[ 53 ]

132 16 12
                                    

Jackson miał samolot o 5 rano, następnego dnia. Trasę zaczynał od Ameryki Północnej więc trzeba było liczyć ponad 13 godzin na lot.

Nie chce tutaj kłamać. Pokłóciliśmy się wczoraj, spałem w pokoju gościnnym i teraz nie chciało mi się jechać z nim na lotnisko, jednak przyjaciele poprosili bym pojechał z nimi.

Chwilę przed piątą byliśmy na miejscu. Jackson wyciągnął walizki, złapał mnie za rękę ku mojemu zdziwieniu i ruszyliśmy do środka.

Było jeszcze ciemno i zimno, a ja chociaż stoimy tutaj dwie minuty, zacząłem marznąć.

Wang przytulił mnie do siebie, a ja westchnąłem i wtuliłem się w niego. Chociaż się kłócimy to bardzo mi na nim zależy.

Odsunął się ode mnie i zaczął żegnać się ze wszystkimi, na koniec zostałem ja.

- Markkie... - złapał mnie za dłonie - Przepraszam za wczoraj, mam nadzieję, że mi wybaczysz. Dbaj o siebie, jeśli coś będzie się działo możesz liczyć na mnie i chłopaków. Pisz do mnie kiedy chcesz. Będę za tobą tęsknił, słońce... Kocham Cię... - pocałował mnie w czoło i przytulił raz jeszcze.

- Jedz i śpij dużo, nie przemęczaj się. Trzymam kciuki i wracaj do mnie szybko... Też Cię kocham. I już wybaczyłem. - szepnąłem, po czym załączyłem nasze usta w pocałunku.

Nie wiem kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy, jednak Jackson był twardy. Mój kochany...

Niestety, puścił moją rękę, złapał za rączkę od walizki. Ostatni raz pomachał do nas z uśmiechem i ruszył na odprawę.

Stałem tam i patrzyłem jak odchodzi, ze łzami w oczach. Już tęskniłem, a ta trasa ma być taka długa...

- Wracamy? - zapytał Yugyeom, po czym obiął mnie ramieniem.

Żaden z nich się nie rozpłakał, ale byli smutni. W końcu, nie codziennie żegna się przyjaciela na długi czas.

Pokiwałem głową i już po chwili ruszyliśmy na parking. Zapowiada się cudowny czas.

{ aż mi przykro:( }

Still focus on me ✰ m.tn+j.wgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz