*Pov Maddeline*
-Zatańczysz?- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i ujrzałam dość wysokiego chopaka. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Zmarszczyłam brwi analizując zadane mi pytanie. Allan już pare godzin temu zniknął z jaką dziewczyną z domu Zacka, Rose z Benem też gdzies mi zniknęli z pola widzenia, tylko ja stałam przy barze. Odpowiedź była prosta. Wzięłam w ręke kieliszek z trunkiem i szybko opróżniłam jego zawartość.
-Tak! Czemu nie? - odpowiedziałam krótko i razem z chłopakiem odeszłam od baru. Gdy byliśmy na parkiecie chłopak położył moje ręce na jego barkach, a swoje na mojej talii. Spięłam się trochę i poczułam jak ciarki przebiegają mi po plecach.
-Rozliźnij się.- szepnął mi do ucha. - Marcus!- przedstawił się patrząc prosto w moje oczy.
-Maddeline!- starałam się przekrzyknąć muzykę. Marcus uśmiechnął się tylko i obrucił wokół mojej osi.
Po kilku piosenkach poszliśmy się napić. Z pełnymi kubkami wulyszliśmy na taras, na którym było znacznie ciszej.
-Marcus...- zaczęłam, ale mi przerwał.
-Wystarczy Mac!
- W takim razie...Mac, wydaje mi się czy my się znamy? Mam wrażenie, że gdzieś cię już widziałam.
*Pov Marcus*
- W takim razie...Mac, wydaje mi się czy my się znamy? Mam wrażenie, że gdzieś cię już widziałam.
Bo widziałaś!
Powiedzieć jej czy nie? Powiedzieć czy nie?
Powiem, to może być nasze ostatnie spotkanie...ale równie dobrze możemy widzieć się jeszcze tysiąc razy...
-Nie wiem. Może mineliśmy się gdzieś kiedyś. Ciężko powiedzieć...
- Możliwe.- powiedziała zastanawiając się nad czymś.- Na pewno się tylko mineliśmy?
-Chyba tak...w jakimś sklepie czy na ulicy albo po prostu kojarzysz mnie z intrlernetu.
-Internetu?
-Śpiewam trochę z bratem.
-Rozumiem...
Rozmowa totalnie nam się nie kleiła. Nie wiedziałem co mówić. Normalnie buzia mi soę nie zamyka, a teraz?
-Chodźmy już może do środka. Zimno się robi!- potarła dłońmi i przedramiona.
-Dobrze.- odpowiedziałem krótko i wróciliśmy do środka domu.
***
*Pov Maddeline*
Obudziłam się ze sporym bólem głowy. Podniosłam się na łokciach i uniosłam głowę. Obok mnie ktoś spał. Zerwałam się z łóżka.
O co tu chodzi?!
-O nie śpisz już!- usłyszałam.
A to tylko Marcus...
Chwila, co on tu robi?
-No jak widać.- odpowieziałam.- Mac, czy my....?
-Nie no co ty!- zaprzeczył podnosząc ręce w górę.
-To dobrze. Już myślałam...- odetchnęłam.
-Spokojnie.- powiedział śmiejąc się nerwowo. Spojrzałam na zegarek i uśmiadamiając sobie, która godzina zaczęłam szukać torebki.- Tam.- wskazał na szafkę. Zgarnęłam przedmiot.
-Muszę już iść, do zobaczenia!
***
Powoli nacisnęłam klamkę i weszłam do domu obruciłam się i...prawoe na zawał zeszłam. Przede mną stał James z załorzonymi rękami na piersiach.
-Gdzie to się w nocy było?- zapytał.
-No wiesz...
-Nie jestem zły. Widze, że nieźle się bawiłaś. To chyba znak, że dochodzisz do siebie. Cieszy mnie to!- powiedział uradowany i mocno mnie przytulił.
-Może masz rację...
-A czy kiedykolwiek nie małem racji?- zapytał, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. - Dobra, pytania nie było...
- zasmiał się.- Boże, powiedz mi jak mam z nim
wytrzymać!- zaczęłam wymachiwać rękoma.-A potem o jedzenie będziesz prosić.
-James, tylko ci przypomne braciszku drogi, że w tym doma ja gotuję.
-Skubana ma rację...!- krzyknął po chwili zastanowienia się.
Właśnie przypomniałam sobie dlaczego go kocham...i wcale głównym powodem nie jest krew płynąca naszymi żyłami...
***********
Czegoś tak nudnego chyba jeszcze nigdy nie napisałam...
Nie miałam pomysłu, a koniecznie Chciałam coś wstawić.
CZYTASZ
Never-Marcus Gunnarsen
Fanfiction- Chciałaś skoczyć, dlaczego?- usłyszałam za sobą ten znajomy, a jednocześnie nieznajomy głos. -A dlaczego ty mnie powstrzymałeś? -Nie pozwoliłbym ci tego zrobić....NIGDY!