Rozdział 11. Tajne Stowarzyszenie.

253 33 2
                                    

- Pa! - krzyknąłem rodzicom wychodząc do szkoły.

Tego dnia było pochmurno. Zimny wiatr, ciemne chmury, a za nimi blask słońca. Wręcz idealna pogoda na dzień rozwiązywania problemów. Czekała mnie dzisiaj poprawa z Japońskiego, kartkówka z historii, klasówka z angielskiego, oraz kolejna poprawa z matmy.

Ale jakby tu mógłby być dzień rozwiązywania problemów, bez dołożenia kolejnych. Po samym wejściu do szkoły, już leżałem na podłodze, bo roztrzepany Jack biegł sobie do kibelka. W skutek czego moja dłoń, dostała silny cios od pobliskiej ławki. Super się zapowiada.

- Wszystko w porządku? - kolejny problem, którym był - Jude.

- Tak. - rzekłem oschle, po czym wstałem, po chwili chwytając plecak. - Ugh! - jęknąłem, od pulsującej dłoni.

- Chodź pójdziemy do pielęgniarki. - powiedział, kładąc mi rękę na plecy, delikatnie popychając.

- Nie dotykaj mnie! - wrzasnąłem przez zaciśnięte zęby, na co gwałtownie odsunął dłoń. Wszyscy zaczęli się patrzeć, a ja wrednie się uśmiechnąłem, zostawiając dreda z rumieńcami na twarzy.

Wreszcie odwdzięczyłem mu się za jego wrodzoną wredotę.

Lekcje minęły całkiem znośnie. Poprawiłem Japoński na 5, ale matme niestety z 2 na 3. Już myślałem, że to koniec szkolnej części tego dnia, lecz byłem w błędzie. Idąc do szatni, zostałem zawołany przez dyrektora do gabinetu. Po plecach przeszły mi ciarki i tylko się zastanawiałem, co narozrabiałem.

- Seth, zapewne zastanawiasz się z jakiego powodu Cię tu wezwałem.

- Przyznaje, że jestem zdziwiony.

- Mamy w szkole pewien bardzo tajny problem. Otóż coraz częściej są zgłaszane kradzieże i inne przestępstwa, a my nie jesteśmy w stanie dojść kto to może robić.

- Przepraszam, bo nie rozumiem.

- Potrzebuje szefa organizacji, którą mam zamiar powołać. I myślałem o tobie.

- A na czym to miałoby polegać?

- Coś w rodzaju rozwiązania kryminałów, spraw. Będzie to grupa uczniów, która będzie pracowała, a raczej rozpracowywała szkolnych przestępców. Grupkę już mam, miejsce pracy też, ale brak mi szefa.

- Mam dowodzić ludźmi, którzy są kapusiami?! - zawołałem oburzony.

- Seth! Tu nie chodzi o byle błahostki! Dzieje się naprawdę coś złego, a my przez Strefę Footballu nie możemy tego opanować! Oczywiście nie będzie to darmowa pomóc. Będziecie mieli swoje przywileje, będzie zwalniani z różnych lekcji, do tego popodciągamy wam nie które oceny.

I teraz zacząłem się zastanawiać. To by mi bardzo pomogło. Wyszedł bym z ocenami na prostą. To była świetna okazja. Nie miałem wyboru...

- To jak będzie? - zapytał, poważnie mi się przyglądając.

- Zgadzam się. Ale nie wiem czy dam radę. I nie mam pojęcia dlaczego pan mnie wybrał.

- Wierzę w Ciebie. I chciałem żebyś to był Ty, bo nie rzucasz się w oczy. Jesteś skryty.

- Takie nie winiątko?

- Dokładnie. Pierwsze spotkanie macie jutro po szkole. Możesz już iść.

- Panie dyrektorze!

- Tak?

- Tylko... Ile mamy na to czasu?

- Ile potrzebujecie.

- Ja za niedługo się wyprowadzam.

- Cóż... W takim razie, do tego czasu postaraj się to rozwikłać.

✔Plan "A" (Inazuma Eleven)  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz