[ 86 ]

117 13 5
                                    

| Pisany z perspektywy Yugyeoma |


- Jackson, kurwa, odbieraj. - warknąłem do telefonu, kiedy kolejny raz włączyła się pocztą głosowa.

W końcu odebrał telefon.

- Jackson, do cholery ile można?!

- Tutaj menadżer Jacksona, nie może teraz rozmawiać, ponieważ jest na scenie. To coś pilnego?

- Tak, bardzo. Jego chlopak... ma wlasnie operację. Bardzo ciężka... - głos mi się załamał, nie chciałem znowu się rozpłakać.

- Poczeka-

- Yugyeom.

- Poczekaj, Yugyeom. Koncert kończy się za chwilę, więc od razu do Ciebie zadzwoni.

- Dobrze, dziękuję.

~~~

- Halo? Yugyeom, co z Markiem?! - jego glos drżał, musi być naprawdę przerażony...

- Ma operację... Od dwóch godzin... Podobno jest w ciężkim stanie... - rozpłakałem się - Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz przelecieć.

- Odwołam jutrzejszy koncert, samolot powinienem mieć za 2 godziny jesli uda mi sie kupić bilet. - mówił szybko - Błagam, nie chce żeby coś mu sie stało...

- My też nie chcemy. Bądź tutaj jak najszybciej i uważaj, nie wiemy co jeszcze się wydarzy.

- Bądź tam, proszę i informuj mnie na bieżąco.

- Oczywiście.

Rozłączyłem się, po czym usiadłem pod ścianą, skuliłem się i jeszcze bardziej się rozpłakałem.

Poczułem po chwili ramiona, oplatające moje ciało. Zapach perfum uświadomił mnie w tym, że to mój chłopak.

- B-Bam... - wyszlochałem.

- Spokojnie, jestem tutaj. Mark wyjdzie z tego, słyszysz? Uspokój się. - cały czas mnie przytulał i głaskał po plecach.

- O-on jest dla mnie jak brat, rozumiesz? Jeśli coś mu się stanie... - przytuliłem się jeszcze bardziej do niego.

- Cii... Wszystko będzie dobrze.

~~~

Po kolejnych dwóch godzinach, w końcu wyszedł do nas lekarz. Jackson jakieś pół godziny temu napisał, że, że siedzi już w samolocie.

Szybko znalazłem się obok lekarza.

- Doktorze, co z Markiem?

- On... żyje. Operacja się udała. Myślę, że nie powinno zostać po tym żadnych blizn na głowie, ani nigdzie indziej. Jedyną złą informacją jest to, że Mark jest w śpiączce. - poklepał mnie po ramieniu.

- C-co? Czy wiadomo kiedy mniej-więcej się wybudzi?

- Tego nie wiemy, u każdego pacjenta jest inaczej. - westchnął.

- Ale przez śpiączkę nie można umrzeć, prawda? - zapytałem, płacząc. Doktor ponownie poklepał mnie po ramieniu i odszedł - Nie można, prawda?! Proszę odpowiedzieć, że nie! - krzyknąłem jednak nie usłyszał mnie już.

Usiadłem ponownie pod ścianą i wtuliłem się w ciało BamBama, mocząc jego koszulkę.

Still focus on me ✰ m.tn+j.wgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz