[ 93 ]

125 14 0
                                    

| Rozdział z perspektywy Jacksona |

Byłem wkurzony, ładnie mówiąc.

Chcę dla niego jak najlepiej. Chcę żeby był szczęśliwy, a on cały czas daje mi powody do martwienia się.

Okej, przyznam się. Trochę mnie poniosło, nie powinienem krzyczeć, bo wiem, że przez to jest mu jeszcze gorzej. Ale nie wytrzymałem.

Chciałem to przeprosić, jednak nie odbierał ode mnie. Nawet Yugyeom. Przyszykowałem kolację, posprzątałem w domu, przygotowałem mu nawet kąpiel!

A on miał mnie w dupie.

Wkurzony sam na siebie, czekałem w salonie oglądając telewizję. Jakiś nudny program, którego i tak nie zrozumiałem, ponieważ dużo myślałem. Spojrzałem na zegarek, dochodzi 22, a jego dalej nie ma...

Szczerze to zacząłem się martwić.

Mark już tak ma. Zło nie daje mi spokoju, gdy jest już okej, zawsze musi wydarzyć się coś, z czego potem przychodzą łzy. W przyszłości, gdy będziemy już po ślubie, będziemy mieszkali w ogromnym, pięknym domku, usiądziemy na tarasie i patrząc na nasze psy, będziemy śmiali się z tego jacy byliśmy głupi w młodości.

Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Jak najszybciej wstałem i pobiegłem na korytarz. Nie zwracając uwagi na to, że Mark jest na mnie bardzo zły, przytuliłem go najmocniej jak mogłem. Ku mojemu zdziwieniu, on także mnie przytulił. Głaskałem go po plecach, wtulił się we mnie, czułem jego oddech na mojej szyi. Zamknąłem drzwi na klucz, po czym wziąłem bo na ręce i poszedłem do salonu.

Usiedliśmy na kanapę, dalej się przytulając.

- Mark...

- Jackson... - powiedzieliśmy w tej samej chwili. Oboje zaśmialiśmy się - Możesz pierwszy...

- Skarbie, nie płacz już. - złapałem za jego podbródek i podniosłem jego głowę w górę - Przepraszam za wszystko. Nie chcę się z tobą kłócić, nie chciałem na Ciebie krzyczeć, po prostu martwię się i boję, że znów coś Ci się stanie. Kocham Cię...

- J-ja... też przepraszam. Nie zrozumiałem twojego zachowania, nie chciałem zrozumieć. Byłem zły, a potem... Poszłem z Yugyeomem, ponieważ chciał pić i cały czas o tobie myślałem... Nie zostawisz mnie, prawda?

- Nigdy w życiu. Jesteś moim małym słoneczkiem. Dnia bez Ciebie nie mogę wytrzymać. - zaśmiałem się - Myślę, że powinniśmy wyjechać na jakiś czas by odpocząć. Co ty na to? Aimee byłaby szczęśliwa, gdyby Ciebie zobaczyła. - uśmiechnąłem się.

- A nie będziesz zazdrosny? - poprawił mi włoski z czoła.

- Nie, najwyższej znowu zaczniemy się o Ciebie kłócić. - pocałowałem go w usta - To co? Lecimy?

- Hm... A dostanę jeszcze jednego buziaka? - przegryzł wargę.

- Dostaniesz ich tyle, że będziesz miał dość. - ponownie go pocałowałem.

- Więc możemy lecieć. - uśmiechnął się.

Czyli w końcu będę mógł zrobić to, o czym tak bardzo marzę...

{ Hej, pamiętacie jeszcze tego ff? 🥺 Przepraszam, że Was zaniedbałam... Mam nadzieję, że mi wybaczycie 👉👈 }

Still focus on me ✰ m.tn+j.wgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz