31. trudna prawda

2.5K 90 9
                                    

Dzisiejszy poranek nie należał do najlepszych. Nie przespana noc i ciągłe szukanie wygodnej pozycji, nie dawało mi zmrużyć oczu na dłuższą chwile. Już z samego rana szybko wstałam z objęć Jana i pobiegłam do toalety zwracając wszystko co zalegało mi na żołądku. Nie chciałam swoim zdrowiem martwić Janka, który już i tak miał na głowie milion zmartwień. Chciałam jak najdłużej ukrywać przed Jankiem prawdę, chciałam kłamać mu w żywe oczy, że jest wszystko dobrze, a czynnikami mojego zdrowia psychicznego jak i fizycznego jest tylko i wyłącznie nowa praca. Wiem, że nadmiar stresu może pogorszyć moje zdrowie, ale nie mogę martwić się tutaj tylko o siebie, skoro pod sercem trzymam dziecko. Obawiam się reakcji Jana, boje się, że mnie zostawi, a dziecko będę musiała wychowywać sama. Głowę ogarnia także myśl, że nie podołam danemu mi zadaniu, a wychowanie dziecka będzie sprawiało mi ogromne trudności.

Ogarnęłam się szybko po porannych mdłościach i przygotowywałam śniadanie dla Janka do pracy. Blondyn z reguły wstawał przede mną i jechał do radia, jadając śniadania w pobliskiej restauracji znajdując się kilka metrów od jego pracy. Jednak po dzisiejszej sytuacji, nie mogłam zmrużyć już oka, a leżenie i rozmyślanie o utajnianiu sprawy postanowiłam zastąpić gotowaniam, mimo iż sam widok i zapach jedzenia przyprawiał mnie o mdłości.
Na kuchennym piekarniku zegarek pokazywał godzinę wpół do siódmej. O wyznaczonej godzinie Janek przyszedł do kuchni przecierając piąstkami z dłoni oczy i dając mi buziaka policzek. Spakowałam mu do torby jedzenie i pożegnałam się z nim zamykając za nim drzwi.

W domu zostałam sama. Otaczająca mnie wokoło cisza, aż w dziwny sposób mnie przytłaczała. Próbowałam zająć moje myśli jakąkolwiek formą rozrywki bądź chociażby sprzątaniem, ale czułam się coraz gorzej. Lekarka poleciła mi nie brać żadnych leków przeciwbólowych w dzień i zażywać je dopiero wieczorem. Towarzyszący brak apetytu i chęci na zjedzenia czegokolwiek kończyło się na mdłościach i braku ochoty na jedzenie, co dodatkowo pogarszało mój stan zdrowia. Kręciło mi się w głowie, ból brzucha utrzymywał się od samego rana, a dodatkowo przez cały czas czułam się zmęczona i obolała. Usiadłam na kanapie i głęboko oddychałam wpatrując się w ciszy na komodę ze zdjęciami. Ciszę przerwał dzwonek do drzwi, na co za szybko zerwałam się z kanapy i podeszłam do drzwi otwierając je na oścież. Zawroty głowy dawały we znaki więc złapałam się za futrynę drzwi i powitałam Janka wysilonym uśmiechem.

— Wiktoria co się dzieję? — pyta blondyn zmartwionym głosem, odstawia plecak pod wieszak i łapie moją twarz ciepłymi dłońmi patrząc w moje oczy.

— nic, nic Janek. — mówię zabierając jego ręce z moich policzków. — Ja po prostu...

Nie udaję dokończyć mi się zdania gdyż czuję, że zaraz zwymiotuję. Szybko biegnę do łazienki i pochylam się na toaletą. Janek łapie moje włosy i kuca obok na kolanach, wiąże je w kucyka gumką do włosów leżącą na zlewie i delikatnie głaszcze po plecach. Kiedy upewniam się wszystko jest już w normie, wciskam przycisk spłuczki i opieram się plecami o zimną szybę od kabiny prysznica. Schylam głowę starając się nie zwracać uwagi na siedzącego obok Janka. Wstaję i przemywam twarz wodą, a następnie szybko myję zęby. Wychodzę z łazienki i idę do kuchni skąd biorę butelkę z wodą i wypijam jej zawartość. Czuje ucisk dłoni blondyna na nadgarstku, który odwraca mnie w swoją stronę i  za wszelką możliwą cenę próbuję zmusić mnie do spojrzenia na niego.

— Wiktoria martwię się o ciebie.

— nie masz o co — mówię pewnie wyrywając swój nadgarstek z pod jego mocnego uścisku, po którym zostaje lekko czerwony ślad. — wszystko jest dobrze.

— to w takim razie co to było? — mówi patrząc na mnie i podnosząc swój ton lekko w górę.

— to przez pracę Janek, stresuje się.

— przecież widzę, że to nie przez to. Przestań mnie okłamywać.

— ile razy mam ci jeszcze powtarzać że wszystko jest dobrze?

— kurwa martwię się o ciebie rozumiesz?! — wybucha w końcu i uderza pięścią w blat. — chociaż raz w życiu daj sobie pomóc! Możesz mi powiedzieć co się...

— jestem w ciąży — mówię ze łzami w oczach przerywając mu zdanie i patrzę w stronę Janka, którego natychmiast ogarnia spokój i milknie. Łzy spokojnie spływają po policzkach rozmazując resztki nie zmazanego po wczoraj makijażu.

— co — pyta ze spokojem w głosie Janek. Jest o dziwo spokojny, wpatruje się we mnie i oczekuję mojej odpowiedzi i analizuje w głowie zdanie po zdaniu. — dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?

— bałam się. — mówię cicho szlochając i połykając łzy. — bałam się jak zareagujesz, że mnie zostawisz, ja nie jestem gotowa Janek. — mówię szybko, jąkając się i wypowiadając każde zdanie z trudem.

Chłopak podchodzi do mnie i przygarnia mnie do siebie zatrzymując w mocnym uścisku. W jego ramionach czuję się tak bezpiecznie, że wszystkie możliwe zmartwienia odchodzą, a ja automatycznie się uspokajam. Zaciskam swoje pięści na jego szarym materiale bluzy i cicho szlocham pozostawiając na jego ubraniu sporą plamę po słonych łzach. Wycieram łzy rękawem bluzy i zadzieram lekko głowę patrząc na twarz blondyna, który zachowuje niesamowity spokój i opanowanie. Patrzę w jego oczy, z których da się odczytać wszelkie emocje i delikatnie głaszcze go po policzku. Czuje zdecydowaną ulgę po wyjawieniu Janowi prawdy, nie byłabym wstanie okłamywać go na dłuższą metę, nie byłabym wstanie martwić osoby, którą kocham. Dokładnie lustruję twarz męża w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku na trudną wypowiedzianą przeze mnie do niego informację. Aż w końcu widzę jak na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech, a w oczach pojawiają się łzy.

— nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę — mówi, a z mojego serca spada kamień, który leżał na nim przez cały dzień. Wszelkie bóle i zmęczenie odchodzą, a na moją twarz wkrada się prawdziwy, szczery uśmiech. Staję na palcach i składam na jego malinowych wargach długi pocałunek.

— damy sobie radę Wiktoria. Zrobię wszystko, abyś czuła się jak najlepiej i będziemy w tym razem.

Mówi głaszcząc mnie po policzku na co szeroko się uśmiecham. Jego opanowanie i spokój, które pokazuje sprawia, że od razu się uspokajam. Serce, które w piersi biło jak oszalałe stopniowo zaczyna przybierać swój naturalny rytm. Słowa Janka utwierdzają mnie w myśli, że mimo ogarniającego mnie strachu i prób poddania się, we dwoje damy sobie radę. Jesteśmy już dorośli, wzięliśmy ślub i oboje spełniamy swoje marzenia, w tym jedno z nich o założeniu szczęśliwej i dużej rodziny.

———————————
aby nie trzymać was w dłuższej nie pewności pojawił się drugi rozdział :))
szczęśliwego nowego roku!

Wybory {Jan Rapowanie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz