*Pov Maddeline*
Następny dzień również bardzo szybko minął. Aktualnie wszstcy siedzimy wokół ogniska jedząc kolację. Siedząc z głową opartą o ramię Gunnarsena rozmawiałam z Ro. Dziewczyna patrzyła na swojego chłopaka, który smażył dla niej na ogniskylu kiełbase.
-Nie spal tego, błagam! Głodna jestem! - krzyknęła do Bena.
-Bardziej bym się o to martwił jakbyś to ty miała ją smażyć. - powiedział ze śmiechem.
-Nie prawda, bardzo dobrze umiem gotować! - oburzyła się i założyła ręce na piersi.
-Oczywiście! Ostatnio spaliłaś wodę na herbate.- powiedział, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Serio? - zapytałam, a Rose spojrzała na mnie wsciekmym spojrzeniem.
-No, mówie ci...masakra...
-Ale powiedz mi skąd ja do cholerny miałam wiedzieć, że w czajniku nie ma wody? - zapytała. Teraz to już wszyscy turlali się po ziemi.
-No nie wiem, może wystarczyło po prostu zajrzeć do środka? - powiedział Allan i usiadł obok swojej kuzynki.
-Jesteście okropni... - westchnęła, a All poczochral jej włosy. - Pożałujesz, że odważyłeś się to zrobić! - krzyknęła i uderzyła go lekko w ramię.
-Jedz i się już zamknij. - powiedział Ben podając dziewczynie tekturowy talerz z jej kolacją. Gdy Rose chwyciła za talerzyk, on przechylili się, a kiełbasa się z niego sturlała prosto w błoto pod jej stopami. - E tam, pięć sekylund nie leżało.- Ben podniósł mięso z ziemi i położył spowrotem na talerz. Ro spojrzała na tekture z obrzydzeniem.
-Wiesz co Ben, chyba już nie jestem głodna.
-Dobra, idę po drugą...- westchnął. Zadowolona Rosie pocałowała go w policzek z uśmiechem na twarzy.
-Przejdziemy się? - zapytałam, a Marcus wstał chwytając moją dłoń i splatając razem nasze palce.
-Oczywiscie.- posłal mi swój zniewalający uśmiech i ruszyslismy przed siebie.
-James nie może się o nas dowiedzieć dowiedzieć.
-Wiem. - odpowiedział. - Chce trochę pożyć, a jak się dowie to moje życie raczej za długo nie potrwa.
-Jaz widzę te nagłówki ,,Marcus Gunnarsen został zamordowany przez starszego brata swojej dziewczyny''.
- W stali 1-10 jak brutalne byłoby to zabójstwo?
-Myślę, że koło setki by się wachało.
-Dobrze wiedzieć.
-Powiemy mu w odpowiednim momencie. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - zapewniłam go.
*Pov Marcus*
- Cieszę się, że udało mi si tutaj przyjechać. Ta dla mnie wycieczka stała pod ogromnym znakiem zapytania. - powiedziała patrząc w gwiazdy.
-April dała ci pieniądze?
-W zamian za to, że przyjadę do niej na połowę wakacji. - odpowiedziała mi.
-Jak ona was znalazła? Po śmierci rodziców przeprowadziliście się prawda?
-Tak, opowiadała coś, że ma znajomego, który zna Jamesa i jej powiedział czy coś tam. Nie wiem, mało mnie to obchodzi...
-To twoja siostra!
- I co z tego, skoro przez lata nie dawała znaku życia! Co ja mam jej podziękować za to, że przyjechała? I tak dużo dla niej zrobiłam, prosząc Jamesa, żeby została na jakiś czas.
-Może masz rację Madd. A teraz wracajmy już, przy ognisku jest cieplej.- dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko kiwnela głową. Zmieniłem kierunek.
-O, gołąbeczki już wróciły!- zaśmiał się Martinus przesuwając się, żeby zrobić nam miejsce.
-Przymknij się młody. - powiedziałem, po czym zepchnąłem go z ławki.
-No ej, a to za co? - jęknął podnosząc się.
-Domyśl się!
-Przecież wiesz, że nie lubię zagadek! - warknął i ponownie usiadł obok nas.
CZYTASZ
Never-Marcus Gunnarsen
Fanfiction- Chciałaś skoczyć, dlaczego?- usłyszałam za sobą ten znajomy, a jednocześnie nieznajomy głos. -A dlaczego ty mnie powstrzymałeś? -Nie pozwoliłbym ci tego zrobić....NIGDY!