Środa

10 0 0
                                    

Po największej srace stulecia schudłem 8 kilo. Osiem jebanych kilogramów. Niech wam żadna Chodakowska czy inna Lewandowska nie wmawia, że jej dieta jest przezajebista. Gówno prawda. Po prostu wpierdalaj mentosy i kebaba. Takie to jest proste. Chyba dwa tygodnie odrabiałem straty jedząc za trzech. Potem wróciłem do szkoły i pierwsze kogo widzę to... oczywiście Bamba. O dziwo Bambo stał. Ani nie uciekał, ani nie był kopany, czy gwałcony, no po prostu nic! Powiedziałem mu tylko, że nie ma od praw do stania i żeby wypierdalał. Nic. Coś wam powiem. Nie uciekający Bambo jest tak często widziany jak chudy Karma. No może nie aż tak ale wiecie o co chodzi. Okazało się, że on sobie stał. Stał i przeliczał pieniądze. Jednym ruchem podjebałem mu calutki kwit. Płakał on całe godziny. Szlochał on i mówił, że on to ma dla mnie i dla Alexa i dla każdego, bo ma długi i żebym oddał. Powiedziałem, że za to, że łamał prawo stojąc dam cały jego kwit Alexowi. A on się z nim rozliczy. Ten tylko się ucieszył i uciekł. Co się okazało? Alex oddał Bambowi calutki kwot oprócz tego co Bambo wisiał Alexowi. Jebany. Zemszczę się na nim, tylko jak? Oczywiście, że mam już pomysł. Lecz nie miałem czasu. Zaczynając

Dzień 1

Nie idę do szkoły bo szkoda mi czasu. Przygotowuję si do mojego planu. Potrzebuję wiele rzeczy a jak wspominałem, nie mam czasu, ale mam pomysł. Udałem się do parku szukać meneli. O dziwo żadnego nie mogłem znaleźć. A no tak... Czwartek. Promocja w Macu. Podjechałem tam. I oczywiście było tam z 20 meneli. Podchodzę do pierwszego lepszego i daje mu stówę za jego cały ubiór. Udało się. Pierwsza część planu gotowa. Druga jest znacznie trudniejsza. Musiałem podpierdolić komuś telefon i zdobyć numer Bamba. Problem był taki, że Alex zgodził się podać jego nurem za 10 zeta. No cóż i tak będzie warto. Co prawda dodatkowe wydatki to największy problem jaki mnie mógł spotkać ale nie mogłem narzekać. Nie jestem dobry w licytacji, a po za tym nawet na to czasu nie miałem. Lecz jedna rzecz dalej nie była wykonana. To był dodatkowy telefon. Miałem oczywiście wiele zastawionych w lombardzie ale niestety został on od niedawna zamknięty z nieistotnych powodów (o tym może będzie znacznie później). Z początku chciałem podjebać komórę Rudemu lecz on miał jakąś cegłę i nie do końca o taki model mi chodziło. Bambo to taki rzezimieszek, że matka mu za oglądanie pornoli wzięła telefon. Ale on i tak sobie radził inaczej. A z resztą nawet jakby miał to i tak nie mógłbym mu się pokazać bo bym tylko rozjebał cały plan. Ostatecznie po postu zmieniłem tylko kartę. Ryzykowne ale i najszybsze rozwiązanie. Lecz i tak był problem. Bambo miał numer do Dosłownie każdego księdza w okolicy 10 kilometrów co tak utrudniało mi sprawę, że była to misja prawie niewykonywalna. Ale spokojnie "Happy End" być musi. Idę więc po nową kartę. 30 PLN'ów. Nie ma takiej opcji. Idę do matki i podpierdalam jej kartę razem z telefonem. Kartę wziąłem, a telefon jej oddałem bo nie był mi potrzebny. Druga część: Gotowa. Jest bardzo późno więc idę spać.

Dzień 2

Jestem nad dużym jeziorkiem. Jest 5ta i mam w pizdu roboty. Zapisuję jeziorko na Google Maps i idę po styropian, deski, gwoździe, cegły i farbę. Ponad połowę rzeczy udało mi się znaleźć na budowie, znaczy nie znalazłem a podjebałem. Potrzebuję jeszcze tylko styropian i farbę. Styropian jakimś cudem znalazłem w piwnicy, bo jak kompa kupowałem to właśnie mi w takim styropianie go przywieźli. Tyle, że było go za mało. O wiele za mało. Jak zdobyć styropian??? W pobliskich śmietnikach, jak i tych dalszych tylko menele. Jednego to nawet śmieciarka zabrała ze śmieciami. Ale chwila... Skoro te robole budują bloki ze styropianu czy je tak nim obklejają to jednak on tam jest. Przeniesienie dużych belek styropianu jednocześnie będąc przy tym niezauważonym z początku wydawało się nie do wykonania. Dlatego postanowiłem z tej samej budowy odcinać kawałeczek styropianu nożykiem, który zawsze trzymam przy sobie i pod dresem szmuglowałem kawałeczki potrzebnego mi styropianu. Po około kilkunastu takich przejściach wziąłem te wszystkie kawałeczki styropianu i wrzucając je na rower odjechałem tam gdzie miałem być. Czyli pod jeziorko. Na całe moje szczęście była dopiero 7ma i robole jeszcze kaca leczyli więc nie mieli nic do gadania. Po trzech godzinach miałem około kilo styropianu.. Super. Teraz farba. Od tak jej nie ukradnę, bo w byle jakim sklepie tego nie znajdę. Takie sklepy z farbami to mają multum alarmów. Po około godzinnej rozkminie stwierdziłem, że po prostu użyję kredek. No ale okazało się, że ni chuja nie piszą one po styropianie. Pożyczyłem więc od Karmy paczkę pisaków na aż 5 zeta! Czemu chcę pomalować styropian? Otóż chcę posklejać ze styropianu trumienkę. Spód będzie zrobiony z desek przybitych gwoździami, a górę zasypię cegłami. Jeszcze nie wiem jak styropian będzie w stanie udźwignąć 50 kilo cegieł ale to jest jeszcze do obmyślenia. A po co to wszystko? To potem. Teraz muszę znaleźć szpadel. O dziwo takowy znalazłem w domu. Ojciec chciał mi na urodziny psa kupić ale kilka promili albo we krwi nie ułatwiało mu sytuacji i kupił to co kupił. Swoją drogą szpadel na prawdę był użyteczny, na przykład do napierdalania mojej matki przez ojca właśnie. Wracając, właśnie napotkałem na pierwszy problem. Bagażnik w moim rowerku jest zbyt mały, by zmieścić w nim szpadel, dlatego postanowiłem wyłamać tylko, końcówkę, a potem na miejscu go jakoś posklejam czy co. Po około dwóch godzinach jazdy w tę i z powrotem miałem już posklejany pięknie szpadel. Teraz tylko wbić i... i się kurwa złamał jak ręka Bamba jak dostał kopa od Karmy. W pizdu z taką robotą. Ni chuja nie dało się absolutnie nic nim wykopać. No może poza Bamba z chaty ale to na tą chwilę mi nie było potrzebne. Chuj z czasem, ewentualnie spać nie będę ale kurwa nie mam jak dołka wykopać. Postanowiłem więc kopać samą główką. Trwało to wieki, ale działało. Nie wiem ile czasu na tym zmarnowałem lecz wiedziałem, że było to z pewnością za dużo. Postanowiłem kupić sobie trochę kolki by nie zasnąć. Szkoda, że słabo akcję rozmyśliłem bo sklep był oddalony o pół godziny drogi, a ja się kapłem o tym fakcie dopiero jak już byłem w połowie drogi. No chuj. Na całe szczęście nie musiałem wydawać dużo kasy bo była jakaś promocja, że za 1 zeta masz dwa litry kolki. Był jednak haczyk, Ta kolka była starsza ode mnie. Stwierdziłem, że nie ma co ryzykować i kupiłem ową kolke. W swoim życiu już i tak robiłem gorsze rzeczy. Boję się patrzeć na godzinę, dlatego zaczynam malować styropian. Po paru minutach pierdolenia się po prostu jebłem farbą o styropian i ta jakby za jakąś przedziwną siłą pięknie się rozłożyła po calutkim styropianie. Była dziewiętnasta. O 22giej wszystko było tip-top. Teraz najcięższa część. Musiałem znaleźć księdza, którego Bambo nie zna. Wydaję się łatwe. Otóż też tak myślałem. Póki nie zaczaiłem faktu, że mieszkam w tak patologicznej dzielnicy, że Księża-pedofile to normalka. Po bardzo długiej chwili postanowiłem, że wywiozę najebanego w cztery dupy starego i przebiorę go w sutannę, którą zajebałem jakiemuś klerowi

Dzień 3

Bambo idzie do szkoły. Załatwiam go jednym strzałem i ładuję go do rowerka. Daję mu okulary przeciwsłoneczne by pizdy nie było widać i przyklejam jego kończyny szarą taśmą. Nie mam zielonego pojęcia jak nie udało mi się upchnąć szpadla, podczas gry czarnoskórego pedofila już tak. Swoją drogą, ciekawi mnie jak komicznie musiał wyglądać dyndający na wietrze Bambo podczas gry ja rozpędzałem się do 50kph. Dojeżdżamy i widzę najebanego do nieprzytomności starego. Fakt, że w planach było to, że stary miał był pod wpływem alko ale nie aż tak. Kurwa, kurwa co robić? Postanowiłem pierdolnąć starego kartofla w cerep. Zadziałało. Wrzucam niggera do trumny blokując ją cegłami. Bambo zaczyna piszczeć: "KTO TO? KTO TO?". Odpowiadam najniższym głosem: "Rasistowska śmierć". Nagle coś zaczęło strasznie jebać. Okazało się, że Bambo się kurwa zesrał xD. Podchodzę do starego, pokazuję mu na trumnę i mówię, że tam znajdzie alko. Stary jednym kopniakiem wypierdala wszystkie cegły. Obsrany Bambo piszczy strasznie. O chuj, stary nie lubi pisków. Dlatego jebany wypierdolił Bambowi z cegłówki, aż się jajami nakrył. Szkoda, że nie wiem kto. Odciągam starego dając mu kolke. Wmawiam mu, że to jest to alko. Stary tylko się zrzygał i zasnął. Dzwonię po karetkę. Niby tętno czuć ale się dosyć szybko wykrwawia ten nygus i w dodatku strasznie wygląda. Powstrzymam się od szczegółowych opisów ale postaram się to jakoś porównać. Bambo wyglądał tak jakby napadł go zapijaczony menel i jebnął mu z piętnaście razy z cegłówki aż się jajami nakrył. W szpitalu poskładali go do kupy (hehe) i okazało się, że stary zrobił mu bliszę centralnie na środku czoła w kształcie fiuta xD. Plan wykonany. Mogę spać spokojnie. Swoją drogą jak już jesteśmy przy bliznach to opowiem jak Siwy dostał swoją. Bawiliśmy się na placyku zabaw drewnianymi mieczami. Znaczy ja i Mięchu nie mieliśmy swoich bo bida hardo, więc je zajebaliśmy jakiemuś lamusowi. Typ po kwadransie obsrał się, że tego mieczora nie odzyska, bo mu nagadaliśmy, że pożyczamy. Więc podszedł do nas i wyrwał nam go. A dokładniej Siwemu. Wkurwiłem się bo nikt mi nie będzie zabierał rzeczy mojej mordzie. Dlatego chwyciłem miecz za rękojeść i wyrwałem mu z całej siły. Na nieszczęście Siwy stał za mną i Mocno oberwał. Tu też powstrzymam się od opisów.

Opowiadanko część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz