*Pov Maddeline*
Usiadłam na skraju dachu i spuściłam w dół nogi. Czułam się wolna jak jeszcze nigdy. Po raz pierwszy od dawna odstawiłam zmartwienia na bok i oddałam się chwili.
Położyłam plecy na dachu tak, że tylko nogi dyndały mi nad przepaścią.Często tak robiłam. Przychodziłam tu i zapominałam o wszystkim. Tak też było dzisiaj. Tylko ja i moje myśli. Brzmi cudownie...!
*Pov Marcus*
-Gadałeś z nią chociaż?- Zapytał Tinus kopiąc do mnie piłkę.
- Trochę, ale to się kupy nie kleiło. Było tak trochę niezręcznie...- odkopnąłem przedmiot biegnąc kilka kroków w przód.
-Tańczyliście?
-Pół imprezy.
-Czyli generalnie nie było Aż TAK ŹLE!
- podkreślił wyraźnie ostatnie trzy słowa.-No, AŻ TAK ŹLE to nie...- westchnąłem.
-Masz jej numer?
-No tak...
-Podała ci czy podstęp?- ponownie zapytał marszcząc brwi.
-Bardziej to drugie...
-Jak spała wpisałem jej swój, a sobie jej i tyle. Przestępstwo to chyba nie jest?
-No chyba nie!- zawołał wykopując piłkę za płot.
-Chcę się z nią umówić, ale nie wiem czy to ma sens.
-Marcus jak nie spróbujesz to się nie dowiesz! Napisz do niej, najwyżej ci nie odpisze.
-Nie chce wyjść na idiotę!
-I nie wyjdziesz! Najeyżej po prostu się do ciebie nie odezwie do końca życia!- zaśmiał się pod nosem.
-Ha, ha, ha, bardzo śmieszne! - sarknąłem mordując brata wzrokiem.
-Oj nie złość się, znajdziemy jekieś sensowne rozwiązanie.
- No właśnie mam taką nadzieję! Może uda mi się zaprosić ją na kawę albo do kina.
-Pomyślimy jutro, a teraz graj, bo nie będe czekać woecznie aż łaskawie kopniesz do mnie tą piłkę co masz pod nogami od paru minut. - spojrzałem na dół. Rzeczywiście piłka leżała bezwłdnie, po czym dostała solidnego kopa i ruszyła przed siebie.
-Nie narzekaj!- zaśmiałem się.
-To ty narzekasz!- krzyknął jak małe dziecko załorzył ręce na piersi i udając obrażonego zaczął iść w kierunku domu.
Co za debil...
*Pov Rose*
-Myślisz, że będzie zła?- zapytał Ben obejmując mnie ramieniem.
-Niby na co?
-Może na to, że zostawiliśmy ją samą i poszluśmy sobie.- udał, że się zastanawia.
-A czy ja wiem...najwyżej zrzucę to wszystko na ciebie i ukręci ci łeb.- uśmiechnęłam się fałszywie na co chłopak się zaśmiał.
-Pozwolisz żeby Line mi ukręciła moją piękną główkę?
- Tak, zdecydowanie tak mó drogi...
-Dnia bezemnie nie przeżyjesz!
-O to się nie martw, poradzę sobie.- puściłam mu oczko i bardziej się wtuliłam w jego ciepły tors.
-Bez udazy, ale szczerze w to wątpię KOCHANIE.- wyszeptał mi do ucha wyraźnie akcentując ostatnie słowo przez co przeszły mnie ciarki.
-Ach tak? Chcesz się przekonać?- zapytałam, a chłopak jak na zawołanie zbladł.
- Nie, nie, jednak nie wątpię, że jesteś w stanie żyć bez mojej osoby przy sobie.
- Wmawiaj sobie dalej.
-Jak sobie panienka życzy...- skinął głową po czym parł ją na moim ramieniu.
- Oj Ben...- westcjnęłam
-Tak wiem, jestem cudowny!- prawie, że wykrzyczał.
-Chodziło mi bardziej o "co ty byżlś bezemnie zrobił?", ale niech ci będzie.- chłopak tylko przlychnął pod nosem.
-Ta, dzięki...- odsunął się, a ja jęknęłam z niezadowolenia czując jsk jego klatka piersiowa odsuwa się od mojej. Mimo wszystko wiedziałam, że za maksymalnie pięć minut sam zacznie się do mnie przytulać.
Aha, nie myliłam się...
Już po chwili Ben leżał na kanapie z głową na moich udach, a ja wplotłam palce w jego gęstą czuprynę bawiąc się pasmami jego ciemnych włosów.
Jak ja go kocham...i, że nadal nie wiem za co!
- Jesteś tak bardzo wkurzająca, że nawet nie zadajesz sobie z tego sprawy moja droga.
- To się idealnie dobraliśmy, bo ty wnerwiasz mnie sto razy bardziej!
-Ciekawe czym!?- oburzył się podnosząc z moich nóg głowę.
-Tym, że tak cholernie cię kocham.- zaśmiałam się lekko i poczułam jak moje policzki robią się czerwone ze wstydu jakie przyniosło mi to zdanie.
Usłyszałam cichy chichot Bena.Serio powiedziałam to na głos? Myślałam, iż sobie tylko wyobrarzam, że to mówię...
-Jeżeli to cię tak bardzo wkurza to powiem ci, że js powinienen wyjść z siebie i stanąc obok!- te słowa nabrały sensu dooiero po chwili, gdy je w pełni zrozumiałam. - Szaleję za tobą.- dodał nieco ciszej i przyciągając mnie do siebie, schował twarz w noich włosach zaciągając się ich zapachem.
CZYTASZ
Never-Marcus Gunnarsen
Fanfiction- Chciałaś skoczyć, dlaczego?- usłyszałam za sobą ten znajomy, a jednocześnie nieznajomy głos. -A dlaczego ty mnie powstrzymałeś? -Nie pozwoliłbym ci tego zrobić....NIGDY!