*Pov Maddeline*
Gdy wróciliśmy do środka, poszliśmy do baru. Stojący tam Martins zrobił nam drinki. Był już lekko wstawiony. Nie no dobra, był po prostu ostro najebany.
-Złotko, odłóż to, ja ci zrobię takiego drinka, jakiego jeszcze nigdy nie piłaś!-zawołał do jakieś dziewczyny wyrywając jej butelke wódki z ręki. Marcus zaczął się śmiać.
-Jak ja mu to jutro powiem, to nie uwierzy.- powiedział mi na ucho, na co się zaśmiałam. Skończyło się na tym, że Tinus nikomu nie pozwalał robić sobie drinków. Wszystkie robił on. Każdy był taki sam, czyli mega mocny i bardzo słodki.
-Lepiej mu nie mów, bo się chłopak zamknie w sobie.
-Myślę, że jemu to nie grozi...- powiedział już nieco ciszej.
-Mac, idę szukać Rose!
-Jasne idź, zostaw mnie tu samego na pastwę tego szaleńca z wódką w ręce! - zawołał za mną. Wszyscy zaczęli się śmiać dobrze wiedząc, że chodzi o polewającego drinki Martinsa.
Rozglądając się wokół za Ro, zauważyłam Nasha. Jego włosy były postawione na żel. Ubrany był w granatową koszule z podwiniętymi rękawami, a na nogach miał czarne dżinsy. On chyba też kogoś szukał, bo rozglądał się po całym pomieszczeniu. Nagle jego wzrok skrzyżował się z moim. Chłopak podszedł do mnie.
-Hej Madd!- uśmiechnął się.
-Cześć, widziałeś gdzieś może Rose?
-Zatańczysz? - zapytał ignorując moje pytanie. Nic nie odpowiedziałam, chciałam go wyminąć, ale przyciągnął mnie do siebie.
-Ładnie to tak zarywać do zajętych dziewczyn?- usłyszałam za sobą głos Allana. To nie wróżyło nic dobrego. Allan podszedł do nas o odepchnął z całej siły Nasha odemnie.
-All, spokojnie. - szepnęłam stając za nim. - Chodźmy stąd.- powiedziałam, a chłopak złapał mnie za nadgarstek i zaczął iść w stronę baru. Dobrze wiedział, że Mac tam jest.
-Lepiej pilnuj swojej dziewczyny, nie jeden chciałbyci ją odbić.- zwrócił się do Gunnarsena.
-No dobrze już! Chwilą...przecież ja nie mam dziewczyny! - krzyknął Martins udsrzając się otwartą dłonią w czoło, dopiero teraz All zauważył, że pomylił bliźniaków. Chłopak westchnął tylko i odszedł.
- Co się stało? - zapytał Mac stając za mną.
-Nic takiego...- odpowiedziałam, a chłopak przytulił mnie do siebie od tyłu. - Chyba musimy już wracać. Tinusowi na dzisiaj wystarczy.
-Zdecydowanie masz rację. - zgodzi się ze mną. - Martins, idziemy! - zawołał do brata i pomógł mu wstać z kanapy. Ja w między czasie zadzwoniłam po taksówkę. Zanim wyprowadziliśmy Tinusa z domu Samitha, kierowca stał już przed posiadłością.
***
Rano obudził mnie dźwięk odsuwanych rolet. Otworzyłam oczy. Rażące swiatło dostało się do moich oczu. O dziwo nie miałam jakiegoś ogromnego kaca.
-No wstała wreszcie śpiąca królewna. - usłyszalam głos brata.
-Która godzina? - zapytałam.
-14.47.
-O której wróciłam?
-Przed piątą. - odpowiedział siadając obok mnie na łóżku.
-Zrobiłam coś głupiego?
-Nie tym razem, nie martw się!- zawołał radośnie. - Trzymaj. - powiedział podając mi szklankę wody i tabletkę na ból głowy.
-Dziękuję James, jesteś najlepszy. - uśmiechnęłam się do brata.
-Dobrze młoda, dość tych czułości, w kuchni na stole masz śniadanie. A raczej obiad. Idź zjedź sobie, ja idę do Clary.
-I której będziesz?
-Przed dwudziestą. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy wyciągając z niej dresy, po czym udałam się w stronę łazienki aby się ogarnąć.
CZYTASZ
Never-Marcus Gunnarsen
Fanfiction- Chciałaś skoczyć, dlaczego?- usłyszałam za sobą ten znajomy, a jednocześnie nieznajomy głos. -A dlaczego ty mnie powstrzymałeś? -Nie pozwoliłbym ci tego zrobić....NIGDY!