Piątek

12 2 1
                                    

Dzisiaj przyszedłem do szkoły nawalony jak sam chuj. Inni mówią, że sam Rudolf wiele by dał za mojego nochala. Myślałem, że się zrzygam i pójdę spać na moje szczęście, choć jak się potem okazało nieszczęście, myślenie nie jest moją mocną stroną. Okazało się, że rozwaliłem z dyńki drzwi bo mi drogę blokowały ale to nie wszystko, najpierw powiem jak w ogóle rozwaliłem te drzwi. To bardzo proste. Moja szkoła jest zbyt biedna żeby kupić drzwi z drewna a nie z kartonu. Przez to ludzie dla beki zaczęli otwierać drzwi z bara i ostatecznie zamek miał większe luzy niż dziwka między nogami. Druga sytuacja o mało co mnie nie zabiła. Okazało się, że postanowiłem wyzwać na walkę nie jakiegoś Siwego czy tą ciemnotę Bamba ale największego, najgrubszego i najsilniejszego człowieka na świecie czyli Karmę. Tak tylko powiem coś o jego sile. We wsi karmy nie ma czegoś takiego jak ciężarówka, jest za to Karma. Po prostu jak ktoś chce sobie 100 kilogramowe bele z jednego końca wsi na drugi przenieść to dzwoni po Karmę a ten albo se idzie jak mu się chce a jak nie to rzuca we wskazany kierunek tymi belami i liczy aż ktoś taką belą dostanie. Na szczęście nigdy to się jeszcze nie stało ale Karma jest nie ugięty. Wracając, Siwy mi powiedział, że całą sytuacja wyglądała tak: ledwo co podszedłem to tej kulki a on już zaczyna warczeć. Karma nie wiem czy nie umie mówić czy nie lubi ale nigdy nie usłyszałem od niego ani jednego słowa który nie byłby onomatopeją dźwięków psa. Mówię do niego coś w stylu "earna hon a kleepe znszce cej w pł seeeknudy groobasie". Karma nie grzeszy inteligencją więc szczeknął dwa razy, warknął na mnie i poszedł kopać Darka. Po chwili w szkolnym węźle słychać trzask łamiącej piszczeli i krzyk. Okazało się, że ten grubas złamał jak on sam
"mówi" (Karma tak jak pisałem mówić nie umie dlatego by się komunikować używa tłumacza google) "nyge" Bambiemu. Lubię go tak nazywać. Za trzecią rzecz prawie mnie z budy wypieprzyli. Był apel i dyro kazał mi stanąć obok niego bo się nagannie zachowywałem. Ja nie mogąc się powtrzymać od śmiechu ze słowa "stanąć" zacząłem... dobierać się do dyrka X kurwa D. Okazało się, że dyro swego czasu był ministrantem i znał się na rzeczy. Po chwili nieobecności wracamy na aulę. Okazało się, że radiowęzeł nie był najlepszym miejscem na numerek i dyro miał problem. Choć ja też bo jak mnie na komendę wzięli to się okazało, że we krwi miałem prawie 4 promile alko. Oczywiście jedyne co mogłem powiedzieć policjantowi to "Jebać Psy!!!". Tak o to poszedłem do budy o 13:25 a wróciłem o 11tej. Dwa dni później. A co z Karmą i dyrkiem? Karma skopał darka, a dyrko wrócił do bycia księdzem i do kadzidełek. Ludzie się dziwią, że zawsze przy kadzidle jak on jest, to jest tak jakoś "weselej". Dyrko lubi się czasem pobawić w alchemika. Tak jeszcze dodam, że zaprzyjaźnił się z jakimś bezdomnym i tera jeździ je**niutki nowym Mercedesem. Ale zasraniec dalej drzwi nie polepszył.


Opowiadanko część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz