Rozdział 6

3.7K 94 0
                                    


Tego dnia poczułam co tak naprawdę oznacza bać się. Strach jest czymś niezwykłym, powoduje, że tracisz kontrolę nad własnym ciałem. Jest to siła, która napędza cię do walki, adrenalina dodająca energii.

Biegłam jak najszybciej potrafiłam, chciałam uciec i zapomnieć o tym co zobaczyłam. Kto by pomyślał, światowej sławy człowiek o nienagannych manierach i opinii...  Czasami największe zło kryje się w najmniej spodziewanym miejscu, jakim teraz był Robert Evans i jego mroczna villa w głębi lasu.

Cały czas biegnąc odwracałam się w tył upewniając się, że go zgubiłam. Zatrzymałam się na końcu ciemnego korytarza przytrzymując się ściany i głośno dysząc. Cóż kondycji to ja nie mam za dobrej. Rozejrzałam się wokół siebie szukając jakiegoś wyjścia z tego potwornego labiryntu grozy. Zauważyłam drzwi, kolejne drzwi, co tym razem się za nimi kryje? Chociaż po tym co zobaczyłam kilka minut wcześniej nic nie może mnie bardziej przerazić, tak myślę... Cały czas miałam te obrazy przed oczami, ogromne metalowe drzwi kryjące najmroczniejsze sekrety tego mężczyzny. Drzwi, za którymi znajdowała się ogromna sala, wypełniona po brzegi ciałami. Ludzkimi ciałami, wokół których było mnóstwo krwi, krwisto czerwonej, tak jakby to coś działo się jeszcze dzisiaj. To było takie świeże. Moje serce waliło jak dzwon, a ja sama trzęsłam, czułam, że wpadłam w pułapkę. 

W domu zapewne byłam tylko ja i ON. Czułam się jak mała, bezbronna owca, która zagubiła się i wpadła na watahę wygłodniałych wilków , a raczej jednego. Z trudem opanowałam strach, musiałam jakoś się stąd wydostać. Musiało być jakieś inne wyjście. Otworzyłam kolejne drzwi a moim oczom ukazały się podziemne tunele z mnóstwem kapsuł. Niestety moja ciekawość czasami przewyższa strach, więc doszłam bliżej jednej z nich chcąc się dowiedzieć co w sobie kryje. Przetarłam dłonią zaparowaną szybę i ujrzałam kolejne trupy, tym razem wyglądały schludniej, prawie jak żywe, zdradzała je jedynie trupio-blada barwa ciała. O co w tym wszystkim chodzi? Co to za zwyrodnialec? Morderca, który przetrzymuje swoje ofiary? To nie trzymało się kupy. 

Nagle usłyszałam hałas. Ktoś schodził po schodach, bardzo ostrożnie i wolno. To musiał być on. Pewnie chce zrobić ze mną to samo co z nimi. Poznałam tajemnicę. Moje marne życie zaraz dobiegnie końca. Nawet straciłam ochotę do walki. Po prostu czekałam na rozwój wydarzeń.

W tym samym czasie ujrzałam jakąś dziwną istotę. Z powrotem ogarnął mnie ogromny strach. Była wysoka o nieskazitelnie białej skórze, która pięknie iskrzyła. Gdy postać zbliżyła się do mnie, zauważyłam, że był to mężczyzna o oczarowującej urodzie, niemal idealnej. Miał umięśnione ciało oraz idealne rysy twarzy. Jego głowę pokrywały ciemno- brązowe włosy, elegancko zaczesane do tyłu, a twarz była perfekcyjnie ogolona. Ubrany był w ciemny garnitur, który podkreślał jego figurę. Byłam wręcz odurzona jego urokiem i zapachem. Nie czułam strachu, a ogromne pożądanie i zauroczenie. Było w nim coś przyciągającego. Uważnie mi się przyglądał, analizując moją twarz.

-Złotko, czas na nową dostawę. Jesteś w zastępstwie za Roberta? Moi bracia i ja niecierpliwimy się. Już czas, byliśmy umówieni. - jego głos był niesamowity, wiedziałam, że muszę się temu oprzeć, ale nie mogłam. Jedno jest pewne, nie mógł być normalnym człowiekiem. Uśmiechał się do mnie oczekując na odpowiedź, ale ja nawet nie przyswoiłam dobrze jego słów.

-Jaka dost....- na moje szczęście przerwał mi inny męski głos, chyba należący do mojego dzisiejszego towarzysza.

-Wszystko gotowe Bruce, zgodnie z umową. Przepraszam za spóźnienie, ale nastąpiły małe komplikacje.- mężczyzna mocno szarpnął mnie za bark i przyciągnął mocniej do siebie. O co tu do diabła chodzi?!

- Zaraz przyjdzie William i wszystko pójdzie według wcześniej ustalonego planu. Przekażemy wam to co wasze według paktu. A teraz najmocniej wybacz, ale muszę coś wyjaśnić mojej dziewczynie.- ja się przesłyszałam? Teraz to już na pewno tego nie przeżyję. Szkoda tylko, że nie zdążyłam pożegnać się z rodzicami.

***

Posłusznie udałam się za Robertem, który trzymał mnie za rękę, wciąż się do mnie uśmiechając. Wyszliśmy z tunelów i udaliśmy się do bardziej przytulnej części tego budynku, jakim był salon.

- Robert, o co tu do cholery chodzi? Kim ty jesteś? Kim on jest?- wrzeszczałam wystraszona w stronę mężczyzny stojącego do mnie tyłem.

Nagle odwrócił się a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Znowu zobaczyłam do zabójcze spojrzenie, którym obdarzył mnie gdy weszłam do krwawej sali. Zaczęłam powoli się wycofywać...

- Wiesz za dużo, o wiele więcej niż powinnaś.- odparł rozgniewanym tonem, a ja czułam, że zaraz zemdleję.

- Nikomu nie powiem, obiecuję, proszę nie zabijaj mnie, Robert.....

- Nie mam takiej pewności, kochanie.

Mężczyzna wyciągnął nóż z kieszeni spodni, a ja w tym samym momencie zaczęłam biec, znowu, tyle, że teraz byłam pewna, że gdy mnie dorwie to zabije z premedytacją...

Wybiegłam szybko z domu, całe szczęście, że pamiętałam drogę do drzwi wyjściowych. Na dworze panował kompletny mrok, ale nie przeszkadzało mi to w ucieczce. Z trudem dobiegłam do bramy, spojrzałam za siebie i zauważyłam, że mój oprawca jest niedaleko. Pociągnęłam za klamkę od furtki, która oczywiście była zamknięta. Nim się odwróciłam Robert schwytał mnie po czym przewiesił mnie przez bark i zaniósł z powrotem do domu. Krzyczałam, uderzałam pięściami w jego umięśnione plecy, ale to zdało się na nic, nie miałam z nim szans...

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz