Kolejne trudne, ale zarówno przepełnione szczęściem tygodnie mijały nam w spokoju i ułożonej przez nas rutynie dnia. Odpuściłam sobie stanowisko pracy jako grafik i pozwoliłam odpocząć sobie przed ciężkim wyzwaniem, którym będzie wychowanie dziecka. Mój mąż niestety nie zdecydował się na przerwę od pracy, nie ciężko było przy tym zauważyć, że był ciągle przemęczony chodzeniem do studia, bądź biura. Razem z Kacprem naprawdę wkładają kawał serca w to co robią i zawsze chcą, aby było idealnie, dlatego właśnie mogę na palcach jednej ręki zliczyć ile razy w ciągu kilku ostatnich tygodni spędziłam czas z mężem w domu. Nie miałam mu tego za złe, przecież robi to co kocha, jednak potrzebowałam go w tak ważnym zarówno jak i dla mnie, jak i dla niego momencie.
Dzisiejsza poranna pobudka nie należała do najmilszych. Ciągłe złe samopoczucie i mdłości towarzyszyły mi przez większość. dnia, co nawet nie pozwalało mi wyjść normalnie z domu, mimo panującej na dworze wiosennej pogody. Nie zdziwiła mnie również mała karteczka samoprzylepna, która została przyklejona na blacie w kuchni przez Janka. Codziennie dostawałam karteczki z rozpiską jego dnia, co dawało mi wewnętrzny spokój. Odklejam ją od blatu i chowam do szuflady, gdzie na wierzch stosu małych karteczek kładę najnowszą z nich.
Nie bywam głodna, to też na śniadanie wypijam jedną ze smakowanych herbat i siedząc przy stolę wpatruję się w widok za oknem. Najczęściej w tle rozbrzmiewają głupoty lecące w polskiej telewizji, bądź muzyka lecąca ze starego, dużego gramofonu, natomiast dzisiaj w mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi.Odstawiłam kubek z herbatą i wstałam, szybko idąc w stronę drzwi. Z nadzieją, że po drugiej stronie stoi mój mąż, szybko przekręciłam kluczyk w drzwiach i otworzyłam je na oścież. Nie spodziewałam się tego. Nie przypuszczałam, że po drugiej stronie zobaczę ją - moją mamę. Nie widziałam jej kilka lat, nie rozmawiałam z nią i nie utrzymywałam kontaktu, tak samo jak z całą rodziną która rozeszła się we wszystkie strony zapominając o sobie. Numer w telefonie wykasowałam, a wszystkie możliwe wspomnienia z nią wyrzuciłam w niepamięć.
Przede mną stoi ona, patrzy się na mnie wzrokiem, który powoduje uczucie dreszczy na plecach. Nie powinnam się bać, stresować, bo przecież to moja matka. Nigdy jej tak nie postrzegałam, nie traktowała mnie jak córkę, bardziej jako obce dziecko lub nieznajomą jej osobę. To ona zawsze wybierała mi chłopaka i budowała według niej wspaniały związek, to ona wchodziła z butami w moje życie chcąc uchronić mnie od złego wpływu znajomych. Aż w końcu zbuntowałam się, nie słuchając jej wyjechałam do Warszawy, rozpoczęłam nowy etap w swoim życiu, chcąc odciąć się chociażby na chwile od niej. Minęły dwa lata, jestem żoną wspaniałego mężczyzny, pod moim szybko bijącym od strachu sercem noszę własne dziecko, które niedługo przyjdzie na świat, a wtedy właśnie zjawia się ona...
— Wpuścisz mnie do środka? — pyta z pretensją w głosie i lustruje mnie od góry do dołu zatrzymując wzrok na doskonale widzialnym ciążowym brzuszku.
Trzęsącymi się rękoma otwieram drzwi szerzej i przepuszczam rodzicielkę do mieszkania. Rozgląda się, następnie ogląda stojące na regałach książki i nasze wspólne zdjęcia z Jankiem oprawione w białe ramki. Bierze je w ręce i dokładnie je ogląda, podczas gdy ja robię herbatę.
— To on? — pyta pokazując Janka na fotografii. W odpowiedzi kiwam głową i odstawiam kubek na blacie stołu. — I co, i ty z nim jesteś? To on jest ojcem?
— to mój mąż i tak jest ojcem, nie wiem czemu w ogóle cię to interesuje.
— ślub? dziecko? co ty wygadujesz dziewczyno! Nie pasuje do ciebie, nie tak miał wyglądać twój mąż.
— przyjechałaś tu tylko po to, aby wytykać palcami mnie i Janka?
— niby czym on się zajmuje? gdzie ty go poznałaś dziecko?
— nie powinno się to obchodzić.
— ty naprawdę jesteś niepoważna Wiktoria!
Według pani doktor wskazane mi jest zachowywanie spokoju i opanowanie nerwów, jednak w takiej chwili jest to trudne do wykonania. Patrzę na nią, a w oczach stają mi łzy, które staram się opanować i nie pokazywać przed nią, że to co mówi mnie rani. Nie chce, aby myślała, że wciąż jestem taka sama, nieśmiała, wrażliwa i nie gotowa do dorosłego życia, jednak słowa które mówi o Janku, sprawiają, że nerwy puszczają, a ja przestaję nad sobą panować.
— jeśli masz wytykać palcami mnie i Janka to wyjdź i najlepiej nie wracaj. Po co tu w ogóle przyjechałaś?! Przecież zawsze miałaś gdzieś swoje dziecko. — mówię podnosząc głos i teatralnie unosząc ręce do góry.
— nie masz ani trochę szacunku do własnej matki! ja cię wychowałam, chciałam dla ciebie jak najlepiej, a ty mnie traktujesz w taki sposób! Co z ciebie za córka, zobaczymy jak ty wychowasz swoje dziecko. Tylko, abyś potem do nas z płaczem nie wracała, bo twój mąż cię zostawi! — mówi ze złością w głosie i odwraca się na pięcie, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.
W końcu łzy swobodnie spływają po moich policzkach, a w mieszkaniu roznosi się mój szloch. Opieram się plecami o ścianę i powoli osuwam się po niej siadając na chłodnej podłodze. Z kieszeni wyjmuję telefon i próbując zobaczyć ekran zaszklonym i rozmazanym wzrokiem klikam w połączenie z Jankiem. Wiem, że pewnie jest zajęty, ma ważne spotkanie lub nagrywa piosenkę, ale potrzebuję mieć go przy sobie, chociażby na chwilę, aby móc bezpiecznie poczuć się w jego mocnym uścisku.
W telefonie słyszę tylko kilka głuchych sygnałów i głos kobiety mówiąc znaną regułkę ,,abonent jest czasowo niedostępny". Chowam twarz w dłoniach i cicho szlocham czekając na dźwięk telefonu, kiedy odzwoni Janek.
Mija kilka minut, mija godzina, a ja nadal nie otrzymuję żadnej wiadomości. Na zegarku wskazówki pokazują godzinę trzecią po południu. Biorąc kilka tabletek na uspokojenie i złe samopoczucie podane mi przez lekarkę, dzięki którym skutecznie uspokoiłam się, a myśli staram się zająć domowymi czynnościami, takimi jak sprzątanie lub gotowanie. Sam zapach jedzenia przyprawia mnie o mdłości, więc szybko biegnę do toalety i pozbywam się wszystkiego co zalegało mi wcześniej na żołądku. Rezygnuję z podjętych czynności i idę do sypialni, w której kładę się w wygodnej pozycji i wpatruję się w biały sufit. W głowie ciągle echem odbijają się raniące i bolesne słowa matki, ale mimo próby pozbycia się ich, one nadal powracają.
Spędzam w takiej pozycji kilka kolejnych godzin, na ekranie telefonu nie ma żadnych nie odebranych połączeń, bądź sms. Nie otrzymałam żadnego sygnału od Janka, ani Kacpra, mimo kilkukrotnych prób dodzwonienia się do nich i skontaktowania się chociażby z numerem biura.
Moje bicie się z myślami przerywa dźwięk otwierających się drzwi. Nie reaguje na to, zostaję w łóżku i przykrywam się kołdrą, aż pod samą brodę. Słyszę dźwięk upadających kluczy po próbie położenia ich na regale, a następnie kroki idące w stronę sypialni. Kątem oka widzę Janka, który stoi uśmiechnięty w progu drzwi i na mnie patrzy. Odwracam głowę w jego stronę i lustruje go wzrokiem.— Wikuś skarbie.
Mówi rozradowany i siada obok mnie składając buziaka na moim czole. Wtedy też do moich nozdrzy dociera mocny zapach alkoholu i papierosów od chłopaka. Jest pijany. Mówił, że nie tknie alkoholu, a palenie rzuci przez uciążliwy dla niego kaszel. Nie odpowiadam mu nic, zmieniam pozycję odwracając się w jego stronę plecami. Chłopak kładzie się obok i składa delikatnie pocałunki na karku, a dłońmi gładzi skórę na plecach. Zabieram jego rękę i kładąc rękę na jego klatce piersiowej odpycham go od siebie.
Na twarzy Janka maluje się zdziwiona mina i patrzy na mnie z nadzieją, że odezwę się do niego jakimkolwiek słowem, jednak odpuszcza i wstaję, bierze swoje rzeczy i idzie do salonu, gdzie spędza noc. Chowam twarz w poduszkę i cicho szlocham, myśląc, że jeszcze brakuje mi kłótni akurat z nim.—————————
proszę wybaczyć za tak długą przerwę, ale powracam ze względu wolnych dwóch tygodni ferii :))
CZYTASZ
Wybory {Jan Rapowanie}
FanfictionWiktoria to 20 letnia dziewczyna która przeprowadziła się do stolicy i pracuje w jednej z Warszawskich kawiarenek. Pewnego dnia poznaje chłopaka, a po chwili jedna rozmowa, jedno spotkanie zmienia wszystko. Jak się to wszystko potoczy? Dowiesz się...