Zastanowię się

344 15 3
                                    

*Pov Allan*

-Madd, idziesz na imprezę do Sama Smitha? - zapytałem przyjaciółki przytulając ją na przywitanie.

-Jeszcze nie wiem, kiedy dokładnie to jest? - zapytała.

-W sobotę o 18.

-Zastanowię się. - powiedziała i weszliśmy do szkoły. - Gdzie Rose?

-Miała jechać dzisiaj z Benem. Ostatnio spędzają ze sobą więcej czasu.

-Rzeczywiście, cały czas praktycznie razem chodzą.

-Ona ma Bena, ty masz Marcusa, a ja zostałem sam. - powiedziałem otwierając szawke.

-Oj Allan, jesteś naprawdę świetnym chlospakiem, znajdziesz sobie kiedyś dziewczynę. -Madd uśmiechnęła się odgarniając włosy.

-Ty zawsze wiesz co powiedzieć.- zaśmiałem się patrząc na nią. - Chodź mała, odprowadzę cię.

-Mała jest...

-Nawet nie próbuj kończyc tego zdania moja droga!

-Grozisz mi? - spojrzała na mnie z politowaniem.

-Może.

-No i co mi zrobisz? - zapytała.

-Tak wyłaskocze, że posikasz się że śmiechu.

-No dobra, dobra, po co ta agresja? Halo! - zaśmiała się wyciągając ręce w górę. Obiolem ją lekko ramieniem i zaprowadziłem ją pod klase.

-Na długiej przerwie tam gdzie zawsze?

-Jak inaczej? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie, po czym poszliśmy w dwie różne strony.

-Ładnie to tak zarywać do dziewczyny, która ma chłopaka? - usłyszałem za sobą głos. Odwróciłem głowę i zobaczyłem niebieskookiego chłopaka. Nash.

-Ktos się ciebie o zdanie pytał, czy tylko wydaje mi się, że nie? - zapytałem podchodząc do niego.

-Nikt sie mnie nie musi o nic pytać. - warknął zbliżając się do mnie.

- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!- krzyknąłem.

-Bo co- zadrwił.

- Bo sobie inaczej pogadamy.

-Uderzysz mnie? - zapytał przekręcając głowę w bok. Starał się mnie sprowokować. Odsunąłem się od niego i już chciałem iść w inną stronę, ale nie pozwolił mi na to. - No co? Ztchórzysz? - zapytał na co odwróciłem się i przyparłem go do ściany uderzając pieścią w metalową szawkę za nim, aby go ostrzec. - Oj, chyba nie trafiłeś.  Tak mi przykro... - powiedział. Właśnie w ten sposób moja pięść wylądowała na jego twarzy. Rozpoczęła się bójka, która jednak nie trwała zbyt długo, bo już po kilku ciosach, obok nas stanęli jego znajomi. Chłopacy zaczęli nas od siebie odciągać.

-Spokuj! - krzyknął jeden z nich przytrzymując mnie.

*Pov Marcus*

-Pójdziesz ze mą w sobotę na imprezę do mojego kolegi? - zapytałem Madd bawiąc się jej włosami. Dziewczyna leżała mi na kolanach, a ja siedziałem oparty o ścianę.

-Wszyscy dziaj o tym gadają. - powiedziała. - To jest ten gościu z wycieczki? Ten z tymi okularami, co wtedy...

-Tak, to on. To idziesz czy nie idziesz?

-Idę. - zaśmiała się cicho czochrając moje włosy. - Z jakiej okacji ta impreza?

-Osiemnaste urodziny.- odpowiedziałem, a dziewczyna kiwnela głową na znak, że rozumie. Maddeline już o nic nie pytała. Każdy z nas był pogrążony w swoich myślach. Cały czas starałem się zrobić jej jakiegoś pożadnego warkocza, ale każda moja próba kończyła się niepowodzeniem. Maddeline zaczęła się że mnie śmiać.

-Pacz uważnie, bo pokaże ci to tylko jeden raz. - powiedziała i zaczęła powoli pokazywać mi krok po kroku co zrobić. - Łapiesz?

-Chyba tak... - powiedziałem niepewnie i położyłem ręce na jej włosach. Chyba jednak nie szło mi tak dobrze jak myślałem, bo dziewczyna zaczęła mi po raz drugi mówić co i jak.





Never-Marcus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz