Jak najdalej od Ciebie!

689 22 3
                                    

*Pov Marcus*

Od: Maddeline

Myślę, że tak

Do: Maddeline

Pasuje ci jutro o 16:00 pod Blackberry?

Od: Maddeline

Jasne! To do zobaczenia!

Odłożyłem zaskoczony telefon. I wziąłem kilka głębokich wdechów. Otwożyłem drzi pokoju i zaczołem krzyczeć.

-Martinus!  Zgodziła się!- nie musiałem długo czekać. Nie minęła nawet minuta, a Tinus był już obok mnie.

-Ha mówiłem ci! I co? Zgodziła się! - zaśmiał się i poklemał mnie po głowie. On chyba cieszy się bardziej niż ja...albo po prostu ja tego nie okazuje, ale również się cieszę tylko, że nadal nie umiem w to uwierzyć. - Pamiętaj, zawsze słuchaj rad młodszego brata, nawet jeśli byłyby do dupy!- pouczył mnie starając się mówić poważnym, teatralnym tonem głosu lecz po chwili roześmiał się czochrając mi włosy. - Wiedziałem, że się zgodzi! Rozumiesz? Od samego początku wiedziałem! Tak!- zaczął skakać i biegać po całym domu krzycząc, że miał rację.

Z kim ja żyję? Nie wierzę, że jesteśmy spokrewnieni...po prostu w to nie wierze...co za debil!
Chyba powoli tracę wiarę w ludzkość i w Tinusa. Szczególnie w Tinusa!

*Pov James*

-A gdzie to się księżniczka wybiera?

-Jak najdalej od Ciebie braciszku!- Maddy uśmiechnęła się złośliwie i pokazała mi język.

-A tak na serio?- skrzyżoeałem ręce stając przed siostrą z poważną miną.- Mam chyba prawo wiedzieć...

-Spotkać się z kimś...- uległa wzdychając.

-Z kim?

-Takim jednym...nie znasz!

Czyli chłopak...

-Gdzie?

-A co ty książkę piszesz?!- obużyła się ptóbując odepchnąć mnie od siebie.

-Tak, brakuje mi rozdziału!- przewróciłem oczami, po czym spojdzałem na nią wymownie oczekując, że odpowie na wcześniejsze pytanie.

-Oj spadaj!- burknęła i wychodząc z domu zabrała z kredensu swoją torebkę.

-O której będzesz?- zapytałem, gdy tylko drzwi się zamknęły.- Chyba się już nie dowiem...- powiedziałem sam do siebie kręcąc głową.

Czyżby moja mała siostrzyczka miała chłopaka?
Nie na pewno nie! Maddy nie chciała mieć w tym wieku nikogo...a może jednak...? W każdym razie coś jest na rzeczy. Gdyby miała spotkać się z którymś z przyjaciół, powiedziałaby mi. A przynajmiej zazwyczaj tak robiła.

Potrząsnąłem głową wyrywając się przy tym z głębokiego transu, który mną ogarnął. Poszedłem do kuchni i na kartce napisałem drukowanymi literami "JESTEM U CLARY, WRÓCĘ PÓŹNO~ TWÓJ NAJUKOCHAŃSZY BRACISZEK". Ściągnąłem z wieszaka skórzaną, czarną kurtkę i ubierając ją na siebie wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz. Nałożyłem na głowę kaptur bluzy i ruszyłem przed siebie.

Do: Clara

Będe u ciebie za 10 minut

Od: Clara

Dobra, tylko kup mi żelki

Do: Clara

W takim razie jestem za 20 minut

Uśmiechnąłem się sam do siebie i wyszedłem z posesji. Szybkim krokiem wszedłem do najbliższego sklepu i kupiłem kilka paczek ulubionych żelków mojej dziewczyny.

Gdyby miałaby mi za te wszystkie żelki oddać kase byłbym milionerem...

Gdy byłem już pod domem Clary otworzyłem drzwi bez pukania i wszedłem do środka witając się z domownikami. Tu zawsze ktoś był. Było głośno i ruchliwie. Czego się dziwić skoro prucz Clary mieszkali tu jej rodzice, dwoje młodszych braci i dziadkowie od strony jej matki.

-Clara jest u siebie!- krzyknęła z kuchni pani Star.

-Podejrzewam!- zaśmiałem się i pobiegłem schodami do pokoju dziewczyny.

-Masz żelki?- usłyszałem, gdy tylko wszedłem do pomieszczenia.

-Może jakieś hej Kochanie?

-HEJ KOCHANIE, masz żelki?-wyszczerzyła się, a ja wywróciłem tylko oczami i rzuciłem w jej stronę żelki.

*Pov Maddeline*

Na początku było trochę niezręcznie lecz potem wszystko się unormowało. Cały czas jednak miałam wrażenie, że oprucz tamtej imprezy u Zacka widzieliśmy się. Ale wracając... spędziliśmy ze sobą dużo czasu  na rozmowie, która tym razem kleiła się. Marcus odprowadził mnie pod same drzwi mojego domu.

- To co...miejmy nadzieję, że do zobaczenia.- uśmiechnęłam się widząc, że chłopak nie wie co ma teraz powiedzieć.

-Właśnie tak.- odwzajemnił uśmiech.- To pa!- powiedział, ale mimo wszystko widziałam, że nie chce odchodzić. Nic nie mówiąc podeszłam bliżej niego stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.

- W piątek o tej samej porze?- zapytałam.

-Przy Blackberry.- pokiwał energicznie głową. Gdy odchodził przez długi czas się za mną oglądał, z resztą ja nie weszłam do domu dopuki on nie zniknął za kolejnym domem.

Otwierając drzwi krzyknęłam, że wróciłam, ale odpowiedzi nie otrzymałam. Obeszłam cały dom w poszukiwaniu brata, a skończyło się na wiadomości leżącej na stole z informacją, że jest u Clary.

Raczej prędko nie wróci...

Never-Marcus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz