Rozdział 24

2.4K 79 3
                                        

Proszę nie, nie to nie może się dziać... 

Złapałam się za głowę i odsunęłam kilka kroków do tyłu. Mimo, że wiedziałam, że dłużej nie wytrzymam wciąż przyglądałam się zaistniałej sytuacji. Czułam jak do moich oczu napływały łzy, które swobodnie zaczęły spływać po moich policzkach. Nie mogłam znieść tego, nie wierzyłam w co się dzieje. Gdzie jestem, kim jestem i kim są ludzie przede mną. W jednej chwili straciłam wszystko. Straciłam kogoś, kogo mogłam nazwać wszystkim. Mimo tego co mi zrobił, tego co przeszliśmy, ja go wciąż kochałam. 

 Kolejne słone krople zaczynały spływać po mojej chłodnej skórze. Z każdą chwilą było ich coraz więcej, a ja nie mogłam być silna, nie dałam rady tego powstrzymać. Nie można cały czas udawać silnej gdy ktoś wbija ci nóż w plecy. W dodatku tak bliska osoba. Osoba, za którą oddałabym życie.

Przetarłam oczy, rozmazując makijaż na całej twarzy, ale teraz miałam to głęboko w dupie, jak wyglądam. Uniosłam głowę wyżej siląc się na spojrzenie na nich.

Na Roberta, który uprawiał seks z jakąś tanią dziwką na kanapie w salonie. Poczułam jak rozpadam się na tysiące malutkich kawałeczków, jak lustro, które po stłuczeniu jest już do niczego. Taka teraz byłam ja. Rozbita, przegrana i rozczarowana. Myślałam, że kimś dla niego jestem, że coś dla niego znaczę. Jak bardzo się myliłam.

Widok, z którego nie spuszczam wzroku łamał mnie z każdą sekundą. Słyszałam głośne jęki tej suki i ciche męskie warknięcia, które przebijały mi bębenki.

Stałam tak już dobrą chwilę, a oni nadal mnie nie dostrzegli. Pierdolony Evans był zbyt zajęty pierdoleniem tej zdziry. Nie mogłam ruszyć się ani o krok, chciałam uciekać, ale coś mnie tu trzymało. Jakaś siła, która nie pozwoliła mi być słabą i uciec.

Z amoku wyrwał mnie głośny, męski krzyk dochodzący zza moich pleców.

- Cammie, nie patrz na to.- usłyszałam głos drugiego mężczyzny, który wydawał się teraz dziwnie kojący. Odwróciłam się powoli i ujrzałam dobrze zbudowaną sylwetkę bossa mafii. 

W tym samym momencie jęki ustały, a mi dane było usłyszeć ten ohydny głos. Głos, za który jeszcze godzinę temu dałabym się pokroić, głos, którego mogłam słuchać godzinami.

- Cam, to nie tak, jak myślisz!- krzyknął w moją stronę, ale nawet się nie odwróciłam. Nie mogłam ponownie spojrzeć na niego. W głowie cały czas miałam obrazy, które widziałam chwilę wcześniej. Dwa nagie ciała, splecione ze sobą tak silnie, że pomiędzy nie było miejsca nawet na malutką szpileczkę. Jego ręce sunące po jej plecach, wzdrygnęłam się na samo przypomnienie sobie tego obrzydlistwa.

- Kotku co to za kobieta, znacie się?- na ten głos niemal zwróciłam dzisiejszy obiad, który na siłę wcisnęła mi wcześniej moja troszcząca się o mnie rodzicielka. 

To wszystko zaczęło mnie przerastać, kątem oka dostrzegłam pełne współczucia i troski spojrzenie Włocha.

- Zapomnij, że kiedykolwiek się znaliśmy.- cicho wypowiedziałam nie racząc spojrzeniem ani tej dziwki ani pierdolonego zdrajcy.

Zaczęłam biec, wyminęłam Marcello i wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie nie zwracając uwagi na resztę świata. Biegłam tak szybko, że nie zwróciłam uwagi na znajdujący się przede mną mały posąg na skutek czego potknęłam się. Poczułam okropny ból w okolicach brzucha za który odruchowo się złapałam. Przykładając rękę do bolącego miejsca odczułam coś mokrego na skórze, uniosłam rękę po czym głośno przeklęłam.

- Kurwa mać, akurat teraz.

Przez upadek i bieg otworzyła mi się rana, zaszyta kilkadziesiąt godzin temu w szpitalu. Na moje nieszczęście to było jedno z moich większych obrażeń, przez co krew lała się strumieniem. Przycisnęłam obie ręce z całej siły do brzucha, po czym próbowałam się podnieść. Wstałam, ale na niedługo, syknęłam z bólu, a następnie znowu upadłam z hukiem, sprawiając tym sobie ogromny ból.

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz