Rozdział 7

630 26 0
                                    

Teraz

Alex:

Budzę się z jedną ręką przypiętą do metalowej rurki kajdankami. Szarpie nią z całej siły ale nie ustępuje. Rozglądam się po pomieszczeniu, skądś kojarzę te miejsce. Po chwili mnie olśniewa. To tu był David na tym nagraniu. Ale w takim razie gdzie jest teraz. Dobra Alex skup się! Wstaję z wilgotnej ziemi i rozglądam się jeszcze raz w celu znalezienia czegoś co mogłoby mi pomóc się stąd wydostać. Na marne, pokój jest wypełniony jedynie krzesłem i tą cholerną metalową rurką. Odchylam głowę w tył i wypuszczam głośno powietrze...

Zdejmuje buty i dotykam nogą gorącego piasku, patrzę na morze w odcieniu lazurowym i od razu kieruję się w jego stronę wraz z Davidem trzymającym mnie za rękę. Zamaczamy nogi po kostki i delektujemy się chłodem przechodzącym przez nasze ciała. Patrzę na twarz Davida. Widzę na niej radość. Uwielbiam kiedy ma na twarzy ten uśmiech a w jego oczach da się dostrzec skaczące iskierki. Przerzuca mnie sobie przez ramie i wchodzi do wody siadając na brzegu. Siadam na nim okrakiem i zagłębiam się w jego cudownych oczach. Składa na moich ustach lekki pocałunek i wtula się w zagłębienie mojej szyi.

- Kocham cię - szepcze

- Ja ciebie też - chce aby ta chwila trwała wiecznie.

...Szarpię z całej siły rurką która pod naciskiem luzuje się. Powtarzam czynność aż w końcu wylatuje uwalniając przy tym moją rękę. Łapie ją aby nie narobiła więcej hałasu. Chce podejść do drzwi ale słyszę głosy z za nich. Nie mam gdzie się schować. Zaczynam panikować. Jedyna sensowna myśl jaka mi przychodzi do głowy to schowanie się za nimi. Zawsze robią tak na filmach. Ale to nie jest film idiotko. Nie mam czasu by wymyślić coś lepszego więc po prostu to robię. Drzwi otwierają się i ktoś wpada do pokoju upadając na ziemię.

- Gdzie jest ta szmata? - pyta chyba sam siebie. Wyłaniam się z za drzwi i kopię go w kroczę. Gdy upada na ziemię kopię go tym razem w twarz z dużo większym użyciem siły.

- O mnie pytałeś? - mówię sarkastycznie. Swój wzrok kieruję na osobę na ziemi. I w tej chwili gdy nasze spojrzenia się krzyżują świat się zatrzymuję. Patrzę w jego zmęczone oczy, a on na moje przymglone łzami. Upadam na ziemię zaraz obok niego i w pośpiechu rozwiązuje sznur splątany na jego nadgarstkach. Rzucam mu się na szyję i zaczynam szlochać. Widzę na jego twarzy zdziwienie ale szybko się otrząsa.  Przytula mnie do siebie mocniej jakby nie mógł uwierzyć w to, że mnie widzi. 

- Już jestem kochanie - szepcze łagodnym głosem, głaszcząc mnie po głowie - wszystko ci wyjaśnię ale póki co musimy stąd uciekać - odsuwa mnie lekko od siebie i kładzie dłoń na mój policzek, wyciera kciukiem łzy spływające po nich. Uśmiecham się i potakuje. Wstajemy z ziemi i trzymając się za ręce opuszczamy pomieszczenie. Rozglądamy się na wszystkie strony, nagle słyszę za mną kroki. Z pół obrotu kopię napastnika prosto w twarz. David patrzy na mnie z otwartą buzią

- długo mnie nie było - przenosi wzrok na faceta na ziemi

- Bardzo długo - śmieje się.

Biegniemy w nieznanym kierunku ale nie przejmuje się tym. Ważne dla mnie jest to, że on tu jest trzyma mnie za rękę i wiem, że już nigdy jej nie puszczę. Nagle nieświadomi niczego wchodzimy do wielkie hali gdzie czeka już na nas nikt inny jak Piter, Hannah i dwóch umięśnionych gości. Gapią się prosto na nas. W pośpiechu odwracamy się i biegniemy wychodząc z pomieszczenia.

- Goncie ich! - krzyczy Piter. Słyszymy za sobą kroki. Mijamy pokoje zaglądając do nich przez otwarte drzwi, żadne nie wskazują nam wyjścia. Nagle droga się kończy nie mamy dokąd uciec. Zatrzymujemy się przed wielką ścianą i słyszymy charakterystyczny dźwięk ładowania broni. Unosimy ręce do góry i spoglądamy na siebie. David nie słyszalnie szepcze "będzie dobrze" uśmiechając się przy tym. W tym samym czasie podchodzą do nas ludzie którzy nas gonili i zakładają nam ręce za plecy. Nie odrywamy od siebie wzroku. Prowadzą nas z powrotem do hali popychając co chwile. Rzucają nas na ziemie wprost przed nogi Pitera. Patrzę na jego twarz z pogardą a on uśmiecha się szyderczo obejmując Hanne w pasie. Obrzydza mnie ten widok... obrzydzał mnie jego twarz.. mam ochotę wstać i zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.

- W końcu się znaleźliście - śmieje się patrząc to na mnie to na Davida. Podchodzi do mnie i szarpie podnosząc z ziemi. Patrzy mi prosto w oczy - może teraz ciebie tu potrzymam pół roku.. W sumie przemyśle to - przenosi swój wzrok ze mnie na twarz Davida. Widzę po nim, że jest wściekły. Wstaje i próbuje do nas podejść ale jeden z napakowanych gości uniemożliwia mu to. Zaciska pięści.

- Spróbuj jej coś zrobić, a przysięgam, że cię zabije - syczy przez zaciśnięte zęby.

- Jakoś nie byłeś taki cwany przez te 6 miesięcy - śmieje się nie luzując uścisku na moich ramionach nawet na chwile

- Miałeś tyle szczęścia, że byłem związany - przerywa na chwile - jak widzisz teraz już nie jestem - macha dłońmi. Patrze na niego pełna podziwu chociaż dalej nie dociera do mnie to, że jest tu ze mną.

- Przekonamy się co zrobisz gdy zrobię tak - podnosi rękę i całej siły uderza mnie w twarz. Upadam na ziemię dostając mroczków przed oczami.

- Skurwiel! - krzyczy David chcąc do mnie podbiec ale facet dalej go trzyma - zabije cię rozumiesz? - kopie mnie w brzuch. Wydobywam z siebie jęk bólu i czuję ból przeszywający całe moje ciało

- Chyba nie rozumiem - śmieje się. Wstaje z ziemi. Koniec udawania bezbronnej. Podchodzę do niego i resztkami sił uderzam go w twarz. Niestety nie udaje mi się to bo w odpowiednim momencie chwyta za mój nadgarstek - wybacz kochanie, ale twój chłopak tak śmiesznie się denerwuje dlatego właśnie lubię go prowokować - puszcza mi oczko na co ja pluje mu w twarz. Wyciera ślinę i widzę na jego twarzy wkurwienie. Już podnosi rękę żeby mnie uderzyć ale jego uwagę odwracają dźwięki upadającego ciała na ziemię. Kierujemy swój wzrok na Davida który jednym szybkim ruchem powalił tych dwóch ochroniarzy na ziemię i idzie w naszym kierunku z zaciśniętymi pięściami. Odsuwa mnie lekko od niego, a Pitera łapie za fragment marynarki popychając go. Uderza go pięścią w twarz i powtarza ruch jeszcze kilka razy. Kiedy widzi zakrwawioną twarz Pitera przestaje go bić ale nie puszcza jego marynarki.

- Jeszcze raz ją tkniesz, a pożałujesz - uderza go ostatni raz i idzie do mnie. Hanna podbiega do Pitera leżącego na ziemi. David chwyta w dłonie moją twarz.

- Nic ci nie jest - bacznie obserwuje mnie z każdej strony.

- Nie - uśmiecham się lekko

- Chodźmy stąd - mówi chwytając mnie za rękę.

- Nie możemy, jeżeli go tak zostawimy będzie nas ścigał - patrzę na Pitera i Hannah - musimy ich zabić - nieudolnie próbuje wstać z ziemi.

- Nie możesz go zabić - David patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Łapie broń leżącą na ziemi i ładuje ją. - Alex! - słyszę jego głos jak przez mgłę. W głowie przelatują mi obrazy z całych sześciu miesięcy.

- Muszę to zrobić - szepcze i celuje bronią w Pitera.

- Alex - słyszę jego łagodny głos. A co jeżeli to wszystko sen? Jeśli go tu nie ma? Chce nacisnąć na spust ale ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Przymykam oczy i odwracam się pomału. On tu jest, to nie sen - powtarzam w głowie jak mantrę. Pomału otwieram oczy i widzę jego zmartwiony wzrok. Rzucam broń i zaczynam histerycznie płakać. Daje upust emocją, które tak długo w sobie trzymałam. David bierze mnie na ręce i wyprowadza z magazynu. Wdycham jego zapach chcąc go zapamiętać do końca życia. To nie sen.

Niebezpieczna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz