28. dom

2.8K 89 33
                                    

Patrzę na klęczącego na jednym kolanie przede mną blondyna. Zakrywam usta dłonią i otwieram usta w celu udzielenia odpowiedzi, jednak waham się. Nie odpowiadam od razu na zadane mi pytanie, patrzę przez chwilę na Janka, któremu z twarzy nie znika uśmiech. Ostatecznie kiwam głową na tak, na co blondyn wstaję i na mój serdeczny palec wkłada piękny pierścionek ze święcącym się w środku diamencikiem. Łapię w dłonie twarz blondyna i składam na jej ustach długi pocałunek. Patrzę w oczy Janka, w których odbijają się kolorowe światełka. Mocno przytulam się do blondyna przytulając swój policzek do jego klatki piersiowej, czując jak szybko, mocno i nierównomiernie bije jego serce.

Nigdy nie sądziłam, że doczekam takiego dnia. Zawsze wyobrażałam sobie siebie w pięknej, długiej białej sukni,welonem wpiętym w długie włosy, trzymającą piękny bukiet wypełniony kolorowymi kwiatami. Jako dziecko często rysowałam siebie jako piękną księżniczkę, a obok mnie stał książę z towarzyszącym mu białym koniem. Może Janek nie wygląda jak mój wymarzony książę z dzieciństwa, natomiast jest on o wiele lepszy, niż ten którego sobie wyobrażałam.

— Mam dla ciebie coś jeszcze — mówi na co podnoszę głowę do góry rzucając mu pytające spojrzenie. Janek z plecaka wyjmuje małe pudełeczko, opakowane w papier w mikołaje z dużą kokardką na środku. Niepewnie biorę do niego pudełko lekko nim potrząsając. Jak dziecko z uśmiechem na twarzy zdejmuję kokardę i rozrywam papier, który spada na stolik. Otwieram pokrywkę czarnego pudełka widząc w nim jeden kluczyk. Podnoszę głowę i posyłam pytające spojrzenie w stronę stojącego pod uśmiechem blondyna.

— co to? — pytam zaciekawiona wyjmując z pudełka kluczyk i bawiąc się nim w dłoniach.

— pojedziemy w jedno miejsce — mówi ciągnąć mnie za prawą rękę. Podaje mi z wieszaka kurtkę, czapkę i nalega abym się pośpieszyła.

— co kombinujesz? — pytam zamykając dokładnie za nami drzwi i wkładając kluczyk pod wycieraczkę leżącą przed drzwiami.

— zobaczysz!

Krzyczy blondyn szybko zbiegając w dół po schodach. Szybko go doganiam i łapię go za rękę splatając nasze dłonie razem. Na dworze pada śnieg na co na naszych twarzach pojawiają się szerokie uśmiechy. Kiedy Janek w kieszeniach czarnej kurtki szuka dokładnie kluczyków do auta zaparkowanego tuż przed klatką, ja schylam się i formuję z świeżo opadniętego na ziemię śniegu sporej wielkości kulkę. Kiedy blondyn odwraca się w moją stronę kieruję celny strzał w jego klatkę piersiową, na co blondyn kręci głową i cicho śmieje się pod nosem. Otrzepuje z czarnego materiału kurtki resztki białych płatków śniegu. Otwiera mi drzwi od strony pasażera gestem ręki zapraszając mnie do środka. Uśmiecham się i otrzepuję buty o suchy chodnik. Po chwili dołącza do mnie Janek, wsadzając do stacyjki kluczyk.

— jedź ostrożnie.

Mówię zmartwionym głosem delikatnie łapiąc go za ramię. Blondyn jedynie kiwa głową i łapie za kierownice szybko, lecz ostrożnie odjeżdżając spod bloku. Kiedy światła zmieniają się na czerwone Janek zatrzymuje auto i spod łokietnika wyjmuje chustkę.

— zawiąż oczy, chce, abyś miała niespodziankę — mówi cicho się śmiejąc.

Spełniam jego prośbę i czarną chustą zawiązuje sobie oczy. Kręcę głową o opieram się o oparcie fotela.

Kiedy jesteśmy już na miejscu Janek powoli pomaga wyjść mi z auta. Delikatnie stawiam kroki na ziemi próbując wyczuć wszelkie nierówności bądź przeszkody. W pełni ufam blondynowi więc nie martwiąc się o nic, według wskazówek chłopaka podnoszę ostrożnie nogi stąpając po schodach. Kiedy jesteśmy już na miejscu chłopak nadal nie pozwala mi zdjąć opaski. Zniecierpliwiona, a jednocześnie podekstytowana spełniam prośby Janka i łapię go mocniej za rękę bojąc się co mogę za chwilę zobaczyć. W końcu słyszę polecenie pozwalające mi zdjąć chustę i lekko przecieram oczy w celu zobaczenia czegokolwiek. Kiedy obraz wyostrza się stoję w bezruchu oglądając się w około.

Stoimy po środku ślicznie urządzonego mieszkania. Jasne ściany i białe meble, puste ściany wypełniają obrazy w kolorowych ramkach. Za rogiem kryje się piękna duża kuchnia w której dominują marmurowe elementy. Przekręcam głowę w prawo widząc dużo okno z widokiem wychodzących na same centrum Warszawy. Patrzę na blondyna, który uśmiecha się pod nosem obserwując każdy mój ruch.

— kogo to mieszkanie? — pytam zainteresowana podchodząc do jednej z dużej komód wypełnionej wieloma książkami, którym dokładnie się przyglądam.

— nasze — mówi, na co odwracam głowę w stronę blondyna i lustruję go wzrokiem, dokładnie w głowie analizując jego słowa.

— jak to nasze? — pytam podchodząc bliżej opierając się plecami o jedną ze ścian.

— chciałbym cały czas być przy Tobie — mówi lekko się uśmiechając. — Oczywiście to twój wybór, nie chciałbym się do niczego zmuszać młoda— mówi patrząc się w moje oczy, jakby chciał wyczytać z nich co myślę.

— Oczywiście, że tak — mówię z radością w głosie i mocno przytulam blondyna szepcząc mu do ucha ciche — Dziękuje.

Razem z Jankiem wychodząc z mieszkania zdecydowaliśmy przejść się po mieście. Na ulicach nowego świata kolorowe, święcące ozdoby przyczepione do lamp dodawały świątecznego klimatu. Ciszę między nami wypełniał jedynie dźwięk naszych kroków po świeżej pokrywie śniegu i pojedynczych aut przejeżdżających po asfalcie posypanym solą.
W sklepowych witrynach królują świąteczne dekoracje z licznymi świecącymi bądź błyszczącymi elementami. Płatki śniegu powoli opadają na chodnik i nasze kurtki. Staję na palcach i strzepuje z głowy blondyna płatki śniegu, które przez dłuższą podróż zdążyły zgromadzić się w jego długich włosach opadających mu na czoło. W odpowiedzi dostaję piękny uśmiech blondyna i szybkiego buziaka w czerwony od mrozu policzek.

Na zegarku cyfry pokazują godzinę drugą w nocy. Zmęczeni i przemarznięci od panującego na dworze mrozu wracamy do domu. Na klatce schodowej zostawiamy ślady roztopionego śniegu, który tworzy małe kałuże wody. Drżąca od zimna ręką wkładam kluczyk do zamka i przekręcam go kilku razy. Szybko wbiegam do mieszkania w którym od razu zdejmuję kilka warstw ciepłych ubrań i odwieszam je na jeden z wieszaków. Kierując się do kuchni włączam telewizję i rzucam pilota na jeden z foteli. Zaparzam herbatę i zalewam woreczki herbaty ugotowaną wodą do obu kubków z motywem świętego mikołaja.

Czuję zimny dotyk w talii na co po plecach przechodzi chłodny dreszcz. Odwracam głowę i patrzy na blondyna, którego uśmiech sprawia, że natychmiast go odwzajemniam. Mocno obejmuję go w pasie i przytulam go do siebie opierając swój policzek na jego klatce piersiowej. Blondyn głaszcze mnie po głowie, bawiąc się końcówkami moich ciemnych włosów robiąc mi przy tym mnóstwo kołtunów.
W głowie pojawia się niezliczona liczba myśli, a żadna z nich nie trwa dłużej niż minutę. Staram się skutecznie je odpędzić i myśleć o tym co dzieję się teraz. Przytulam do siebie mocniej blondyna na co słyszę cichy śmiech blondyna. W oczach pojawiają się łzy, które skutecznie staram się ukryć przed blondynem. Jutro Jan wyjedzie a ja zostanę sama, bez nikogo. Wiem też, że podróż z Jankiem do Krakowa może narobić zbędnego problemu jego rodzicom, którzy w spokoju chcą spędzić Święta Bożego Narodzenia.

Podnoszę głowę i lustruję twarz blondyna z której ani na chwile nie schodzi szeroki uśmiech. Łapię w dłonie sznurki bluzy blondyna i bawię się nimi, robiąc z nich supełki.

— wrócisz ze mną do domu Promyku? — pyta podnosząc mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy. Macham z dezaprobatą głową wtulam swój policzek w jego ramię. —
proszę wiktoria.

Przez chwilę rozmyślam nad propozycją Janka i podejmuję ostateczną decyzję. Macham głową na znak zgody z jego zapytaniem i lekko się uśmiecham. To będzie ciekawa przygoda, nieprawdaż?

—————————
Za 21 dni święta hihi

Wybory {Jan Rapowanie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz