Rozdział 2

812 21 0
                                    

Podjeżdżamy pod prywatne lotnisko niejakiego Domica Stone'a. Brama wjazdowa otwiera się a my bez problemu przejeżdżamy przez nią. Zakładam okulary przeciwsłoneczne i wychodzę z auta.

- Wyciągniesz bagaże? - pytam Toma.

- Nie potrzebujesz ich wyciągać. Wjedziesz autem w prost do tego cudeńka - mówi znajomy mi głos pokazując na wielką maszynę. Skąd znam ten głos. Kieruję swój wzrok na osobę która mi odpowiedziała. Na mojej twarzy pojawia się zdziwienie.

- Alex - idzie w moją stronę z otwartymi ramionami - dobrze cię widzieć - uśmiecha się

- Ciebie też! - krzyczę z radości, ale kiedy ściąga okulary moja twarz smutnieje. On jest do niego tak bardzo podobny.

- Przykro mi - chwyta mnie za ramię mówiąc ze smutkiem w głosie - znajdziemy tego skurwiela

- Zaraz.. jak to znajdziemy? - patrzę raz na niego, raz na mojego brata - skąd wy się w ogóle znacie? - Tom zaczyna drapać się po karku - no?

- Kiedy wyjechałaś do loret de mar David nas ze sobą poznał - odpowiedział. Powracam myślami do tamtych wspomnień, albo przy najmniej chce. W odpowiednim momencie odrzucam je od siebie, żeby nie zacząć ZNOWU płakać.

- A co do tego pierwszego pytania to? - liczę na odpowiedź. Nie chce wciągać kolejne osoby w moje prywatne porachunki.

- David był moim najbliższym kuzynem. Też mam prawo skopać tyłek gnojkowi który odebrał mu życie - mówi wyraźnie zdenerwowany

- Nie ma takiej opcji - odgarniam włosy które przykleiły mi się do twarzy

- Przepraszam ale gówno masz do gadania - obraca się i kieruję w stronę samolotu. A ja czuję jak się we mnie gotuje.

- Odjebało wam?! - krzyczę - nie dość, że ty się wjebałeś to jeszcze wpierdalasz w to jego?!

- Sam planował to od wielu miesięcy - mówi wsiadając do auta - a skoro już jesteś na nas taka wściekła to na niego też bądź - kiwa głową w stronę człowieka machającego do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Kurwa Mike też?! - odpalam auto i z prędkością 100 km/h jadę w stronę tych dwóch palantów. Wjeżdżam do środka maszyny i wychodzę trzaskając drzwiami - mam wam skopać tyłki teraz czy wolicie to zrobić trochę później?!

- Ciebie też miło widzieć milusińska - Mike podchodzi do mnie i zamyka mnie w żelaznym uścisku. Z jednej strony jestem na niego wkurwiona, a z drugiej miło go widzieć.

- Może mi powiesz, że jest z tobą Nina? - pytam bezradnie

- Nie.. ona jest już na miejscu od wczoraj - uśmiecha się szeroko. Warczę na nich wszystkich i kieruję się do środka samolotu.

Zajmuję jedno z miejsc i zapinam pasy. Mój wyraz twarzy jest nadal taki sam. Zły, smutny a jednocześnie szczęśliwy. Wahania nastroju jak u każdej kobiety. Miejsce na przeciwko mnie zajmuje śmiejący się Tom. Posyłam mu groźne spojrzenie i przestaje.

Patrzę na Mike siedzącego obok Dominica. Przypomina mi się ten wieczór.

-Alex, co się stało? Gdzie jest David?- Mike przytula mnie do siebie.

-Mike on.. on go zabił- szlocham w jego ramię. Odsuwa mnie od siebie żeby spojrzeć mi w oczy. Nie mogę tego znieść więc zakrywam twarz dłońmi.

- O czym ty mówisz kto kogo zabił? Alex - przerywa - spójrz na mnie - zabiera moje dłonie.

- Nie znasz całej prawdy.. o mnie.. o tym w co wplątałam Davida - zaczynam szlochać co raz głośniej - to wszystko moje wina, gdyby nie ja...

- Przestań! - mówi stanowczo - cokolwiek się stało nie jest to twoją winą! - patrzę na niego i mimo, że jego słowa nie przynoszą mi ulgi jestem mu za nie wdzięczna.

Patrzę na widok za oknem, a po moim policzku spływa pojedyncza łza. Tom widząc to ściska pocieszająco moją dłoń. Przenoszę swój wzrok na niego posyłając mu lekki uśmiech. Muszę wszystko zaplanować. Nie mogę narazić ich na bezpieczeństwo. Nie wybaczyłabym sobie gdybym straciła kogoś jeszcze. On by mi tego nie wybaczył.

Niebezpieczna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz