22. samotność

3.1K 109 63
                                    

Wiktoria

Tydzień po weselu Szymańskich spędziłam siedząc  w domu. Nie ciągnęło mnie na żadne wyjścia z Filipem ani na plotki z Natalką. Leżałam u siebie w wygodnym łóżku w bluzie Janka i patrzyłam się w sufit. Myśli cały czas powracały do spotkania Pasuli w minionym tygodniu. Cicho westchnęłam i wstałam z łóżka.

To puste mieszkanie mnie przytłaczało. Cisza i spokój. Jedynie dźwięk przejeżdzających za oknem aut i klaksonów wypełniał ciszę w mieszkaniu. Byłam sama.

Wyjęłam z szafy małą walizkę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i zapięłam walizkę. Założyłam kaptur bluzy, a do kieszeni spodni wsadziłam telefon i portfel. Wybiegłam z domu i pieszo poszłam na Dworzec Centralny. Kupiłam jeden bilet w stronę Katowic, miejsca gdzie mieszkałam całe dzieciństwo i spokojnie czekałam na pociąg obserwując otaczające mnie osoby. Wyjęłam telefon i napisałam szybkiego sms do Natalki, że wyjeżdżam i oparłam się o oparcie ławki.

Kiedy z głośników na peronie rozbrzmiała informacja o nadjeżdżającym pociągu, wstałam z ławki, wzięłam walizkę i weszłam do wagonu. Zajęłam swoje miejsce przy oknie, założyłam słuchawki i oparłam głowę o szybę lekko przymykając powieki.

Janek

Siedzę w salonie z Magdą totalnie ignorując słowa które do mnie kieruje, wpatruję się w odbicie czarnego ekranu telewizora. Po głowie cały czas chodzą mi myśli o Wiktorii. Nie mogę się nad niczym skupić, nic mi nie wychodzi.

— Janku słuchasz mnie w ogóle? — pyta zirytowana blondynka i lekko szturcha mnie w ramię. Nadal wpatrzony jestem w ekran i nie daje jej żadnych odpowiedzi. — Jan?

— tak tak pokoik dla dziecka yhym — opowiadam obojętnie i pochylam się biorąc ze  stolika kubek z gorącą herbatą. Chcę jak najszybciej zakończyć rozmowę z Magdą i wyjść z mieszkania. Chce zobaczyć Wiktorię, chce ją znowu mieć przy sobie.

— Okej to jeszcze jutro pamiętaj, że mamy lekarza o 14 i że musisz być wtedy w domu — mówi i składa w stosik kartki z ważnymi dokumentami i pakuje je do teczki. Kiwam głową na ,,tak" i wstaję z kanapy kierując się w stronę drzwi.

— wrócę późno — rzucam szybko, chowam do kieszeni opakowanie szlugów.

— Jan gdzie idziesz? — pyta blondynka trzymając w ręcu kubek z herbatą.

— muszę coś załatwić — rzucam szybko i przekręcam kilka razy zamek w drzwiach.

— Gdzie?

— Do biura, Karol napisał, że muszę być tam
za 20 minut.

Kłamię szybko i wychodzę z mieszkania głośno zamykając za sobą drzwi. Zbiegam schodami na poziom -1, wsiadam do auta i jadę pod dobrze znany mi już blok w centrum Warszawy. Parkuję auto pod blokiem i szybko idę w kierunku klatki. Wspinam się po schodach na drugie piętro i stoję przed drzwiami z numerem 35. Biorę wdech i pukam cicho do drzwi. Schylam głowę i patrzę na ziemie. Nikt nie otwiera. Ponownie pukam w drewniane drzwi, które mimo natarczywego pukania nie otwierają się. Kąciki ust wędrują spowrotem w dół i schodzę powoli schodami na dół.

Wsiadam do auta i mocno zaciskam dłonie na kierownicy. Głośno wzdycham, odpalam silnik auta i szybko wyjeżdżam spod bloku kierując się w miejsce bloku Szymańskich.
Droga zajmuje mi dosłownie kilka minut. Parkuję auto pod wysokim blokiem i wychodzę z auta. Wspinam się schodami na 5 piętro i dzwonię dzwonkiem. Po chwili w drzwiach stoi uśmiechnięty Szyman.

Wybory {Jan Rapowanie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz