6/2

53 6 6
                                    

W pewnym momencie się zatrzymałem.

Był tam.

Siedział zwisając nogami w dół mostu.

Zacząłem płakać. Płakać ze szczęścia że nic mu nie jest.

Powoli poszedłem bliżej, wyraźnie słyszałem jego szloch.

- Pamiętasz? Kiedyś to Ja uratowałem cię przed Skokiem z tego mostu. Bo On cię zranił.

- Pamiętam, że był to jeden z piękniejszych dni mojego życia.

- Ta akurat. - prychnął pod nosem - Zrobisz coś dla mnie?

- Wszystkich o co poprosisz.

- uśmiechnął się - Więc prosze: nie łap mnie. - i skoczył

Na to nie mogłem mu pozwolić, szybko podbiegłem i chwyciłem go za rękę. On tylko zaczął mocniej płakać i się wyrywać. Było mi go strasznie żal, ale nie kocham go. I nic na to nie poradze, to miłość. To jest jebana miłość. Nikt nie ma nad nią kontroli.

- Znowu mnie okłamałeś!- krzyczał szeptem jednocześnie waląc mnie w klatkę piersiową

- Nie pozwole ci umrzeć.

Tuliłem go do siebie bardzo długo dopiero po 20 minutach przestał mnie bić i ropłakał się chowając głowę w zagłębienie mojej szyi trwaliśmy tak jeszcze dłuższy czas. Kiedy już był zbyt zmęczony by protestować zabrałem go do domu, by odpoczął, a ja żebym miał pewność, że nic mu się nie stanie.

Corbin w drodze zasnął więc musiałem go przenieść do sypialni. Kiedy to zrobiłem przykrylem go kocem i pocałowałem w czoło. Zszedłem na dół gdzie czekało na mnie cacao i Leoś. Wtuliłem się w jego bok i dopiero teraz dałem upust emocjom. Nic nie mówiliśmy, staliśmy wtuleni. On głaskał(?) mnie po ramieniu, ja płakałem. Rozumiąc się bez słów.

-  czemu ja się urodziłem? - zapytałem retorycznie

- Życie to dar od Boga.

- W takim razie ja nie chce tego daru.

- Nie mów tak! Musisz żyć. Dla mnie, dla Corbina, dla..

- Wszystkich ranie, jestem kretynem! Od zawsze byłem idiotą. Męską dziwką! Już nie pamiętasz jakim byłem potworem.?! Jakim jestem potworem?!

- Nie jesteś potworem.

- Inaczej mnie się nie da opisać.

Nie czekając na odpowiedź, wróciłem na górę. Usiadłem na podłodze przy łóżku na którym spał Corbin twarzą blisko jego. Nie po to by go całować.

- Przepraszam, przepraszam. Jestem idiotą. A ty nie jesteś pierwszą osobą którą ranie. Wybacz mi. Albo nie wybaczaj. Nie zasluguje na to. Nienawidz, wykrzycz mi wszystko w twarz, ale nie umieraj. Nie zabijaj się przez takiego kretyna jak ja. Bo to ja nie zasługuje na życie nie ty.

Płakłem tak że nic nie widziałem, po dłuższym płaczu, zmęczony usnąłem.

***

Nastepnego dnia obudził mnie cichy szloch i poprawianie moich włosów. Corbin je poprawiał cicho poplakujac.

- Nie powinieneś spać z Leo? - spytał troskliwie, w ogóle bez wyrzutów, co było dla mnie bardzo dziwne

- Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

-  Niedługo po tym ja skończyłeś mówić.

- Słyszałeś?

- Mhh. Ale to nie była prawda. I nie przerywaj mi teraz.  - dodał za nim otworzyłem usta - To nie twoja wina że serce wybrało Leo, fakt cierpie bo cie kocham, ale jezeli z nim bedziesz szczesliwszy to ok. - mówił to szczerze ale okropnie go to bolalo - Tylko nie próbuj się zabijać. Zbyt wielu osobą zależy na tobie byś nas tak po prostu zostawił.

- Po za tobą i Leo nie mam nikogo.

- A twoja mama, Brooke? One cie kochają.

Te słowa wywołały u mnie fale niekontrolowanych łez.

[*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*]

Przepraszam za moją nieobecność. Mam nadzieję że jeszcze ktoś tu został.

Jeżeli wytrwales do tego miejsca dostaw ślad po sobie. W tedy będę wiedziała że pisanie tego ma sens.

Dance (not) like you ChardreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz