Mogę coś zrobić?

419 19 6
                                    

*Pov Maddeline*

James zgodził się na to, żeby April została na parę dni. Nie był jakoś specjalnie zadowolony jej obecnością w naszym domu. Starał się jej unikać. W sumie to się nie dziwię. Zostawiła nas samych. Wyjechała praktycznie bez słowa, a teraz tak nagle wraca...
April starała się bardzo wynagrodzić nam te lataecz każdą próbę James odbierał negatywnie i kończyli się to kłótnią.

-Moze powinniśmy zamieszkać razem...w trójkę...- usłyszałam głos April. W tej samej chwili do kuchni wszedł zaspany James.

-Sory April, jest nam w DWÓJKĘ bardzo dobrze. Nie potrzebujemy cię.- powiedział wlewając do kubka ciepłą wodę.

-Dlaczego taki jesteś? Staram się jak mogę!- krzyknęła i wstając z krzesła uderzyła piescią w stół.

-Jesteśmy bez ciebie szczęśliwi!

-Może byś się zapytał Maddeline czy ona by chciała? Ale nie...ty jesteś najmądrzejszy!

-Meddeline, chcesz żebyśmy zamieszkali z tą panią?- spojrzał na mnie. Przegiął. Widziałam w oczach April łzy, w oczach Jamsa złość. Dziwnie się czułam. Obydwoje patrzyli się na mnie. Oczekiwali odpowiedzi, której nie chciałam im ujawnić. Wstałam z krzesła i wybiegłam czym prędzej z domu. Łzy spływały i szybko po policzkach.

Pobiegłam w kierunku starej kamienicy. To było moje ulubione miejsce. Uwielbiałam siedzieć tam na skraju dachu. Zaczęłam w biegać po schodach, a gdy już byłam na miejscu padłam na kolana ze zmęczenia. Starłam łzy starając się dotrzeć do krawędzi dachu. Usiadłam tam, spuściłam nogi w dół, a ręce oparłam na łokciach.

-Maddeline, znowu to jesteś... - usłyszałam głos za sobą.

*Retrospekcja*

-Nie rób tego!- usłyszałam za sobą dźwięczny, charakterystyczny, męski głos.- Nie skacz...!- krzyknął ponownie.

Obruciłam się i ujrzałam przystojnego, brązowookiego blondyna. Miał wystawioną ku mnie rękę i zaczął powoli podchodzić coraz bliżej i bliżej, aż w końcu zamknął mnie w szczelnym uścisku.

Moje płynące po policzkach, jak szalone łzy moczyły jego bluzę, na której zacisnęłam dłonie.

Czułam się bespiecznie.

*Powrót do rzeczywistości*

- Marcus?- odwróciłam się patrząc na niego. - To ty...to ty wtedy...tutaj...

-Tak- powiedział spokojnie widząc, co chce przez to powiedzieć.

- Ale dlaczego?

- A ty, co byś zrobiła?- zapytał patrząc w moje oczy.

-Nie wiem...

-Madd, stało się coś?

-Moja siostra wróciła. Chcę żebyśmy u niej zamieszkali. James nie chce. Mam taki mentik w głowie...- chłopak przechylili lekko głowę, jakby zastanawiając się nad czymś. Po chwili podszedł bliżej i chwytając mnie za talię, przyciągną do siebie mocno zamykając mnie w swoich ramionach. Przy nim czułam się bespiecznie. Moje problemy jakby uciekły. Nie miało znaczenia to, że stoimy na dachu opuszczonej kamienicy.

Spojrzelismy sobie głęboko w oczy. Staliśmy tak bez ruchu przez krótką chwilę. Ktoś najwyraźniej postanowił ją przerwać.

-EJ WY! ZŁAŹCIE STAMTĄD! NATYCHMIAST! - krzyczał ktoś z dołu. Wystawiłam w jego stronę środkowy palec. Wybychnelismy śmiechem widząc, że postać odchodzi kręcąc głową.

-Mogę coś zrobić? - zapytał zakładając mi za ucho kosmyk moich włosów. Uśmiechnęłam się lekko kiwając głową. Mac położył mi swoje ciepłe dłonie na policzkach, już po chwili poczułam jak jego wargi stykają się z moimi. Nagle czas stanął w miejscu.

-Ekhem, przepraszam, że wam przeszkadzam, ale to nie jest najlepsze miejsce na takie rzeczy. - usłyszałam głos brata. Niemal od razu oderwałam się od Marcusa. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone.

-James...to nie tak...- jęknęłam spuszczając głowę w dół.

-W domu będziesz się tłumaczyć.- westchnął.

Never-Marcus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz