Rozdział 24

5.2K 237 1
                                    

Kilka miesięcy później... Alex: 

Budzę się w wielkim łożu małżeńskim.. sama z mega bólem głowy. Mogłam wczoraj tyle nie pić. Wstaje i idę wziąć prysznic. Ubieram strój kąpielowy, kombinezon, biorę torebkę, okulary i wychodzę. Dzisiaj wyjątkowo ładna pogoda.. jak codziennie. Kładę ręcznik na leżaku, ściągam kombinezon i kładę się. Jestem już czarna od ciągłego opalania się ale co robi się innego w lloret de mar. Nagle przerywa mi jakiś męski głos. 

- Można się przysiąść? - zsuwam okulary na nos i uważnie skanuję wzrokiem osobę która przeszkadza mi w opalaniu. Brunet, o ciemnej karnacji i zielonych oczach. Wkładam z powrotem okulary. 

- Jasne - mówię obojętnym tonem. 

- Jestem Dominic - mówi leżąc i popijając piwo z butelki. 

- Miło poznać - ciągle leże przodem do słońca, zamkniętymi oczami i w okularach. Jak inaczej pokazać, że nie jestem zainteresowana nowymi znajomościami?! 

- Mi również mimo, że nie zapowiada się żebyś podała swoje imię - śmieje się pod nosem. A ja wstaje z leżaka i kieruję się w stronę morza. Uwielbiałam to miejsce, przez pierwszy miesiąc. Może czas znaleźć sobie nowe. 

- To jak przedstawisz się? - słyszę za mną głos tego całego Dominica. 

- Jasne, jes.. - odwracam się i trochę zaniemówiłam nie wiedziałam, że jest tak szalenie podobny do... 

- A więc? - upomina się 

- Jestem... Anastazja - mówię pierwsze lepsze imię jakie przyjdzie mi do głowy. A on przygląda mi się tylko i lekko się uśmiecha po czym znika pod wodą. 

Szybko wychodzę biorę swoje rzeczy i idę do mojego domku. Całe szczęście znajduję się blisko plaży więc szybko będę mogła schować się w nim i zapomnieć o tym spotkaniu. Wchodzę do środka, łzy zaczynają napływać mi do oczu. Wycieram je i otwieram szufladę zaczynam w niej desperacko grzebać, aż w końcu znajduję zdjęcie moje i.. Davida. Patrze na nie, a łzy zaczynają spływać mi po policzkach jak groch. Szlocham co raz głośniej.. tak bardzo za nim tęsknie.. Kładę się do łóżka i zapadam w sen. 

Budzę się około godziny 17, nie mam zamiaru przeleżeć w łóżku całego dnia jak jakaś kobieta po 40 z depresją bo rzuciła męża. Wstaje z łóżka ubieram białą sukienkę bez ramion, sandały, torebkę i wychodzę na miasto. Gdy zaczyna burczeć mi w brzuchu przypominam sobie, że nic nie jadła więc idę do najbliższego kebaba i kupuję największego jaki jest. Jestem tak głodna, że kebab znika w ciągu 3 minut. Najedzona i w świetnym humorze idę do clubu w którym jestem codziennie. Witam się ze znajomym barmanem siadając przy barze. 

- To co zawsze Bruno - uśmiecham się do niego a on podaje mi whisky z cola. 

- Nie nudzi cię ciągłe przesiadywanie w jednym miejscu samotnie? - pyta z szerokim uśmiechem. 

- Nie samotnie mam przecież ciebie - śmieje się. 

Znamy się zaledwie 4 miesiące, a ja czuję jakby był moim przyjacielem z dzieciństwa. Chociaż nie powiedziałam mu wszystkiego. Biorę łyka whisky i skanuję teren dookoła. Mój wzrok zatrzymuję się na jednym z boksów w którym siedzi koleś uśmiechający się od ucha do ucha .. Dominic. Odwracam się gwałtownie żeby mnie nie zobaczył. Piję zawartość szklanki na raz i proszę o drugą kolejkę. 

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - śmieje się Bruno. 

- To nie jest śmieszne - mówię z udawaną poważną miną. 

Po 6 kolejce whisky, nie myślę już trzeźwo i wydaje mi się że nie umiem też chodzić. Próbuję wstać z krzesła ale robię to tak nie udolnie, że ląduję na ziemi tuż przed stopami Dominica. Patrzy na mnie kiwając przecząco głową i podnosi mnie z ziemi. Prowadzi mnie na zewnątrz. 

- Nie chcesz mnie chyba porwać? - bełkocze 

- Nie mam takiego zamiaru spokojnie, gdzie mieszkasz? - pyta 

- Zabawne myślisz, że podam ci mój adres mimo, że cię nie znam? - śmieje się 

- Jesteś zalana w trupa nie masz bać się mnie tylko tym, że jak będziesz wracać sama to dorwą cię jakieś zbiry ale zostawię cię twój wybór - odwraca się i chce iść

- Stój! - odwraca się - przemyślałam sprawę i mieszkam tam - pokazuję mu w którym mamy iść kierunku. 

- Cieszę się, że zmądrzałaś - uśmiecha się uwodzicielsko.

Całą drogę nie odezwałam się ani słowem i przyglądałam mu się. Próbowałam zrozumieć jak to możliwe, że on jest tak strasznie do niego podobny. Nagle Dominic zaczyna się śmiać. 

- Co cię bawi? - pytam zdziwiona. 

- Nie to, że się przyglądasz ale miny z jakimi to robisz - znowu uśmiechnął się tym uwodzicielskim uśmiechem i wzrokiem. 

- To tu - mówię pokazując na cały oszklony domek - dzięki za odprowadzenie fajnie było ale dam już znać. 

Kiwam mu głowom i próbuję iść ale przy pierwszym schodku wywalam się i kładę na ziemi głośno się śmiejąc. 

- Jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy? - mówi stając nade mną. 

- Może troszeczkę - mówię patrząc mu głęboko w oczy. Podnosi mnie z ziemi, bierze na ręce i wnosi do góry. Otwieram drzwi wejściowe, wnosi mnie do środka i kładzie na łóżko. 

- Chcesz herbaty? - pytam leżąc jak trup w łóżku. 

- Chciałbym coś innego ale nie kręci mnie nekrofilia - mówi przyglądając się mi dokładnie. 

- Dobranoc - mówię olewając to co powiedziała i zapadam w sen. 


Niebezpieczna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz