zadbać o twoją buźke?!

- Wyluzuj! Od kiedy jesteś taki impulsywny? Zawsze byłeś potulny i zresztą powolny jak baranek.

- Od kiedy tacy klauni jak Ty mnie denerwują! Ja ci dam powolny! - po tych słowach, popchnąłem go w krzaki. - Chcesz powiedzieć coś jeszcze?

- Nie! Odwołuje wszystko! Tylko nie bij!

- Ale śmieszne.

- Na serio. Jesteś straszny.

- Daruj sobie. A tak na poważnie, to czego ode mnie chcesz? Nie macie treningu.

- Nie. Dziś wolne. Chciałem z Tobą porozmawiać o tym, co masz zamiar robić.

- Z czym?

- No... - podrapał się po karku, wyraźnie się denerwując. - Słuchaj, nie wnikam o co wam poszło, ale jeśli to głupota, to nie ma sensu się dąsać, tylko szczerze pogadać.

- Co masz na myśli mówiąc "dąsać"?

- To znaczy?

- Kto się focha.

- Nie wiem.

- To po co mi to mówisz? Powiedz to jemu. Ja nie mam problemu.

- Nie ściemniaj. Wiem, że tak naprawdę oboje macie dość tego bezsensownego sporu.

- Czy już nie mówiłem ci, żebyś nie wtrącał się w nie swoje sprawy?

- Seth, ale na to już się nie da patrzeć! Czy do końca szkoły masz zamiar to unikać?! Wychodzić, kiedy on gdzieś wejdzie?! Udawać, że on nie istnieje?! A kiedyś w końcu...

- Dość tego Axel! - przerwałem, aby zapobiec dalszemu ranieniu mego serca. - Przestań. To nie jest takie proste.

- To co jest trudnego, w podejściu do kogoś i poprosić o rozmowę?

- To... A on nie może? Czemu to ja mam robić podchody? - zapytałam, zniesmaczony.

- Według niego, jak będziesz chciał porozmawiać, to przyjdziesz.

- Więc?

- Cholera, rusz ten tyłek i idź do niego!

- Nie!

- Dlaczego?! O co ci chodzi?! - naciskał, aż nagle...

- Bo go kocham! Dlatego! Daj mi spokój! - już się odwróciłem, lecz blondyn złapał mnie za nadgarstek.

- Że co? T-to prawda?

- Brawo, udało Ci się wyprowadzić mnie z równowagi. Idź. Śmiało. Powiedz mu to. I tak niedługo się wyprowadzam.

- Nie powiem. Ty to zrobisz.

- Powaliło Cię? Nawet nie wiem czy on...

- Hmm... Ja też nie wiem. Jak chcesz mogę Ci pomóc się dowiedzieć.

- Nie dzięki. Dam sobie radę.

- Mam nadzieję, że mimo wszytko jednak wam się uda. On potrzebuje kogoś, kto o niego zadba. Nie ważne czy chłopak, czy dziewczyna. O po prostu kogoś potrzebuje...

✔Plan "A" (Inazuma Eleven)  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz