27. święta

2.9K 104 81
                                    

Miesiąc później wszystko zaczęło się stopniowo układać. Przez kilka tygodni dzień w dzień razem z Natalką i Kacprem staraliśmy się z wszystkich sił, a by pamięć blondyna chociażby w części wróciła. Oczywiście nikt nie mówił, że będzie łatwo. Potrafiliśmy spędzić całą noc opowiadając blondynowi przeróżne historie, bądź pokazując mu nasze wspólne zdjęcia, filmiki z koncertów nagrywane przez wiernych fanów Janka.
Na szczęścia nie przespane noce nie poszły na marne, a Janek przypomniał sobie wystarczająco dużo jak na jeden miesiąc.

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Jak co roku szał świątecznych zakupów i dopinania wszystko na ostatni guzik zaczynał się już razem z początkiem wyczekiwanego przez większość miesiąca - grudnia. Świąt nie spędzam z rodziną od kilku lat. Relacje między członkami całej rodziny są mieszane. Każdy wyjechał, znalazł swój dom i zapomniał o sobie, a więc o szansie na spędzenie świątecznej atmosfery w gronie najbliższej rodziny można jedynie pomarzyć.

Jan namawiał mnie, aby pojechała razem z nim do Krakowa i spędziła święta razem z jego rodzeństwem i rodzicami. Wiedziałam, że mój przyjazd może narobić jedynie duże zamieszanie, więc z uśmiechem na twarzy, ale z  szpilką wbitą w sercu odmówiłam. Pojawiła się także propozycja spędzania tego magicznego czasu w gronie rodziny Natalki i Kacpra, jednak rownież odmówiłam nie chcąc robić zbędnego problemu i zawracania sobie moją osobą głowy. Ostateczną decyzją było więc spędzenia świąt samej.

Skreślam w kalendarzu czerwonym markerem okienko z numerem dwudziestym trzecim i cicho wzdycham. Zalewam herbatę wrzątkiem i siadam na kanapie przykrywając się ciepłym kocem. Na telewizorze leci kolejny odcinek mojego ulubionego serialu, którzy z zainteresowaniem oglądam odcinając się od świata i otaczających mnie problemów.

Nagle jednak po mieszkaniu roznosi się dźwięk dzwonka, który skutecznie staram się ignorować skupiając się na czytaniu lecących napisów. Dzwonienie dzwonkiem powtarza się kilkukrotnie na co zirytowana wstaję zrzucając przy tym koc na ziemie. Podchodzę do drzwi i przekręcam kilka razy kluczyk w drzwiach. Otwieram je na oścież i patrzę ze zdziwieniem na osobę stojącą w progu. Janek z uśmiechem ma twarzy mocno mnie do siebie przytula i delikatnie muska swoimi ustami moje wargi. Lekko się uśmiecham i wpuszczam chłopaka do środka pozwalając mu się rozgościć. Robię blondynowi kawę i stawiam ją na marmurowym blacie tuż przed nim.

— nie powinieneś być w Krakowie? — pytam wyjmując ze zmywarki czyste naczynia i rozkładając je do odpowiednich półek.

— nie jadę do domu — mówi biorąc łyk gorącej kawy ze świątecznego kubka. — zostaje z tobą.

— Janek — mówię odkładając naczynia na blat i podchodząc bliżej. — są święta, jedź do rodziców.

— nie zostawię cię tu samej — mówi wstając i łapiąc mnie w talii znacznie zmniejszając odległość między nami. — Wiesz przecież, że możesz pojechać ze mną.

— dobrze wiesz, że nie chcę robić twoim rodzicom dodatkowego problemu na głowie. Poradzę sobie sama jasiu — mówię i dotykam go w nos.

Lekko się uśmiecham i cmokam go w usta. Podnoszę głowę do góry i patrzę na twarz blondyna, który patrzy na mnie z góry błagalnym wzrokiem. Macham głową na boki i łapię stojącego przede mną chłopaka za ramiona patrząc mu prosto w oczy.

— Jedź — mówię cicho i przejeżdżam ciepłymi opuszkami palców po policzku chłopaka. — Zobaczymy się po świętach.

Mówię i po chwili blondyn mocno wbija się w moje usta pogłębiając pocałunek. Ciepłymi dłońmi łapie mnie za kark znacznie przybliżając do siebie. Odrywamy się od pocałunku i odwzajemniamy swoje uśmiechy. Janek zabiera swoje rzeczy i opuszcza moje mieszkanie krzycząc już z oddali klatki schodowej ,,wesołych świąt".

Dzień później budzę się około godziny 13. Przecieram oczy piąstkami z dłoni i odsłaniam rolety. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech kiedy za oknem widzę przykryte białą pierzynką ze śniegu auta i pojedyncze malutkie płatki śniegu na szybie. Opieram swoje czoło o zimną szybę i przejeżdzam po niej ciepłą dłonią przypominając sobie swoje święta spędzone w dzieciństwie.

Około godziny 20 wróciłam do domu ze sklepu. Wcześniejsze godziny spędziłam na puszczaniu świątecznych piosenek i lekkim ogarnięciu domu. Wypakowałam na blat kupiony w spożywczym sklepie gotowy barszcz i wlałam go do białej miski. Postawiłam miseczkę z zupą na stolę i podeszłam do małej choinki stojące jej w rogu salonu i podłączyłam do kontaktu kolorowe lampki, których ciepłe światło dodawało lekkiego klimatu świąt. Pod choinką leżało kilka małych pudełek w których znajdowały się prezenty dla moich przyjaciół. Usiadłam przy stole i zajadałam się sklepowej roboty barszczem patrząc się na sypiący za oknem śnieg.
Po zjedzonej kolacji umyłam naczynia i usiadłam pod ciepłym kocem oglądając w telewizji jeden z najpopularniejszych filmów puszczanych w wigilijny wieczór. Oparłam się o wygodne poduszki i starałam się oglądać film, jednakże powieki zamknęły się a ja oddałam się w krainę snów.

Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Zdziwiona przetarłam dłońmi twarz i powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Ponownie przetarłam oczy zastanawiając się czy to napewno nie sen.

— Wesołych świąt Wiktoria — mówi Janek mocno przytulając mnie do siebie. Podnoszę głowę i patrzę na blondyna.

— Wesołych Świąt Janku.

Mówię szeroko się uśmiechając i dając mu całusa w usta. Ciągnę go za rękę do salonu i pokazuję by usiadł ma kanapie. Spod choinki biorę jedno z zapakowanych w kolorowy papier pudełek i podaję jej w stronę blondyna. Chłopak z uśmiechem odpakowuje pudełko rozdzierając kolorowy papier, którego skrawki opadają na podłogę. Kiedy otwiera pokrywkę pudełka i widzi jego zawartość patrzy na mnie na co z moich ust wydobywa się cichy śmiech. Odkłada pudełko i mocno mnie przytula podnosząc lekko do góry i składając na moich wargach kilkanaście pocałunków.

Od dawna wiedziałam, że marzeniem Janka jest odwiedzenie Tokio, więc idealnym pomysłem było podarowanie mu oto biletów lotniczych w obie strony do Tokio.

Janek postawił mnie na ziemi i ustał przede mną patrząc prosto w moje oczy. Jego twarz oświetlały kolorowe migające światełka choinki, a na usta chłopaka wkradł się lekko uśmiech. Sięgnął dłonią do kieszeni kurtki i wyjął z niej malutkie pudełeczko. Klęknął na jedno kolano, uniósł głowę w górę i z uśmiechem na twarzy zadał mi pytanie, po którym łzy mimowolnie spływały niczym wodospady po moich lekko zarumienionych policzkach.

— wyjdziesz za mnie?

———————
proszę wybaczyć na tą przerwę, już wracam. Miłego wieczoru pyk

Wybory {Jan Rapowanie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz