A co to za różnica?

316 18 5
                                    

*Pov Maddeline*

-Hej Clara! - uśmiechnęłam się do dziewczyny. Słysząc, że weszła do naszego domu.

-Cześć Madd.- podeszła do mnie i przytulił na powitanie. - Wybierasz się gdzieś? - zapytała z ciekawością w głosie.

-Do chłopaka... - nue zdążyłam nawet skończyć bo dziewczyna zaczęła głośno piszczeć. - Cicho! Nie drzyj się tak. - zaśmiałam się.

-A, rozumiem James nie wie? - szepnęła.

- Wie, powiedziałam mu. Ktoś mu wygadał. - powiedziałam patrząc na nią, przez co dałam jej do zrozumienia, że chodzi o nią.

- To ten, z którym cię widziałam ostatnio?

-Tak...

-Niezłe ciacho. - zachichiotała cicho.

-Rozumiem, że mówisz o mnie. - do salonu wszedł James.

- Oczywiście skarbie. - zaśmiała się cicho.

-Madd...

-Tak wiem, mam nie siedzieć tam długo.

-Dobra młoda idź już. - westchnął, ja opuściłam dom ze śmiechem.

*Pov Rose*

- Nie wykonalne jest to, żebyśmy że sobą nie rozmawiali, ani nie spotykali. To twój chłopak, nie musi nas lubić, ale też nie może...

-On po prostu czuje się przy was niekomfortowo. Sam nie umie powiedzieć dlaczego. Trzeba mu po prostu dać czas żeby was lepiej poznał. Żeby wasza obecność była dla niego normalna. - wytłumaczyła Madd.

-Ale też nie możemy go zmuszać do spędzania czasu z nami. - odezwał się nagle Allan.

- No wiadomo, ale jaka to sprawiedliwość, że Ty bez problemu rozmawiasz z jego znajomymi, a on z twoimi nie chce.

-Rose, to nie jest tak, że on nie chce... - westchnęła przeczesując dłonią włosy.

-Jakoś Ben nie ma problemu, żeby z wami siedzieć!

-Ale Marcus to nie Ben! A poza tym Bena znamy praktycznie od dziecka!

-A co to za różnica?

-Jak śmiesz ich porównywać?

-Dobra laski wystarczy, o coś czuję, że z tego się niezła kłótnia wywiąże. - odezwał się Allan. Chłopak stanął między nami. Prychnęłam tylko i odeszłam.-Madd, przepraszam cię za nią.

-Nie ty powinieneś to zrobić Allan. - usłyszałam jak szepta. Po chwili zobaczyłam jak idzie szybkim krokiem i wymija mnie patrząc w ziemię. Nawet na mnie nie spojrzała. Po chwili minął mnie również bez słowa Allan.

Chyba trochę przesadziłam...

Westchnęłam głośno i opuściłam wzrok w dół zwalniając kroku. Dziwnie się czułam. Było mi bardzo głupio. Kierowała mną zazdrość. Zazdrość o najlepszą przyjaciółkę. Spędzała ze swym chłopakiem tyle czasu, ale z drugiej strony ja ze swoim również. To, że Marcus nie czuje się dobrze w naszym towarzystwie, to może być nasz wina nie jego. Może to my robimy coś nie tak, jak powinniśmy.

Wzięłam kilka głębokich wdechów, by dotlenić trochę bardziej mózg. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i odruchowo spojrzałam w tamtą stronę. Był to Ben. Spojrzał na mnie marszcząc brwi.

-Coś się stało? - zapytał z troską w głosie.

- Może jakieś "cześć" albo "hej"?- mimo, że było już po lekcjach widziałam go po raz pierwszy dzisiaj.

-Cześć Ro, wszystko w porządku?

-Tak. - odpowiedziałam krótko.

-Napewno? - zapytał ponownie wiedząc zapewne, że yum razem uda mu się wyciągnąć że mnie informacje.

-Pokłóciłam się trochę z Madd. Nic takiego... - westchnęłam.

-Trochę?- podniósł powoli jedna brew w górę.

-No dobra, bardzo.

-O co?

-Raczej o kogo skarbie. - poprawiłam go - Marcus, chłopak Maddeline.

-Dobra, nie chce wiedzieć.- zasniał się. - powiedz mi tylko jedno...poboba ci się on?

-Nie Ben, jedyny mężczyzna jaki mi ste podoba to....

-Ja! - wykrzyczał.

-No nie do końca, chciałam posiedzieć Leonardo DiCaprio, ale już niech będzie mój drogi.

Never-Marcus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz