29

60 9 6
                                    

Maraton 2

Corbin pozwolił mi zostać u siebie na parę dni, aż nie znajdę sobie czegoś. Okazał się być całkiem spoko. Polubiliśmy się i dzięki niemu zrozumiałem, że moja próba samobójcza była głupia. Mogłem stracić zbyt wiele, cała noc spędziłem nad rozmyslaniem. Doszedłem do wniosku, że muszę walczyć. O rodzinę, a przede wszystkim o Leo. Nawet jeżeli widząc mnie w drzwiach powie: " wynoś się, nie chce cie znać". To nie odpuszcze. Musi mi wybaczyć, zrobię wszystko, by do tego doszło. Jeżeli powie, że nie to w pożądku odpuszcze, ale muszę mu to wyjaśnić.

- Hej, słodziaku. Zjesz naleśniki?- spytał Corbin widząc, że wchodze do kuchni, nie przeszkadza mi to, że tak mnie nazywa, wręcz przeciwnie nawet mi sie to bardzo podoba

- Hej, pewnie. - podał mi talerz z jedzeniem - Smacznego.

- Wzajemnie. - uśmiechnął się i zaczęliśmy jeść posiłek , który był niesamowicie dobry. Kiedy skonczyliśmy zaproponowalem, że posprzatam, a później obejrzymy jakiś film.

Wspólnie wybraliśmy "Piraci z Karaibów - zemsta Salazara". Nie mieliśmy problemu by się dogadać, oboje lubiliśmy tego typu filmy.

Kiedy film się skończył Corbin siedział z głową na moim ramieniu i rekoma oplecionymy na moim torsie, a ja lekko go obejmowalem. W tej samej pozycji zaczelismy ogladać ” Egzorcyste”. Oboje podskakiwalismy w niektórych scenach. Przyjemnie mi sie siedzialo z nim wtulonym w moja klatkę piersiową, mogłem bawić sie jego slicznymi, gęstymi włosami.

- Może teraz komedja na rozluźnienie? - spytał brunet

- Pewnie. Co proponujesz?

- „Minionki”- krzyknął radośnie, a ja się zasmialem

- Okay.- właczyliśmy następny film, ale teraz role się odwrocily i on bawił SIĘ moimi wlosami - Jej Bob został klólem! - krzyknąłem radośnie. - Lubie Boba. Bob jest fajny. - Corbin śmiał się z tego co mowie, w sumie to było zabawne, dwóch 18 latkow oglada bajkę dla dzieci, a ja gadam jak jakis przedszkolak

Film skończył się, a my zorjetowalismy się że jest już po 3 rano. Nie zostało nam nic innego jak iść spać. Wziąłem szybka kompiel i położyłem się spać.

- Charlie...?- zapukał do drzwi i wszedł - Moge spać z tobą? Jest burza i się boje. - spytał skrępowany

- No pewnie. Chodź do mnie. - odchyliłem kawałek kołdry i przesunąłem się dalej, by mógł się położyć. Kiedy już nas przykryłem mocno objąłem go i pocałowałem w gołe ramie, oboje spalismy w samych bokserkach. - Dobranoc, słodkich snów maluszku.

- Dobranoc. - chwile później już byłem nie przytomny i prawie zasnąłem - Dady.

Pov Leo

Każdy dzień w psychiatry wyglądał tak samo. O 9 śniadanie, oczywiście jadłem osobno, bo wpadlem w anoreksję. Nawet tego nie zauważylem, że przestałem jeść, tak jakoś wyszło. Od kąd stracilem Charliego nic nie jadłem bo ciągle się o niego martwilem. Po tem gadam z psychologiem, kiedy już skończymy dają mi antydepresanty i siedzę w pokoju. O 3 p.m. obiad, zajęcia grupowe, które nie są obowiązkowe, ale ja na nich zostaje, bo i tak nie mam co robić. Jestem sam w pokoju, wiec nic ciekawego. Na tych zajęciach albo oglądamy film, gramy w gry, lub po prostu kto chce ten opowiada swija historię. Nie musi to być historia związana z tym szpitalem jak sie tu trafiło, tylko jakieś mile wspomnienie. Wieczorem około 19 kolacja, tabletki, kąpiel, obchód i o 22 cisza nocna. Tak wygląda tutaj każdy dzień.

Dance (not) like you ChardreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz