*Pov Rose*
Wystarczyła chwila, kilka sekund, żeby stało się wielkie nieszczęście. Widok wpadającej pod auto jednej z najważniejszych osób w moim życiu był okropny. Nie życzę tego nikomu. Na moich oczach moja przyjaciółka weszła pod samochód.
Może zrobiła to świadomie? Przeze mnie...może ona tego chciała?
Siedziałam w szpitalu już kilka dobrych godzin, gdy nagle do szpitala wbiegla jakaś dziewczyna krzycząc imię brata Madd i rzucając się mu w ramiona. Po chwili James wstał z krzesła i podszedł do nas.
-Jest już późno, idźcie do domów. - powiedział cicho. - Ja też już jadę.
-Jedziemy. - powiedział do mnie Ben łapiąc mnie za rękę.
-Nie.... - jęknęłam zapierając się.
-Rose. - szepnął. - Proszę chodź!
Lekko kiwnelam głową i zaczęłam iść. Po drodze mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Marcusa. Siedział pod ścianą z głową opartą o krzesło. Obok niego stał jego brat. Nie wiem co mnie pokusiło ale wyrwałam ręce z uścisku Bena i ukucnełam przed Marcusem kładąc mu rękę na ramieniu.
*Pov James*
-Allan was odwiezie. - powiedziałem do Martinus klepiąc go po plecach. Po chwili przy nas zjawił się All i wraz z chłopakami poszedł w kierunku jego samochodu. - Kto to jest? - zapytałem pokazując palcem na chłopaka idącego obok mojej siostry. - Twój chłopak? - wyprzedziłem jej odpowiedź.
-Dylan, mój narzeczony. - odpowiedziała spokojnie splatając razem swoją dłoń z jego.
-Żartujesz sobie ze mnie?- zaśmiałem się.
-Nie. - tym razem odezwał się on. Nic więcej już nie odpowiedziałem. Nie mogę mieć jej za złe tego, że przyjechała tu że swoim narzeczonym, o którym nie miałem bladego pojęcia. - Spokojnie, ja też o was dowiedziałem się dopiero dzisiaj. - powiedział potrzac ze złością na moją siostrę.
Z jednej strony belem na nią cholernie zły, za to z drugiej rozumiałem ją. Jak ostatnio do nas przyjechała źle ja potraktowałem pytanie tylko, czy oni wtedy już byli zaręczeni.
Taksówka czekała już na nas przed szpitalem. Gdy byliśmy już w domu, pokazałem parze gdzie będzie spać, a sam poszedłem do łazienki. Była już późna godzina. Szybko wykąpałem się i poszedłem do mojego pokoju. Gdy już zasypiałem, usłyszałem pukanie do drzwi, po czym obok mnie usiadła April.
-James, przepraszam, że nie powiedziałam Ci o nim. Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam.
-Dlaczego nie powiedziałaś mu o nas? O mnie, o Maddeline. Dlaczego?
-Ja nie wiem. Przepraszam braciszku, kocham cie.-powiedziała.
-Może on nie powinien się o nas dowiedzieć. Może powinien wyjść za ciebie myśląc, że jesteś jedynaczką. Może powinien żyć nadal w kłamstwie. Nawet nie wiesz jak ja się teraz czuję. Jakby ktoś wymazał mnie ze swojego życia. Uśmiercił. A co on musi czuć? Osoba, którą kocha, go tak bardzo okłamała.
-James....
-April, myślę, że obydwoje jesteśmy zmęczeni po dzisiejszym dniu. Idź spać, pogadamy jutro.
*Pov April*
Wyszłam z pokoju brata zamykając za sobą drzwi. Miałam razem z Dylanem spać w salonie, więc to tam się udałam.
-I jak rozmowa z BRATEM? - zapytał potrzac na mnie.
-Dylan, odpuść sobie. Miałam ciężki dzień.
-Nie tylko Ty!
-Uspokuj się! Nie kazałam Ci jechać że mną, to był twój, anie nie Koj wybór.
-Przyjechalem tu, żeby cię wspierać. Miło, że przez tyle czasu żyłem w kłamstwie. Skarbie, jesteśmy razem dwa lata, a dopiero dzisiaj dowiedziałem się, że masz jakiekolwiek rodzenstwo. Okazuje się, że...
-Allisia ponad dwa lata temu zmarła na białaczkę. Była jeszcze dzieckiem, miała całe życie przed sobą. Wyjechałam bo chciałam to wszystko przemyśleć, ale poznałam ciebie. - mówiłam że łzami w oczach. Chłopak przytulił mnie mocno do siebie i pocałował. - Wiele mnie ominęło w ich życiu. Z resztą nie tylko w ich. Nie kontaktowałam się z nikim. Rok po tym jak umarła Allisia, moi rodzice mieli wypedek. Obydwoje zmarli na miejscu. - Dylan nic nie mówił. Wiedziałam, że musi to wszystko przemyśleć. Dużo się wydarzyło dzisiaj. Aż za dużo jak na jeden dzień...
CZYTASZ
Never-Marcus Gunnarsen
Fanfiction- Chciałaś skoczyć, dlaczego?- usłyszałam za sobą ten znajomy, a jednocześnie nieznajomy głos. -A dlaczego ty mnie powstrzymałeś? -Nie pozwoliłbym ci tego zrobić....NIGDY!