Mam czas

553 20 4
                                    

*Pov Maddeline*

-Nie wiem czy mogę zapytać, ale dlaczego się przeprowadziliście do Trofors?- zapytałam, szczerze czułam się jak jakaś reporterka. Byłam bardzo ciekawa jego odpowiedzi.

-Ojciec zmarł, po pogrzebie mama chciała uciec od tego wszystkiego, bardzo to przeżywa do tej pory. Sprzedała nasz poprzedni dom, wynajęła tu mieszkanie, wzięła w pracy urlop i próbuje sobie z tym wszystkim poradzić sama. Powoli niszczeje. Nie chce niczyjej pomocy...- mówił cichym tonem, a widząc, że zbiera mu się na łzy, postanowiłam mu przerwać.

- Przykro mi z powou twojego taty i...- Nash zakrył mi dłonią usta nie dając mi dokończyć.

-To jest już przeszłość, nie ma co jej rozpamiętywać.

-Skoro tak mówisz.- westchnęłam, a między nami zapanowała dość krępująca cisza.

-Czemu jesteś taka?- zapytał po dłuszej chwili.

-Taka, znaczy jaka?- zaśmiałam się.

-Tajemnicza, samotna, cicha...tak jakby niedostępna.- mówił sprawiając wrażenie jakby zastanawiał się nad każdym wypowiedzianym przez siebie słowem.

- Wiesz, to długa historia...- zaczęłam starając się odpowiednio dobrać wyrazy.

-Mam czas.- powiedział wolno i spokojnie, a mi momentalnie zrobiło się gorąco na myśl o moich rodzicach i rodzeństwie.

- Mam trójkę rodzeństwa. Moja najmłodsza siostra po miesiącach walki zmarła na białaczkę ponad rok temu, starasza załamała się i wyjechała z kraju. Mój brat jako jedyny z rodziny został przy mnie, od ukończenia osiemnastego roku życia to on jest moim opiekunem prawnym...

- A rodzice?- przerwał mi. Wziełam głęboki wdech i próbując się nie rozpłakać zaczęłam mówić dalej.

- Nie dawno mieli wypadek... oboje zginęli na miejscu. Facet, który wjechał w nich żył jeszcze dobę, a potem również zmarł. Od tamtego czasu wszytko się posypało...dla mnie straciło znaczenie. Bez nich nie umiem normalnie funkcjonować. Nie potrafie cieszyć się ze wszystkiego tak jak było to kiedyś. Wszystko się zmieniło na gorsze niestety. - nagle coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać jak głupia. Łzy szybko spływały po moich policzkach. Nash nic nie powiedział, było widać, że jest mu głupio. Przybliżył się do mnie i mocno do siebie przytulił. Biło od niego niezwykłe ciepło, które powoli koiło ból jaki sprawiały mi wspomnienia.

Chciałabym zapomnieć o tym wszystkim, przestać się zamartiać, żyć pełnią życia....Łatwo się mówi! To jest wręcz niewykonalne...

- Nie powinienem się o to pytać, przepraszam.- wyszeptał mi do ucha powoli gładząc moje plecy.

-Nie szkodzi! Jestem troszeczkę przewrażliwiona na tym punkcie.- powiedziałam podnosząc w górę głowę. Nasze twarze były blisko. Za blisko. Spojrzał na mnie tak jakby się poważnie nad czymś zastanawiał i przechylił głowę lekko w bok. Jego wzrok wiercił głębokie dziury w moich oczach. Wiedziałam co chciał zrobić. Ale czy ja też tego chciałam? W kazdym razie przestało mnie to na chwilę obchodzić.

Najwyżej będę tego żałować!

Przebiosłam wzrok na jego usta i zmrużyłam oczy. Nash powoli zaczął zbliżać  się do mnie jeszcze bardziej, a gdy nasze nosy się zetknęły, położył dłoń na moim policzku przesuwając  kciukiem po mojej wardze.
Przechylił lekko głowę w bok i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

*Pov Marcus*

- Chłopaki, zmiana planów! Idzieny do Blackberry.- powiedziałem o chłopaków patrząc na idącą przed nami parę, w której składzie bez problemu rozpoznałem Madd.

-Czemu? Mieliśmy iść na pizze!- odrzekł Zack tupiąc nogą.

-Stalking.- odpowiedział mu  Martinus idealnie mnie rozszyfrowując.

-Dobra! To idziemy do Blackberry!- zawołał Zack i zaczął biec w kierunku drzwi od kawiarni.- A tak w ogole, kto to jest?

- Dziewczyna Marcusa!- odpowiedział za mnie Tinus.

-Nie chodzę z nią!

-Ale chciałbyś..

- Co nie zmienia faktu, że z nią nie chodzę!

Weszliśmy do kawiarni i zajeliśmy miejsca w dobrej odległości od pary. Zamówiliśmy sobie po kawie i mimo, że wcale nie miałem na nią ochoty starałem się ją wypić.

Cały czas dyskretnie obserwowałem przebieg spotkania Maddeline i jakegoś typka. Ciągle rozmawiali i się śmiali, po chwili zalewne poruszyli mniej przyjemny temat i Madd zaczęła płakać na co jej towarzysz próbując podnieść ją na duchu przytulił dzieaczyne di siebie. Myślałem, że dalej juz nic się nie stanie, że po prostu zapłacą i wyjdą, ale tak się nie stało.

Zaczeli się całować. Mimo, ze nie trwało to długo, dla mnie była to wieczność. Wyjąłem długopis z plecaka i zapisałem na serwetce jedno zdanie ''Myślałem, że jesteś inna...'' po czym już nawet się nie kryjąc podrzuciłem liścik obok Maddeline.

Never-Marcus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz