Wiktoria
Myślisz pewnie jak można czuć się w sytuacji, która nigdy wcześniej nie miała miejsca. Ogromna ulga, Janek wrócił do domu. Siedzi na kanapie ze schyloną głową i rękoma gładzi materiał swoich jasnych spodni na kolanach. Zdenerwowanie, nie jest sobą. Jego rozszerzone źrenice sprawiają, że w moich oczach stają słone łzy, które strumieniami spływają po policzkach. Zmieszanie, odpuścić czy podjąć próbę rozmowy, która skończyć się może w wszelaki sposób. Dwie półkule mózgu toczą zawziętą walkę. Siedząc na przeciwko męża i wpatrując się w jego każdy najmniejszych ruch wydawać się mu może, że jestem spokojna. Gdyby tak myślał myliłby się, bardzo. Jestem zdenerwowana. Ba! Wkurwiona. Najchętniej wyrzuciłabym go za drzwi i nie pozwoliła nigdy wracać, argumentując to jednym zdaniem ,,Nie chcę mieszkać z ćpunem".
Blondyn podnosi głowę i przeciera pięściami z dłoni oczy. Ziewa i wyciera krople potu z czoła. Patrzy na mnie i mruży oczy. Kontrolując jego każdy ruch i gest widzę jak próbuje ukryć w jednej z kieszeni spodni przeźroczysty woreczek. Natychmiast wstaję i mimo ogromnego oporu chłopaka próbuje zdobyć malutki woreczek z zawartością tego zażytego przez niego syfu. Wiele osób zawsze powtarzało mi, aby najpierw porządnie przemyśleć swoje czyny, a dopiero potem je wykonać. Gdybym chociaż raz ich posłuchała zachowałabym się inaczej. To nie alkohol, on nie jest pijany. To coś znaczniej mocniejszego. Coś przez co człowiekowi odchodzą wszystkie zdrowe myśli, zachowuje się jak chce i nie ma nad niczym ani nad sobą żadnej kontroli.
Janek widząc moje poczynania spina mięśnie ramion i łapie mój nadgarstek w mocnym uścisku. Druga dłoń szybko podnosi się i uderza w mój mokry od łez policzek. Barkiem odpycha mnie co powoduje, że wpadam na kawowy stolik. Z oczu wytaczają się kolejne łzy. Na nadgarstku zostaje czerwony ślad zaciśniętej dłoni. Wolną dłonią łapię się za uderzony przez męża policzek. Podnoszę wzrok na chłopaka, którego twarz przepełniona jest wyrazem ogromnej złości. Gwałtownie wstaje, barkiem zderzając się z moim ramieniem i ponownie opuszcza mieszkanie. Historia się powtarza, słychać echo mojego cichego szlochu i trzaśnięcia drzwiami. Ręce trzęsą się i nie potrafią wśród wielu kontaktów odnaleźć numeru mojej najlepszej przyjaciółki, żony przyjaciela, które przed dwudziestoma minutami z wulgaryzmami na języku wypchnęłam z mieszkania.
— Wiktoria? Jest 2 w nocy, próbowałam zasnąć.
— Przyjedź — mówię połykając łzy. — Błagam Cię.
— A potem wyprosisz mnie z mieszkania jak mojego męża? Nie, dziękuje.
— Kurwa mać przyjedź! — krzyczę do słuchawki telefonu, który następnie rzucam na poduszki kanapy i chowając twarz w ręce głośno płaczę.
Natalka
Zaspana zrywam się z łóżka i ubieram leżącą na podłodze za dużą bluzę mojego męża. Zbiegam schodami klatki, które zostawiają za mną jedynie pojedyncze skrzypienie od starych desek. Ciemnymi ulicami, które oświetlone są jedynie pojedynczymi latarniami, kiedy na zegarku wskazówki pokazują godzinę bliską trzeciej rano, według prośby Wiktorii idę do jej mieszkania. Mimo tego, że kilka godzin temu ze złością wyrzuciła swojego przyjaciela z mieszkania, nie mogę jej zostawić samej. To coś poważnego, a telefon z wykrzyknięciem prośby o przybycie dosyć mnie zmartwił. To moja przyjaciółka, traktuję ją wręcz jak siostrę. Byłabym najgorszą osobą na świecie zostawiając ją teraz samą. Ba! Dręczyło by mnie to po nocach i nie dawało możliwości spokojnego snu.
Pukam do drzwi z numerkiem czterdziestym piątym i czekam na odpowiedź dziewczyny. Zdziwiona naciskam na klamkę, która o dziwo pod danym jej ciężarem ugina się, a drzwi swobodnie się otwierają. Na kanapie siedzi Wiktoria z twarzą schowaną w dłonie. Płacze, a jej ręce trzęsą. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. To nie są żarty, czas podejść do tego z wielkim opanowaniem i spokojem.
— Wiktoria?
Pytam szeptem próbując zwrócić jej uwagę. Koleżanka podnosi głowę i znacznie się uspokaja. Lustruję ją wzrokiem zauważyjąc kilka niepokojących rzeczy. Podnoszę i oglądam jej czerwony nadgarstek, a następnie przenoszę wzrok na czerwony policzek. Jestem przerażona. Do głowy nie dochodzi mi nawet myśl, że mój kolega mógł posunąć się do takiego czynu. Uderzył ją, podniósł na nią dłoń.
— Gdzie on jest? — pytam jednak nie otrzymuję żadnej odpowiedzi ze strony dziewczyny. — Wiktoria, pytam się gdzie jest Janek?
— Nie wiem — mówi wycierając łzy. — Wyszedł, uderzył mnie i wyszedł. Jak mogłam na to pozwolić, on sobie coś zrobi.
— Nie myśl teraz o nim, dobrze się czujesz? Zrobił ci coś jeszcze?
— A jak wsiądzie w auto? Ma kluczyki — pokazuje na szafkę na której nie widać żadnych kluczyków ani do domu, ani do pojazdu.
— Odpowiadaj mi na pytania — mówię spokojnie kucając przed nią i łapiąc ją za kolana. Jej ręce trzęsą się, a nogi nie przestają nerwowo tupać w podłogę.
— Tylko uderzył prawą ręką, lewą trzymał mój nadgarstek — mówi pokazując wszystko dłońmi. — Próbowałam mu wyjąć ten woreczek z kieszeni. Nie chciałam mu nic zrobić, przecież chciałam mu pomóc.
Zatrzymując monolog koleżanki przytulam ją mocno do swojej klatki piersiowej i delikatnym dotykiem po plecach uspokajam buzujące w niej emocje. Jest rozstrzęsiona, mną miota złość i zdziwienie. Uspokajam jej ciche szlochanie i okrywam leżącym obok kocem. Rozkazując jej, aby została na swoim miejscu robię jej herbatę i stawiam na stoliku, na którym leży pusta butelka po winie i rozrzucone papierosy, które wyrzucam do kosza. W międzyczasie w mieszkaniu rozlega się płacz ich córki, do której jako ciocia idę i uspokajam tak samo jak jej mamę. Wracając do salonu Wiktoria zasnęła, tak samo jak jej córka. Nie mogę jej zostawić, nie może być sama. Nie chcę, aby jej się coś stało, aby zrobiła coś głupiego. Nie chcę jej stracić.
————————
ej joł
CZYTASZ
Wybory {Jan Rapowanie}
FanfictionWiktoria to 20 letnia dziewczyna która przeprowadziła się do stolicy i pracuje w jednej z Warszawskich kawiarenek. Pewnego dnia poznaje chłopaka, a po chwili jedna rozmowa, jedno spotkanie zmienia wszystko. Jak się to wszystko potoczy? Dowiesz się...