35. kwiaty

2.4K 80 7
                                    

Po zjedzonym śniadaniu według polecenia męża odstawiam talerz na blat w kuchni i pośpiesznie idę do naszej sypialni, szukając odpowiedniego ubrania do wyjścia z domu. Patrzę na pogodę za oknem i świecące pięknie słońce, którego promienie padają na szklany wazon wypełniony wodą, który rozprasza promienie tworząc na podłodze ścieżkę o kolorach tęczy. Ścielę łóżko i sprzątam porozrzucane papiery z tekstami  Janka na biurku, a dopiero potem zajmuję się sobą i swoim wyglądem. Nienawidzę bałaganu, wszystko musi być ułożone równo, a na półkach nie może być ani grama kurzu. Jak to mówią, dom to nasza własna wizytówka i to właśnie o nią trzeba dbać.

W salonie czeka już blondyn, który z zainteresowaniem wpatruje się w ekran swojego telefonu. Po cichu podchodzę od tyłu i dłońmi zakrywam mu oczy, na co chłopak lekko się wzdryga i odwraca do tyłu. Uśmiechamy się do siebie i wychodzimy z domu jadąc w zupełnie nie znane mi miejsce. Lubię niespodzianki, zwłaszcza te, które przygotowuje dla mnie mój mąż. Można spodziewać się po nim wszystkiego, może być to zwykły obiad w restauracji, wyjazd do innego miasta, a czasem też niespodziewany wyjazd za granicę na parę miesięcy, tak jak było to w przypadku wyjazdu na Sycylie po naszym ślubie.

— zdradzisz mi chociaż gdzie jedziemy? — pytam wpatrując się w szybko przemijające krajobrazy polan za oknem.

— wtedy to nie będzie niespodzianka — mówi Janek gładząc moją nogę po materiale spodni. — Zaraz zobaczysz.

Kręcę z niedowierzaniem głową i wygodnie opierając się o fotel w aucie. Chwila minęła w mgnieniu oka, a my znaleźliśmy się na totalnym odludziu. Patrzę w stronę blondyna, który wychodzi z auta, a następnie otwiera mi drzwi i jak na kulturalnego mężczyznę przystało, podaje mi dłoń i pomaga wyjść z auta, co przy ciążowym brzuszku sprawia nie lada wyzwanie. Idziemy w stronę bagażnika z którego Janek wyjmuje lniany koszyk i duży, czerwony koc. Uśmiecham i łapie go za dłoń prowadząc w stronę łąki pełnej pięknych kwiatów, które rozkwitły na początek pięknego kalendarzowego lata. Wspólnie rozkładamy koc i siadamy na nim wsród pięknych roślinności. Z kosza na jedzenie wyjmujemy przygotowane przez Janka przekąski i patrzymy się na zachodzące za horyzontem duże piękne słońce.

— podoba ci się? — pyta Janek urywając z pojedynczych długich łodyg kwiatki.

— bardzo — odpowiadam z uśmiechem na twarzy, jednocześnie zajadając się upieczonymi wcześniej przez męża maślanymi ciasteczkami.

Patrzę w stronę blondyna, który ze skupieniem wymalowanym na twarzy z urwanych kwiatków tworzy wianek. Uśmiecham się pod nosem i wygodnie układając się na kocu pogrążam się we własnych myślach. To tak cudowne, że jesteśmy tu razem. Poznaliśmy się przypadkiem, nawiązaliśmy wspólny język znajdując wspólne tematy do rozmów, pojechaliśmy na jeden koncert, których liczba po pewnym czasie wzrosła do niemalże stu. Po wielu niezapomnianych chwilach, zarówno tych trudnych jak i przyjemnych i miłych, siedzimy tu razem. Niedługo ja zostanę matką, a Janek ojcem, a naszym dzieckiem będziemy opiekować się jak najlepiej potrafimy, wszystkie problemy odejdą w nieznane, a naszym oczkiem w głowie będzie nowo narodzona córka.

Z przemyśleń i z wymalowanego na twarzy uśmiechu wyrywa mnie Janek, który wystawia w moją stronę piękny wianek zrobiony z miliona stokrotek, które rosną na całej polonie, na której oprócz nas znajdują się ćwierkające ptaki i wielokolorowe motyle, a także denerwujące nas wszystkich owady.

Odwracam się w stronę męża, a z moich ciemnych, długich pozwalam mu zrobić mu długiego warkocza. Po skończonej pracy na głowę jak koronę zakłada mi piękny wianek. Skradam mu szybkiego buziaka i miziam
kciukiem po policzku. Drugą dłonią z traw wyrywam jeden z kwiatów i wkładam go za ucho blondyna, na co oboje cicho się śmiejemy. Niesamowitą chwilę zapisujemy w pamięci, ale także na kliszach starego aparatu, którego Janek jest wielkim fanem. Zdjęcia wkładamy w ramki, dajemy sobie na przeróżne okazje, a w zimne wieczory wspólnie je oglądamy.

Kiedy na niebie pojawiają się pojedyncze małe gwiazdki, a zimny wiatr owiewa naszą skórę, wstajemy z koca i wkładamy wszystko do dużego kosza. Wsiadamy do auta i z uśmiechami na twarzy wracamy do domu. W radiu rozbrzmiewają nowe piosenki, które napisał blondyn i które już niedługo wyjdą w świat, aby dać je ludziom przed długą przerwą, która nam wszystkim zadeklarował. Patrzę na blondyna, który jedną ręką trzyma kierownicę, a drugą papierosa, którego dym wydmuchuje przez otwarte okno, pochylam się w jego stronę i składam na jego czerwonym od zimna, chłodnym policzku buziaka, na co otrzymuję szeroki uśmiech.

Parkujemy auto i wchodzimy do mieszkania w którym panuje ogromny bałagan. Mimo tego, że jestem osobą, która tego nie toleruje, powstrzymuję się od domowych porządków. Idę do sypialni, zdejmuję z głowy wianek i kładę go na nocnej szafce obok łóżka. Kładę się na wygodnym materacu i przykrywam
ciepłą kołdrą. Po chwili dołącza do mnie blondyn, który przytula mnie do siebie od tyłu, delikatnie dłońmi dotykając ciążowy brzuszek czekając na znak od naszej wyczekiwanej córeczki.

— dziękuję — szepcze cicho wtulając twarz w jego ciepłą skórę.

— nie dziękuj myszko — mówi przeczesując moje włosy. — Kocham cię. — szepcze mi do ucha, powodując gęsią skórkę na całym ciele.

Z radością odpowiadam mu na wypowiedziane przez niego słowa, przymykam swoje ciężkie powieki i oddaję się w krainę słów wtulając się w osobę, którą kocham najmocniej na świecie i obok, której czuję się najbezpieczniej, a także z naszą córeczką, która żyje pod moim szybko bijącym sercem.

———————
jeżeli ktoś to jeszcze czyta to miłego weekendu 🙂

Wybory {Jan Rapowanie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz