25. nieznajoma

2.7K 95 68
                                    

Wiktoria

Łapię za klamkę i wchodzę do białego pokoju, w którym roznosi się pikanie jednej z maszyn. Cicho zamykam za sobą drzwi, odwracam się podnosząc głowę i patrząc na leżącego na szpitalnym łóżku Janka. Na mój widok na Jego twarzy pojawia się lekki uśmiech. Biorę stojący pod oknem czarny niski taboret i siadam obok blondyna. Dokładnie lustruję jego twarz i lekko się uśmiecham. Na jego lewym policzku przyklejony jest mały plasterek i jest kilka siniaków. Prawa ręka jest usztywniona i porządnie zabandażowana, lewa zaś podpięta jest do maszyny, która głośno piszczy i odbija się głuchym echem w całym pomieszczeniu.

— cześć, jak się czujesz?

— kim pani jest? Znamy się? — mówi chłopak lekko marszcząc brwi.

Zdziwiona patrzę w jego stronę i podnoszę brwi do góry. Łapię go za rękę i delikatnie pocieram swoim kciukiem o jego zewnętrzną stronę dłoni.

—  Janek nie poznajesz mnie? — pytam cicho i patrzę na blondyna który macha z dezaprobatą głową. — jestem Wiktoria.

— nie znam cię — mówi pewnie siebie i lustruje mnie wzrokiem. — skąd mnie znasz?

— jesteśmy parą — mówię cicho i staram się opanować zbierające się pod powiekami łzy.

— przepraszam, ale ja cię nie znam. Nie wiem kim jesteś.

Mówi, a mój wzrok nadal jest skierowany na twarz Janka, który ze zdziwieniem na mnie patrzy i zabiera dłoń z pod mojego uścisku. Bez słowa wstaje powoli z krzesełka odstawiając je na wcześniejsze miejsce. Wychodzę z sali zamykając za sobą drzwi. Patrzę się na wtuloną w ramię Szymana Natalkę, która w ciągu kilku minut zdążyła zasnąć po długiej i nie przespanej nocy. Siadam obok niego i opieram się o oparcie plastikowego krzesła biorąc głęboki oddech.

— I jak? Jak się czuje? Wszystko z nim okej? — pyta Kacper głaszcząc Natalkę po głowie.

— Kacper... on mnie nie pamięta — mówię niemalże szeptem i przekręcam głowę w bok patrząc na twarz siedzącego obok przyjaciela.

— jak to nie pamięta? — mówi zdziwiony Kacper. — Lekarz mówił, że jest wszystko dobrze, nie rozumiem.

Wzruszam jedynie ramionami i cicho wzdycham. Wstaje z krzesła i biorę swoje rzeczy. Żegnam się z blondynem mówiąc mu, że przyjdę tu wieczorem i opuszczam szpital. Jak na początek listopada na dworze jest ciepło. Słońce mocno grzeje, a niebo jest bezchmurne. Idę na przystanek autobusowy i czekam na autobus, którym w końcu pojadę do domu. W głowie ciągle echem odbijają się słowa Janka. Starając się o tym zapomnieć wyciągam z kieszeni kurtki poplątane słuchawki i wkładam je do uszu puszczając w nich jedną z moich ulubionych piosenek, która umila mi długie czekanie na przystanku przepełnionym ludźmi.

Janek

Kiedy dziewczyna wychodzi z pokoju rozglądam się po nim i staram sobie przypomnieć dlaczego tu jestem. Staram się wszystko dokładnie przypomnieć lecz w głowie mam pustkę. Patrzę się na swoją obandażowaną rękę i dotykam się po twarzy czując plaster i kilka bolących miejsc.
Ciszę w pomieszczeniu wypełnia jedynie stojąca obok łóżka głośna maszyna, której pikanie powoli zaczyna mnie irytować.

Nagle do szpitalnego pokoju wchodzi wysoki doktor z teczką w ręce i jakimś chłopakiem z blond włosami. Po chwili dołącza do nich także blondwłosa drobna dziewczyna, który zamyka za sobą drzwi i łapię za rękę chłopaka. Z zainteresowaniem przyglądam się dwójce próbując ustalić w głowie kim oni są. Lekarz podchodzi do mnie i zaczyna przestawiać coś na czarnej dużej maszynie i zapisuje coś na kartce chowając ją później do czerwonej teczki z jakimś imieniem i nazwiskiem.

— A więc panie Janie jak pan się czuje? — kilkukrotnie powtarzam pytanie w swojej głowie. Pewnie tak mam na imię.

— jest okej — mówię próbując wstać, ale nie umożliwia mi to mocny ból z lewej strony brzucha po którym od razu skulam się z bólu zaciskając kołdrę w dłoniach i cicho sycząc.
Lekarz bierze krzesełko i siada obok łóżka, dokładnie mi się przyglądając.

— wiem pan kto to? — pokazuje na stojąc pod drzwiami dwójkę nieznanych mi osób. Macham z dezaprobatą głową i dokładnie lustruje ich wzrokiem. — a wiem pan jak ma pan na nazwisko, ile pan ma lat i jak tu się znalazł?

— nie pamiętam — mówię patrząc na jego poważna twarz. — ja ich nie znam — pokazuje na stojącą dwójkę, a na ich twarzach zamiast uśmiechów pokazuje się ogromne zdziewienie. Blondynka wymienia porozumiewawcze spojrzenie w stronę jej kolegi i z powrotem jej wzrok ląduje na mnie.

— napewno? — pyta zmartwiony lekarz. —
Niech pan spróbuje sobie chociaż coś przypomnieć.

— nie umiem, nawet nie wiem jak się tu znalazłem. Nie znam ich naprawdę. Przepraszam. Co ja tu robię? Dlaczego was nie pamiętam?

Mówię przerażony całą sytuacją i próbuję wstać na co lekarz odrazu próbuje mnie uspokoić i każe mi się położyć. Odpinam pojedyncze kable i próbuję wyjść z sali. Kiedy chwytam za klamkę czuję czyjś dotyk na ramieniu, który odciąga mnie od drzwi i prowadzi w stronę łóżka z szpitalną pościelą na co od razu zaczynam się wyrywać i próbuję dosięgnąć zdrową ręką klamki.
Nagle przed oczami obraz rozmazuje się. Twarze znajdujących się osób wydają się nie wyraźne, czuję jak moje powieki powoli się zamykają, a ja tracę kontrolę nad swoim ciałem i upadam na ziemię.

Budzę się w tym samym pomieszczeniu szybko zrywając się do pozycji siedzącej głośno oddychając. Patrzę na lewą rękę do której znowu przypięte są jakieś kable i odwracam głowę w bok patrząc na okropną maszynę wydając irytujące dźwięki. Rozglądam się w około i widzę sporą grupę osób stojących pod ścianą blisko drzwi. Nie znam ich. Próbuję ich sobie przypomnieć, ale nie umiem. Ponownie widzę ciemnowłosą dziewczynę. Z tego co pamiętam miała na imię Wiktoria. Ładnie. Jest naprawdę ładna. Patrzy się na mnie, a spod jej powiek wyciekają łzy. Stoi też tu jakaś starsza kobieta. Podchodzi do mnie i głaszcze mnie po policzku.

— synku — mówi zmartwionym głosem. —
to ja mama pamiętasz mnie? — pyta i oczekuje na odpowiedź. Z bezsilności spod powiek wydostają się łzy. Rodzicielka wyciera je kciukiem i mówi coś do mnie, a ja tylko kiwam głową próbując sobie coś przypomnieć.
Niestety nie udaje się.
Dlaczego ja ich nie pamiętam?

——————————
Wybaczcie za trochę smutny rozdział ale spokojnie kolejne będą o wiele weselsze 🤠
Miłego wieczoru.

Wybory {Jan Rapowanie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz